Polska – plan dla nas wszystkich

Sieć Obywatelska Watchdog Polska kończy w tym roku piętnaście lat. Na pewno mieliśmy znaczący wpływ na to, że obywatele coraz częściej korzystają ze swoich praw i są gotowi bronić ich w sądach. Udało nam się nauczyć niektóre urzędy i instytucje, że mają obowiązek udostępniać informację. Udało nam się też zbudować ruch ludzi chcących wpływać na przejrzystość samorządów i państwa. Pod wieloma względami czujemy się silni. Tę siłę czerpiemy z Waszego poparcia. Ale wielu rzeczy nie udało man się zmienić i wiemy, że nam się nie uda, dopóki nie zmienimy się my wszyscy.

Frustracje

Trudno nie być sfrustrowanym, kiedy po 15 latach mówienia o prawie do informacji oraz prawach obywatelskich, po osiągnięciu niewielkich, ale obiecujących zmian, okazuje się, że w wielu dziedzinach wciąż stoimy w miejscu albo wręcz się cofnęliśmy. Takich przykładów jest sporo. Kiedy już wydawało nam się, że wiedza na temat funduszy sołeckich jest ugruntowana – mieszkańcy wiedzą, że mogą z nich korzystać, a władza to respektuje, problemy wróciły – wójtowie zaczęli wywierać presję na ludzi w kwestii przeznaczania pieniędzy na cele przez nich wybierane.

Partie polityczne wiedzą, że ich finanse powinny być jawne – jest to zapisane w Konstytucji i nieraz przegrały z nami w sądzie sprawę o udostępnianie informacji. Wciąż jednak te największe utrudniają ludziom dostęp do informacji. Kwintesencję podejścia do tematu jawności była uwaga Ministra Macieja Wąsika podczas jednego ze spotkań na temat ustawy o jawności życia publicznego. Propozycję wprowadzenia obowiązkowego rejestru umów online dla wszystkich podmiotów, które muszą udzielać informacji publicznej, skomentował w następujący sposób: „Czyli partie polityczne miałyby to robić? Do tego nie ma woli politycznej”. Czy tak powinien mówić polityk, któremu leży na sercu dobro publiczne?

Nie tylko politycy, ale też często sądy nie rozumieją idei przejrzystego państwa, niekorzystnymi wyrokami odmawiając nam prawa do wiedzy na temat:

I wreszcie urzędnicy – najważniejsze ogniwo, od którego zależy realizacja prawa do informacji w Polsce. Trudno uwierzyć, ale często szkolą się (za pieniądze podatników), jak informacji nie udostępniać.

Zdjęcie: Fundacja Wolności
Dlaczego tak się dzieje?

To tylko kilka zjawisk, które pokazują, że potrzebna jest zmiana, ale nie w pojedynczych instytucjach, tylko zmiana totalna. Możemy wygrywać pojedyncze sprawy, możemy dawać ludziom siłę do działania, ale nie zobaczymy tego przełomu, który powinien już dawno się dokonać w wyniku działań naszej i innych organizacji. Dlaczego się nie dokonał? Bardzo trafnie diagnozuje tę sytuację Rafał Matyja w książce „Wyjście awaryjne”:

Skoro dostęp do cennego dobra, jakim są państwowe posady, wymaga rezygnacji z postawy obywatelskiej, to jest niemal pewne, że ten wzór zdominuje życie publiczne.

 

Dlaczego tak często po wyborach czeka nas rozczarowanie? Głosowaliśmy na kandydata, który zdawał się rozumieć, że władza musi być kontrolowana, ale mówił to z pozycji obywatela. Wygląda na to, że w Polsce wciąż nie można być jednocześnie rządzącym i obywatelem i dotyczy to zarówno stanowisk centralnych, jak i tych w samorządach. No chyba że pozostajemy w opozycji, wtedy idea kontroli władzy staje nam się bardzo bliska. Niestety taki mechanizm wykształcił się zaraz po transformacji.

Nie tylko poprzez traktowanie administracji i spółek jako prawowitego łupu zwycięzcy, który może zagarnąć go po wyborach bez stosowania jakichkolwiek zobiektywizowanych mechanizmów selekcji. Także poprzez zużywanie tych zasobów, których odbudowa jest niezwykle trudna: zaufania do instytucji, zdolności do współpracy ponad podziałami, pozycji międzynarodowej czy publicznych środków finansowych.

Zdaniem Matyi od ponad dekady polityka zamiast umacniać, osłabia państwo i żywi się coraz ostrzejszymi podziałami. Łatwiej jest zarządzać konfliktem niż próbować budować porozumienia ponad podziałami. Pierwszym krokiem do zmiany jest przywrócenie obywatelom krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, tak aby mogli realnie ocenić skutki decyzji rządzących. Do tego z kolei potrzebne są niezależne i rzetelne media. Nie chcemy, by w Polsce rządził brak zaufania władzy do obywateli. Chcemy Polski, w której otwarcie dyskutuje się o problemach, słucha oponenta i spiera, szukając argumentów, a nie stara się go zakrzyczeć. Chcemy kraju, w którym politycy ufają ludziom i pokazują im, jaki jest stan państwa i jak sami rządzą, a problemy rozwiązuje się wspólnie. Bo wszyscy odpowiadamy za Polskę.

Plan

I choć mam poczucie, że nie byliśmy w stanie zapobiec takiemu rozwojowi wypadków, to możemy to zmienić. Wprawdzie Matyja jest pesymistą, niewierzącym, by jakikolwiek ideał był możliwy do spełnienia, to jednocześnie pisze:

Historia nie uczy fatalizmu. Przeciwnie, pokazuje jak jednostkowe działania są w stanie odwracać nieuchronne wydawałoby się trendy.

I my właśnie chcemy te trendy odwrócić, nasz Program na lata 2018-2020, to taki właśnie plan na rozpoczęcie zmiany totalnej. Wchodząc z tematem jawności wszędzie tam, gdzie patrzy się na nią z niechęcią – czy to do spółek skarbu państwa, czy partii politycznych, chcemy pokazać, że innej drogi nie ma, jeśli chcemy państwa dobrego i naprawdę demokratycznego. My jako obywatele też jesteśmy za to państwo odpowiedzialni i naszym obowiązkiem jest sprawdzanie, czy wybrani przez nas politycy nie działają na jego szkodę. Na razie bardzo nam się to zadanie utrudnia.

Zdaniem Matyi znaleźliśmy się na granicy epok i stary system się rozpada, ostatecznie dobity zarówno poprzez wydarzenia w kraju, jak i trendy ogólnoświatowe. Albo wykorzystamy moment do stworzenia naszej narracji, pokonania klientelizmu, budowania zaufania władzy do obywateli, albo zostanie tak, jak jest. A jak jest? Matyja pisze:

Elita, która przez ostatnie ćwierć wieku kształtowała nasze wyobrażenie o sferze publicznej, nie wierzyła, że za słabość państwa można zapłacić wysoką cenę, (…) doceniała bierność, konformizm, uległość wobec interesów władzy. Przez wiele lat tłumaczyła przy tym, że każde państwo ma wady (…) krytykowano niepotrzebne utrudnianie sobie życia wymyślonymi regułami.

Może nie mamy podstaw, aby się tak ostro wypowiadać, ale na pewno osamotnienie lokalnych watchdogów, paternalistyczne traktowanie obywateli domagających się informacji i nazywanie ich „pieniaczami”, a także wiele spraw, które trafiają do naszego poradnictwa, to symptomy braku miejsca w debacie publicznej dla tych, którzy chcieli o tych regułach dyskutować.

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *