Rozmowa z Alicją Matwiejczuk, uczestniczką tegorocznej edycji Szkoły Inicjatyw Strażniczych*, działaczką społeczną, aktywistką, przez wiele lat związaną zawodowo z walką o prawa człowieka. Ośnianką od zawsze. Zauroczoną pięknem lubuskich jezior, rzek, mokradeł i lasów. Założycielką fundacji w Wielkiej Brytanii, Polish Community Centre Cooltura oraz Organizacji Młodzieżowej Kameleon. Współzałożycielką Stowarzyszenia Leubuzzi, skupiającego się na walce o środowisko oraz szeroko pojęte prawa człowieka.
Martyna Bójko: Jak zaczęła się Twoja walka o jezioro, nad którym mieszkasz?
Alicja Matwiejczuk: Kilka lat temu, podczas wichury, zginął tragicznie mój tata. W Ośnie Lubuskim pozostał pusty dom i wiedzieliśmy, że pozostawiony bez opieki popadnie w ruinę, a nie chcieliśmy go sprzedawać. I tak moje serce, ponownie wróciło do Ośna, do domu nad jeziorem. Ośno Lubuskie to pięknie położone miasto otoczone jeziorami i lasami, dlatego nietrudno było tu wrócić po latach emigracji. W Wielkiej Brytanii, do takiego lasu, jaki teraz mam za drzwiami, musiałam jechać kilka godzin. To też mi uświadomiło, jak cenny obszar mamy tu na miejscu. Piękne jeziora, bogate mokradła, cudne strumyki i woda mineralna w kranach. Na początku nic nie wskazywało na to, że jeśli chcę, by to miejsce wciąż tak wyglądało, będę musiała zaangażować się w jego obronę i stanę się „specjalistką” od jezior i wody w ogóle.
Od czego się zaczęło?
Zorientowałam się, że w jeziorze Reczynek nieopodal mojego domu bardzo opada stan wód. Brakowało w nim nawet 5 metrów wody od brzegu. Pamiętałam też Ośno jako miejsce ze świetną wodą pitną – mieliśmy w kranach wodę mineralną. A teraz zdarza się, że jeżdżą beczkowozy, bo woda czasowo staje się niezdatna do picia.
Ale takim bezpośrednim impulsem do działania było jedno wydarzenie. W grudniu 2019 roku zadzwonił do mnie znajomy i powiedział – Przyjeżdżaj, bo ktoś spuszcza wodę z jeziora Kocioł. To nie to jezioro, nad którym stoi mój dom, ale sąsiednie. Okazało się, że burmistrz z ekipą z zakładów komunalnych rozbili urządzenie wodne (inaczej przepust) i spuścili ok. 80 cm wody z jeziora. Kiedy zapytałam burmistrza (na którego zresztą głosowałam), dlaczego to robi, nakrzyczał na mnie, że to jest jego jezioro i może robić, co chce. I wtedy zaczęłam temat drążyć, bo coś wyraźnie mi nie pasowało.
A czy wiesz, dlaczego on tę wodę spuszczał?
Do dziś nikt tego nie wie. Oficjalna wersja jest taka, że trzeba było naprawić to urządzenie wodne, choć nie ma żadnego dokumentu potwierdzającego, że wymagało ono naprawy. Wielu mieszkańców, ale też eksperci, podejrzewają, że chodziło o zasilenie wodą stawów hodowlanych, które są po drugiej stronie ulicy. To są sztuczne stawy dla karpia, które powstały w miejscu torfowisk. Są bardzo płytkie, a dno jest ciemne, przez co woda szybko z nich paruje. Utrata wody w okolicy jest przeogromna przez to, że źródła, które wcześniej zasilały mokradła, a te jeziora, teraz zasilają stawy hodowlane. Wpływają do nich czyste, wypływają mocno zanieczyszczone.
Mówiłam już, że mieliśmy kiedyś w Ośnie świetną wodę pitną. To niestety przeszłość. Stawy hodowlane, osuszanie mokradeł i niszczenie torfowisk, negatywnie wpływa na naszą wodę pitną, zdarza się, że nie możemy nie tylko pić wody z kranu, ale nawet w niej się myć. Moim zdaniem tu zawiodły instytucje, który powinny kontrolować, czy takie inwestycje, jak te ogromne stawy, nie odbiją się na ekosystemie. Zostały również przekopane koryta naszych rzek z krystalicznie czystą woda i przekierowane do stawów. Przecież właściciel musiał uzyskać na to zgody. Kto je wydał?
U kogo szukaliście pomocy?
Dosyć szybko przekonaliśmy się, że na pomoc polityków nie możemy liczyć, choć Ośno Lubuskie ma swojego posła z partii Zieloni. Dlatego zaczęłam szukać specjalistów, którzy pomogliby zgłębić temat ochrony naszych jezior. Trafiłam na Artura Furdynę, który walczy o rzeki. To on jako pierwszy sprawdził, jak wygląda sytuacja w Ośnie. Okazało się, że część jezior, będących wcześniej wodami płynącymi, została zakwalifikowana jako wody stojące. Laik nie wie, o co chodzi, ale różnica jest zasadnicza – kiedy są wody płynące, jezioro należy do skarbu państwa. Jezioro ze stojącymi wodami można nawet sprzedać. Okazało się, że z map w ostatnich latach zniknęły rzeczki, które wpływały do tych jezior, choć wciąż tam są.
A jak było z tą rzeczką, która zaczęła nagle wpływać do stawów hodowlanych, zmieniono jej koryto?
Tak. Zrobiłam nawet fajne zdjęcie – wygląda na to, że przy przekopywaniu zepsuła im się koparka i została tam na wiele lat. Kiedy zaczęliśmy publikować te zdjęcia, została rozkręcona i zniknęła.
Mówiąc my, masz na myśli jakąś grupę?
Tak, to są w zasadzie dwie grupy nieformalne. W każdej jest po kilka osób. Z doskoku angażują się również inni, m.in. właśnie Andrzej Furdyna, który robił nam ekspertyzy. W nasza sprawę jest również zaangażowany zespól profesora Wiktora Kotowskiego oraz Centrum Ochrony Mokradeł. Wszyscy są zgodni, że jeśli chodzi o problemy z wodą w Ośnie, to są one spowodowane złą gospodarką miasta – przede wszystkim osuszaniem terenów pod inwestycje.
Ile czasu w Ośnie rządzi ten burmistrz?
Burmistrzem jest od 2006 roku, ale w urzędzie pracuje na różnych stanowiskach od 30 lat. Proces, który doprowadził do spadku jakości wody pitnej, rozpoczął się w 2008 roku. Właśnie wtedy stawy hodowlane, które powstały na terenie torfowisk, zaczęły otrzymywać niezbędne pozwolenia.
A co byś poradziła osobom, które są również zaniepokojone stanem wód w ich okolicy i chcieliby się temu bliżej przyjrzeć?
Trzeba najpierw sprawdzić stan prawny. W pierwszej kolejności warto zajrzeć do BIP-u, a jeśli czegoś w nim nie znajdziemy, wysyłamy wnioski o informację, np. dotyczące tego, czy interesujące nas zbiorniki to wody płynące czy stojące.
W naszym przypadku ważna okazała się wizyta w terenie, sprawdzenie, jak to wygląda naprawdę.
A potem nie zaszkodzi porównać to, co zobaczyliśmy, z mapami (u nas było inaczej na mapie i w terenie). Można też poprosić Wody Polskie o dostępne ekspertyzy i poinformować je o tym, co nas niepokoi.
U nas na przykład okazało się, że Wody Polskie wydały w sprawie dwie różne opinie. W jednej jest napisane, że w jeziorze Kocioł brakuje minimum 80 cm wody w pionie. A w kolejnej opinii czytamy, że jeżeli woda w jeziorze będzie wysoko, to zaleje pola. Tylko że tak było od zawsze, że te pola były zalewane, od niedawna komuś to zaczęło przeszkadzać. Warto też porozmawiać z innymi mieszkańcami, na przykład osobami starszymi, które widzą zmianę w czasie. Czy pamiętają rowy, przepusty itd. Widać pewien trend w miejscach, gdzie tereny są cenne, by je osuszać i sprzedawać pod inwestycję.
Co Wam się udało dzięki drążeniu tematu?
Udało nam się zablokować budowę domów na torfowisku, które jest częścią jeziora. Niestety nie wiemy, czy na stałe. To nie tylko degraduje środowisko, ale też nie jest bezpieczne. Jak wskazuje wiele naukowych publikacji, w czasie osuszania mokradeł uwalniamy szkodliwe substancje, które się w nich gromadzą. To trochę jak budowanie domu na bombie. A przecież można to inaczej rozwiązać, jeśli już koniecznie trzeba coś zbudować – na przykład zbudować dom na palach.
Z jeziorem Reczynek jest też taki problem, że źle wykonana kanalizacja często wybija i wszystko spływa do jeziora. Co ciekawe, woda pobierana z miejskiego kąpieliska do badania ma zawsze doskonałą jakość, a mimo to w zeszłym roku padło 7 młodych łabędzi. Nie udało nam się ustalić przyczyn. Wiemy na pewno, że nie zginęły od haczyków, żyłek, chleba czy też innej ptasiej choroby. Niestety ze względu na daleko posunięty rozkład ciał ptaków nie można było zrobić badań toksykologicznych.
A kto zabiegał o te badania?
Ja zgłosiłam sprawę do Powiatowego Inspektora Weterynarii i prosiłam, by takie badania zrobić. Udało się wyłowić do badań dwa łabędzie, bo pozostałe w tajemniczych okolicznościach ginęły, jakby komuś zależało, by ich nie przebadać i nie odkryć tajemnicy ich śmierci. W ogóle zniknęło dużo ptactwa, które było wokół jeziora.
Mamy za to ścieżkę rekreacyjną – rowerowo – pieszą. Przy okazji jej budowy obniżono przepusty, obniżając poziom wody w jeziorze. Podejrzewamy, iż chciano pod pretekstem budowy ścieżki obniżyć poziom jeziora, by łatwiej szło później osuszanie okolicznych mokradeł. Budowa ścieżki była podzielona na dwa etapy. Przy pierwszym poziom wody jeszcze jakoś się trzymał. Drugi etap prowadził przez mokradła. Zamiast zbudować pomost na palach, zrobiono nasyp, odgradzając część mokradeł od jeziora. W zasadzie oddzielono część jeziora, bo mokradła są jego częścią. Teraz jezioro zasila te mokradła w nikłym procencie.
Poza tym od jakiegoś czasu Reczynek jest zakwalifikowany jako jezioro z wodą stojącą, czyli można je nawet sprzedać. Na pewno zwiększył się teren na potencjalne inwestycje i być może między moim domem a jeziorem zrobi się miejsce na kolejne działki, a tym samym wykupienie całego jeziora stanie się bardzo atrakcyjne. Widać, że linia brzegowa się przesuwa. Drzewa, które kilka lat temu rosły równo z linią brzegową, są teraz odsunięte od niej o kilka metrów.
Jak chcecie skutecznie uratować jeziora przed wysychaniem?
Ciągłym nagłaśnianiem tematu i zdobywaniem sojuszników. Kiedyś ratunku dla naszych jezior szukałam u polityków. Byłam w partii Zieloni, współorganizowałam kampanię wyborczą Tomasza Aniśki. Został posłem i teraz nie jesteśmy w stanie zaangażować żadnego polityka w tę sprawę – Macie swojego posła, niech on coś z tym zrobi – słyszymy. Tymczasem on nic nie chce zrobić.
Jak patrzysz na to swoje zaangażowanie w kampanię?
Jestem bardzo rozczarowana. Nie miałam ochoty angażować się w politykę, ale uznałam, że jeśli Aniśce uda się zostać posłem, skuteczniej zawalczymy o ochronę jezior. Kiedy okazało się, że nie możemy liczyć w tej sprawie na pomoc posła z Ośna i partii Zieloni, odeszłam.
Co jeszcze Wam się udało poza zablokowaniem budowy osiedla na torfowiskach?
Jezioro jest w lepszym stanie, widzimy, że sprzeciw i nagłaśnianie ma sens. Kiedy nagłośniliśmy sprawę złej jakości wody pitnej, burmistrz zdecydował o powstaniu stacji uzdatniania wody, choć nie wycofał się z twierdzenia, że woda jest wciąż świetnej jakości.
A jak wygląda współpraca z lokalnymi radnymi?
Współpracujemy z trzema radnymi, ale ich głos nie ma żadnego znaczenia, bo burmistrz ma większość. Ale cieszymy się, że mamy ich poparcie, ten układ w radzie nie jest przecież wieczny.
Jak teraz, w kontekście tego, co dzieje się z Odrą, postrzegasz to, co robicie?
Każdego dnia jesteśmy nad Odrą i monitorujemy, co się dzieje z rzeką. Uczestniczymy w spotkaniach, bo ta katastrofa dotyka również nas. Ośno jest w zlewni Odry, a to oznacza, że katastrofa ekologiczna na tej rzece może mieć wpływ również na nasze wody.
Kilka dni temu stanęłam nad jeziorem, spojrzałam w toń wody, na ryby, które pływały pod powierzchnią, skubiąc roślinność, przyglądałam młodym łabędziom i kaczkom. Nad jeziorem krążyła kania ruda… Pomyślałam, że warto było znosić te wszystkie prześladowania, lincze i hejty. Gdybyśmy te kilka lat temu nie podjęli walki, to dziś w Reczynku byłaby taka sama sytuacja, jak w Odrze. Ścieki nadal wpływałyby do jeziora, a ludzie kąpaliby się w fekaliach. Przy tych temperaturach oraz braku opadów deszczu, jezioro by umarło.
Walka o wodę pitna to priorytet. Szczególnie, iż doświadczamy suszy, której nie odnotowano w Europie od 500 lat. Ośno Lubuskie ma wyjątkowe usytuowanie i możliwości. Może być rezerwuarem wody pitnej dla mieszkańców, ale również i okolicy. Trzeba jednak o to zadbać. Nie osuszać mokradeł, nie spuszczać jezior, nie zatruwać rzek.
Dziękuję za rozmowę!
*Szkoła Inicjatyw Strażniczych organizowana jest w ramach projektu “Szkoła Inicjatyw Strażniczych – 2 regiony”. Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.
„oraz szeroko pojęte prawa człowieka.”
jakie są te szeroko pojęte prawa.
Czy są to wszystkie prawa wymienione w Powszechnej Deklaracjj Praw Człowieka ?
Czy może tylko jakaś ich część „szeroko pojęta”?
A może są to jakieś prawa przez tylko kogoś nazywane prawami człowieka?
Czy bohaterka tego artykułu może na te pytania odpowiedzieć ?