Jak Partia Zieloni zdemaskowała watchdoga

Jawność nie jest mocną stroną partii politycznych. Przeważnie to jeden z tych problemów, który solidarnie łączy wszystkie ugrupowania od lewej do prawej strony politycznej mapy. Nierzadko partie na nadesłany wniosek nie odpowiadają wcale, niekiedy udzielają częściowej odpowiedzi. A czasem dodatkowo zasłaniają się brakiem wiedzy i wykwalifikowanych pracowników, którzy uchroniliby partię przed łamaniem prawa. Tak było z Partią Zieloni.

Wszystko zaczęło się od wysłania wniosku o udostępnienie informacji publicznej do 12 partii politycznych, które wprowadziły do Sejmu przynajmniej troje swoich posłów i posłanek. Prosiłem o udostępnienie:

  1. Protokołów z posiedzeń zarządu.
  2. Uchwał zarządu.
  3. Protokołów z posiedzeń komisji rewizyjnej i wyników jej kontroli.
  4. Wykazu badań, ekspertyz i analiz opłaconych z funduszu eksperckiego.

Wszystkie pytania dotyczyły przedziału czasowego od 12 listopada 2019 do 2 października 2020 roku.

Jak wypadła Partia Zieloni?

Mówiąc eufemistycznie: nie za dobrze. Partia odmówiła udostępnienia dokumentów dotyczących dwóch pierwszych punktów wniosku (jednocześnie udostępniła uchwały, o które wnioskowałem w 2. punkcie). Poinformowała także, że nie dysponuje protokołami z posiedzeń komisji rewizyjnej, gdyż żadnego z nich nie sporządziła. Przekazano jedynie sprawozdanie z prac komisji rewizyjnej za lata 2018-2020 i protokół z kontroli finansów za 2019 rok.

Wydana przez partię decyzja dotycząca dwóch pierwszych punktów wniosku była nieprawidłowo przesłana – zamiast pisma podpisanego odręcznie lub podpisem kwalifikowanym, otrzymałem jedynie jej skan. Nie była więc ważna.

Skarga na decyzję

Po wezwaniu partii do przesłania decyzji w prawidłowy sposób, otrzymałem ją właściwie podpisaną i mogłem skierować skargę do sądu. Niestety przez nieuwagę błędnie ją zatytułowałem jako skargę na bezczynność, nie decyzję. Według Partii Zieloni wskazuje to:

(…) co najmniej pośrednio na dwuznaczne intencje Wnioskodawcy.

Ten cytat pojawił się wprawdzie dopiero po wysłaniu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie wniosku o wymierzenie grzywny, jednak ta myśl przewodnia pojawia się w każdym wysłanym przez Partię Zieloni piśmie. Okazuje się jednym z kluczowych argumentów w całym przedsięwzięciu.

Wspomniane w tym cytacie „intencje Wnioskodawcy” Partia omówiła nieco szerzej w piśmie przesłanym do WSA. Według autora pisma, Michała Tomczaka, tytuł ma celowo wprowadzać w błąd. Szczególnie, że jak Partia Zieloni zauważyła, treść skargi dotyczy już decyzji, a nie bezczynności. Tylko czy to ma jakiekolwiek znaczenie, skoro sąd skargę ocenia po treści, nie tytule?

Niestety partia nie przesłała mojej skargi do sądu, choć ciąży na niej taki obowiązek. Nie pozostało mi nic innego, jak złożenie wniosku o wymierzenie partii grzywny.

Grzywna

Właśnie wniosek o wymierzenie grzywny spowodował, iż Partia Zieloni postanowiła udzielić WSA w Warszawie wyjaśnień, dlaczego skarga nie została przesłana. Oprócz opisanych powyżej „dwuznacznych intencji Wnioskodawcy” w związku z tytułem skargi, autor pisma szuka usprawiedliwienia m.in. w wielkość organizacji (Partia Zieloni jest małą organizacją, bazującą na pracy wolontariuszy), skromnych środkach, jakimi dysponuje  i … w niewielkim zainteresowaniu wnioskodawcy sprawą (chodzi o to, że o wysłanie ważnej prawnie decyzji poprosiłem dopiero po roku). Oczywiście nie obyło się bez twierdzenia, że decyzja została przesłana prawidłowo.

Partia Zieloni podkreślała, że tak naprawdę nic wielkiego się nie stało:

(…) uchybienie to [nieprzekazanie skargi do WSA – dopisek autora], zdaniem Partii Zieloni, nie spowodowało uchybienia dobrom, na straży których stoi ustawa o dostępie do informacji publicznej.

Tymczasem nieprzekazanie skargi skutkuje odebraniem prawa do sądu i uzyskania ochrony sądowej. Owo „uchybienie” pozbawia mnie przynależnego mi z art. 45 Konstytucji prawa. Z takim podejściem można śmiało ignorować wszelkie wnioski o udostępnienie informacji publicznej. Kancelaria reprezentująca partię powinna zdawać sobie sprawę, że używanie takich argumentów w sytuacji, gdy Zieloni niejednokrotnie wskazują na łamanie praw człowieka przez partię rządzącą, stawia ją w bardzo złym świetle. W zasadzie obie grzeją się w blasku tego samego światła.

Na sam koniec podsumowano cały wywód tym, iż w przyszłości ze względów finansowych, organizacyjnych i logistycznych mogą pojawić się podobne problemy. Najwidoczniej prawo do informacji i realizacja obywatelskiego prawa do sądu nie stanowi specjalnie istotnej wartości dla Partii Zieloni.

Ostatecznie WSA w Warszawie 5 sierpnia 2022 roku (sygn. akt II SO/Wa 26/22) postanowił o nałożeniu na partię grzywny w wysokości 3 000 zł i nakazał zwrot kosztów postępowania. W orzeczeniu podkreślono, że partia, pomimo wezwań WSA, wciąż nie doręczyła oryginału skargi, choć w międzyczasie była do tego dwukrotnie wzywana. Nim wreszcie partia przesłała tę skargę do WSA, złożyła jeszcze do NSA zażalenie na wymierzenie jej grzywny.

Zażalenie do NSA

Partia w zażaleniu zarzuca sądowi niewzięcie pod uwagę argumentów mówiących o specyfice i charakterze całej sprawy, pozwalając sobie przy okazji na dosyć ciekawą wykładnię prawa:

Nie ma też niczego obiektywnie oczywistego w obowiązku przesłania skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – działanie takie musi wynikać z wiedzy osób świadczących obsługę biurową. Wnioskodawca nie domagał się przekazania skargi do Sądu. Niewykwalifikowany, pracujący na zasadzie wolontariatu personel biurowy Partii Zieloni potraktował Skargę jako odpis Skargi, która równolegle została złożona bezpośrednio do Sądu.

I znowu ci niczego nieświadomi pracownicy biura:

Osoby obsługujące od strony biurowej korespondencję Partii Zieloni nie miały świadomości, że wymogiem Sądu jest złożenie oryginału w dosłownym, fizyczno-graficznym rozumieniu słowa.

Trochę trudno zrozumieć, dlaczego znajomością postępowania przed sądami administracyjnymi powinni się wykazywać pracownicy biurowi Partii Zieloni będący wolontariuszami, a nie np. Michał Tomczak z Kancelarii Adwokackiej Tomczak & Partnerzy reprezentujący w tej sprawie partię. Wchodząc na stronę Partii, można się z niej dowiedzieć, iż Michał Tomczak zasiada w jej Sądzie Koleżeńskim. Tym bardziej zasadne jest pytanie o to, dlaczego formalną obsługą skargi zajmują się pracownicy biurowi, gdy w szeregach skarżonego podmiotu znajduje się co najmniej jeden prawnik z wieloletnim stażem. Tłumaczący na dodatek swojego klienta, a więc w tym przypadku, własną partię, nieznajomością prawa.

Przy okazji zostałem w zażaleniu zdemaskowany jako watchdog:

Zwrócić należy uwagę, że o ile Wnioskodawca określa swoją rolę jako rolę watchdoga…

Podczas wymiany pism z Partią Zieloni ani razu w ten sposób siebie nie określiłem. Wygląda na to, iż odszukano na stronie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska moją sylwetkę lub wywiad udzielony Watchdogowi. Zabawne, że znaleziono czas na zweryfikowanie autora wniosku, lecz nie poświęcono go na zapoznanie się z procedurą przekazania skargi do WSA. Wracając jednak do cytatu:

(…) watchdoga, społecznego kontrolera jawności politycznej, to zdaje sobie on sprawę z fazy rozwoju organizacyjnego Partii Zieloni. Jeżeli zatem zależałoby mu rzeczywiście na jawności życia politycznego, to powinien on przyjąć podejście przyjaznej współpracy wobec takiej organizacji.

Tłumaczenia partii są też o tyle dziwne, że ma ona przecież swoich przedstawicieli w Sejmie i otrzymująca rządowe subwencje. Czy rzeczywiście jest skazana na nieprofesjonalną obsługę swojego biura i nie stać jej na prawnika?

14 października odebrałem Postanowienie NSA, w którym orzeczono o oddaleniu zażalenia.

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

  1. solidaruch

    ” problemów, który solidarnie łączy wszystkie ugrupowania od lewej do prawej strony politycznej mapy”
    Ta solidarność łączy od wielu,wielu już latek wszystkich reprezentantów ludu nadwiślańskiego, żyjących z zawartości “koryta” Najjaśniejszej.
    I…tyle z Solidarności im zostało.

    1. zazdrośnik

      “Wygląda na to, iż odszukano na stronie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska moją sylwetkę lub wywiad udzielony Watchdogowi. ”
      Oryginalni ci obecni Zieloni to NIE są.

      Plagiatują tylko bez stosownych opłat autorskich NASK, więc podmiot zobowiązany który podmiot (akademicki- podobno, hahaha) na żądanie podmiotu uprawnionego czyli Tymona Radzika, udostępnienia faktury opłaconej z budżetu RP, do tej pory “rył” w zawiadowywanym przez siebie polskim internecie, aż wynalazł że tenże Tymon to małoletni uczeń zielonogórskiego gimnazjum.
      Wystarczyło następnie sprawę powierzyć polskim sądom, kształconym przez naukę polską aby spełniło się marzenie RP o dostarczeniu polskim prawniczym celebrytom, (w przyszłości) miłej wycieczki do Strasburga.
      Termin tej wycieczki co prawda jeszcze nie znany ale kolejka nadwiślańskich prawniczych celebrytów aż przebiera nóżkami w nadziei że na kogoś z nich, ta atrakcyjna wycieczka fundowana przez RP, przypadnie.

  2. detalista

    “lecz nie poświęcono go na zapoznanie się z procedurą przekazania skargi do WSA. ”
    Jeśli podejrzenia autora o wyszukiwaniu jego OSOBY na stronie inkryminowanego stowarzyszenia mogą potwierdzać fakty, to wtedy już całkiem schizofrenicznie wyglądają wykrętasy Zielonych o ich niewiedzy procedury, gdyż to właśnie na stronie tegoż stowarzyszenia owa procedura opisaną detalicznie JEST.

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *