Właśnie mija 250 lat szwedzko-fińskiej ustawy o wolności prasy. To była pierwsza taka ustawa na świecie. Parlament zakazał w niej cenzury, zagwarantował dostęp do oficjalnych dokumentów i dał prawo do angażowania się w debatę publiczną.
Szwedzi i Finowie uważają, że ta ustawa dała początek nowoczesnemu społeczeństwu. To jedno z czterech podstawowych praw zapisanych w szwedzkiej Konstytucji, która wymienia prawo do wolności poszukiwania informacji, organizowania demonstracji, tworzenia partii politycznych i wolności religii.
Wolność prasy i prawo do informacji od 250 lat są traktowane jako jedno prawo. Bez informacji trudno bowiem obywatelowi ukształtować swoją opinię. Miejsce wśród czterech najbardziej fundamentalnych praw szwedzkiej demokracji pokazuje, jak kluczową rolę prawo do informacji odgrywa w budowaniu silnego i zdrowego państwa. Wiedza o tym, jak działają władze, możliwość oceny i wypowiadania się w tej sprawie – czy to w prasie czy na ulicy, możliwość wywierania wpływu na władze poprzez polityczne zaangażowanie i równość gwarantowana przez wolność religii, tworzą cztery filary systemu demokratycznego.
Każda wolność i każde prawo są ważne. Dla nas oczywiście prawo do informacji wiedzie prym. Z okazji obchodów 250 lat położenia fundamentów dobrego państwa przez naszych północnych sąsiadów, wracamy do debaty, którą zorganizowaliśmy w tym roku w Polsce. Rozmawialiśmy o instrumentach pozyskiwania informacji przez dziennikarzy. Niewątpliwie bowiem dyskusja w naszym kraju na ten temat nabiera rozpędu. Temat, poruszany niegdyś nieśmiało, teraz stanowi jedną z poważniejszych kwestii. Świadczyć o tym może zaproszenie nas do napisania artykułu dla opiniotwórczego środowiskowego pisma Press (Złap, trzymaj, kąsaj – numer z listopada 2016 roku).
Z jednej strony mamy zatem kryzys na rynku medialnym – i ideowy, i finansowy. Z drugiej mamy opór władzy przed dopuszczaniem dziennikarzy do informacji. Instytucje i firmy państwowe wybierają, komu udostępnią informację (Interweniujemy! Niedopuszczalny bojkot dziennikarzy przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych), a w Sejmie dostęp dziennikarzy do polityków jest utrudniany i planuje się dalsze ograniczenie swobody poruszania się przedstawicieli mediów w budynkach parlamentu.
Gdy patrzymy na Szwedów, nie możemy nie zauważyć, że w Polsce powodem do zmartwienia jest nie tylko kwestia jawność i związanej z nią odpowiedzialności władzy, ale też zmiany w ustawie o zgromadzeniach, które ograniczają wolność wyrażania poglądów przez każdego i każdą z nas, na rzecz wyrażania stanowiska reprezentowanego przez władzę. Smutne to dni dla naszej demokracji i smutne także dla nas, jako organizacji. Bo to właśnie do skandynawskich standardów otwartości chcieliśmy dążyć. Wciąż jednak pozostajemy w poczuciu, że długa tradycja jawności i wolności daje państwu siłę. I my na tę siłę chcemy pracować.
A Szwedom i Finom życzymy wszystkiego najlepszego!
Obejrzyjcie i pomyślcie, jak jest teraz w Polsce. Pomyślcie też o ostatnich zmianach ustaw, w tym o dzisiejszej zmianie ustawy o zgromadzeniach.
Szwedzko-fiński przykład ze swoimi czterema filarami konstytucyjnymi jest całkiem niezłym przewodnikiem do diagnozy naszej polskiej demokracji.
Szwedzka ustawa w języku angielskim.
“Freedom of information (FOI) is a human right.”
Skąd oni tam, na peryferiach Europy , to wiedzą?
Nad Wisłą przecie, pomimo mody na angielszczyznę i szpikowania polszczyzny anglicyzmami w miarę i ponad miarę ta prawda, się nie “przyżyła”.
Tak przynajmniej dowiedzieć się można z uzasadnień wyroków SA i “produkcji” nauki polskiej.
W tej sytuacji trudno oczekiwać iż polska administracja będzie to wiedziała i stosowała (chociaż jej liczni reprezentanci, angielskiego znajomość chętnie pokazują) .