Dzisiaj przed południem Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik przedstawili założenia ustawy o jawności życia publicznego na konferencji opatrzonej hasztagiem #jawność. Ale czy na pewno o jawność chodzi?
Projektowana ustawa o jawności życia publicznego ma zastąpić:
- ustawę o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcję publiczne,
- ustawę o lobbingu,
- ustawę o dostępie do informacji publicznej.
Zapowiadana ustawa miałaby wprowadzić m.in.:
- ochronę sygnalistów (osób, które, pracując w instytucjach publicznych, informują o nieprawidłowościach i tym samym narażają się na negatywne konsekwencje w pracy),
- obowiązek wprowadzania w jednostkach publicznych procedur antykorupcyjnych,
- ujednolicenie zasad i formularza składania oświadczeń majątkowych przez osoby do tego zobowiązane,
- regulacje dotyczące lobbingu w procesie stanowienia prawa także na szczeblu lokalnym (w samorządach),
- rozszerzenie zakazów pełnienia funkcji w spółkach prawa handlowego przez osoby pełniące funkcje publiczne,
- obowiązkowy rejestr korzyści,
- w przypadku tymczasowego aresztowania wójta/burmistrza/prezydenta miasta jego obowiązki pełniłby komisarz wyznaczony przez Prezesa Rady Ministrów, a nie jak dotychczas – zastępca,
- uregulowanie dostępu radnych do umów cywilnoprawnych zawieranych przez spółki, których właścicielem jest gmina, miasto, powiat bądź województwo samorządowe (trudno wskazać w czym obecnie istnieje problem – skoro już dziś mają dostęp do takich umów),
- wprowadzenie klauzul niekaralności w korupcji sportowej i menadżerskiej w przypadku, kiedy osoba wręczająca łapówkę sama zawiadamia organy ścigania, zanim te organy dowiedzą się o przestępstwie.
Jak widać, zapowiada się bardzo dużo zmian, które mają być objęte jedną ustawą.
Jednak co z tej ustawy wynika dla jawności?
Zapowiada się poszerzenie katalogu informacji, które każdy urząd będzie musiał obligatoryjnie opublikować – dojdą min. wydatki ze środków publicznych dokonywanych przy użyciu służbowych kart płatniczych czy rejestry umów. To dobry pomysł. Jednakże z punktu widzenia jawności korzystniejszy byłby rejestr wydatków.
Zapowiada się w projekcie nakaz publikowania informacji o umorzeniach/ulgach w spłacie zobowiązań podatkowych. Na marginesie warto wskazać, że obowiązek podawania tych informacji do publicznej wiadomości wynika obecnie z art. 37 ust. 1 pkt 2 lit. 7 ustawy o finansach publicznych.
Dobrym pomysłem jest także skrócenie maksymalnego (wydłużonego) terminu udostępnienia informacji z 2 miesięcy do miesiąca. Przy założeniu, że pozostanie podstawowy czas do udostępnienia – bez zbędnej zwłoki do 14 dni. Rzecz jednak w tym, że aby wprowadzić te zmiany, nie trzeba uchylać ustawy o dostępie do informacji publicznej i nie trzeba zastępować jej inną.
Wystarczyłaby zmiana art. 6 ust. 1 w zw. art. 8 ust. 3 zdanie pierwsze obecnie obowiązującej ustawy. Zastępowanie obowiązującej ustawy nową jest bez sensu i rodzi pytania o celowość takiej regulacji. Diabeł tkwi w szczegółach – może oprócz rozwiązań na pierwszy rzut oka korzystnych chodzi o “przemycenie” regulacji niszczących jawność? Jedną taką zmianę już widać.
Olbrzymie zagrożenie – dopóki nie zapłacisz, nie otrzymasz informacji
W dokumencie, opublikowanym na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (Ustawa o jawności życia publicznego. Główne założenia) możemy znaleźć więcej szczegółów o projektowanych zmianach. Możemy przeczytać m.in. że w przypadku wniosków, których realizacja wiązałyby się z poniesieniem przez organ kosztów – informacja publiczna będzie udzielana po ich uregulowaniu. Jest to bardzo istotna zmiana istniejących rozwiązań. Obecnie jest tak, że adresat wniosku o udostępnienie informacji może obciążyć osobę wnioskującą kosztami, ale niezależnie od tego po upływie 14 dni od poinformowania o tym fakcie informacja zostaje udostępniona, chyba że wniosek zostanie wycofany.
Gdyby projektowane zmiany weszły w życie, groziłby to praktycznym końcem jawności. Jeżeli organ nie chciałby udostępnić informacji, nakładałby opłatę. Z opłatą możemy się nie zgodzić i iść do sądu, ale to może być na rękę urzędowi, bo oznacza ok. 3-letnie spory sądowe. Zatem nałożenie opłaty mogłoby stać się nie instrumentem obciążenia wnioskodawcy realnymi kosztami realizacji nietypowego wniosku lecz instrumentem do nieudostępniania informacji lub znacznego, kilkuletniego przedłużania postępowania.
Nasze wnioski i pytania:
- Raptem cząstka wprowadzanych regulacji dotyczyć będzie jawności – dlaczego więc takim tytułem opatrywać ustawę?
- Dlaczego nowa ustawa ma uchylić dotychczasową ustawę o dostępie do informacji publicznej, a nie tylko wprowadzać w niej pewne zmiany? Zmiany dot. informacji, które miałyby być obowiązkowo publikowane w BIP-ie są dobre, ale po co zmieniać całą ustawę?
- To samo dotyczy skrócenia maksymalnego terminu zrealizowania wniosku z 60 dni do 30 dni.
- Skoro faktycznie ustawa ma łączyć i ujednolicać, dlaczego nie zakłada się uchylenia ustawy o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego i przyjęcie względniejszych rozwiązań (za sprawą przede wszystkim prostszej procedury)?
- Uzależnienie udostępnienia informacji od uiszczenia uprzednio opłaty jest olbrzymim zagrożeniem dla jawności i stanowić będzie doskonały instrument dla urzędów, które nie chcą udostępnić informacji, żeby tego faktycznie nie uczynić lub co najmniej przedłużyć sprawę o kilka lat.
Czy za pozytywnie zapowiadającymi się zmianami kryją się regulacje ingerujące w jawność (tak jak zapowiedź zmiany skutków nakładania opłat). Mariusz Kamiński zapowiedział, że planowane jest wejście w życie ustawy w kolejnym roku kalendarzowym. Zarazem deklarował poddanie projektu ustawy pod rzetelne konsultacje społeczne. Do końca roku nie zostało zbyt wiele czasu, więc można się obawiać, że albo prace legislacyjne będą rozciągnięte w czasie, albo ucierpią na tym konsultacje społeczne. Obawiamy się tego drugiego.
Wysłaliśmy do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów następujący wniosek:
Dobre dzialanie.
I to będzie dobry test rzeczywistych ich intencji .
Odpowiedzialność karna za nieudostępnienie informacji publicznej ZNIKA.
O to im chodzi, też.
Nie, zostaje. Art. 73
jasne, mają kilka takich miast nie do zdobycia, więc…. wystarczy, że będzie podejrzenie, a już wsadzą swojego komisarza i z głowy! Gnoje