Ustawowa wolność słowa – felieton

Emax, CC BY-SA 3.0

Co proponuje projekt ustawy o ochronie wolności słowa? Pierwsze skojarzenia to czasy świetności Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli PRL.

Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało wczoraj tekst długo zapowiadanej ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych [LINK]. Już pojawiły się pierwsze analizy poszczególnych zapisów [LINK], a lada moment przeczytamy kolejne. Proponuję jednak, by na samym początku zrobić duży krok do tytułu i popatrzeć na całą sprawę z szerszej perspektywy.

Podstawą działania społeczeństwa obywatelskiego jest wolność wyrażania poglądów i dostęp do informacji. Patrząc na zagadnienie historycznie, gdy ktoś głośno mówi o zagwarantowaniu wolności mediów, często okazuje się, że chodzi o coś zupełnie przeciwnego.

W PRL, w art. 71 konstytucji gwarantowano obywatelom wolność słowa, druku, zgromadzeń, wieców, pochodów i manifestacji. Mimo takich zapisów o prawdziwej wolności słowa decydowały następujące instytucje::

  1. Centralny Urząd Radiofonii – później przemianowany na Komitet ds. Radia i Telewizji, tzw. Radiokomitet, 
  2. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPiW),
  3. Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza Prasa–Książka–Ruch.

Po latach historycy nazywają je filarami propagandy. Kiedyś wydawanie prasy, ale także publikowanie plakatów, ogłoszeń, zawiadomień itd. kontrolował Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Pilnował, by nie godzono w ustrój państwa, uprawiał propagandę wojenną czy walczył z naruszaniem prawa oraz stał na straży dobrych obyczajów. 

Upubliczniony dziś projekt ustawy wbrew swojej nazwie wprowadza podobne regulacje i rozwiązania.

Dekret z dnia 5 lipca 1946 r. o utworzeniu Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (Dz.U. 1946 nr 34 poz. 21) 

Projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych

Ustawodawca przekonuje, że celem proponowanej regulacji jest lepsza ochrony wolności i praw człowieka w serwisach społecznościowych, z których korzystamy. Serwisach, które przybierają bardzo różną formę – bywają gazetą, telewizją czy słupem ogłoszeniowym. Ustawa definiuje, publikowanie jakich treści jest przestępstwem, jest bezprawne bądź szerzy dezinformację, czyli dokładnie określa, co wolno, a czego nie wolno obywatelom publikować. Ustawa zakłada również powołanie do życia Rady Wolności Słowa – nowy organ administracji publicznej, który ma “stać na straży przestrzegania przez internetowe serwisy społecznościowe wolności do wyrażania poglądów, pozyskiwania informacji, rozpowszechniania informacji, wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych oraz wolności komunikowania się”.  Brzmi niewinnie? Cofnijmy się o krok i popatrzmy na projekt ustawy z dalszej perspektywy.  Niezależnie od tego, kim będą lub nie będą członkowie i członkinie takiego organu, zawsze będziemy mieć do czynienia z sytuacją, w której to państwo będzie decydowało o tym, co wolno nam wyrażać, o czym wolno lub nie wolno nas informować. 

Abstrahując od różnicy technologicznej pomiędzy czasami dzisiejszymi, a tym jak media funkcjonowały w PRL, trudno nie dostrzec rzucających się w oczy analogii:

  1. Przedstawiony projekt ustawy tworzy nieosadzony w Konstytucji organ do ochrony wolności słowa – takie już mamy, podobnie jak inne gwarancje dostępne choćby w ratyfikowanych konwencjach i traktatach.
  2. Organ będzie regulował przepływ informacji i sterował debatą publiczną prowadzoną w mediach społecznościowych, czyli miejscu, gdzie ona przede wszystkich obecnie się toczy. 
  3. Organ będzie decydował o tym, co jest zgodne z dobrymi obyczajami lub wprowadza w błąd opinię publiczną.

Wracając do instytucji, które w PRL czuwały nad wolnością słowa (Radiokomitet, GUKPPiW, RSW Prasa-Książka-Ruch) łatwo o kolejne porównanie. Każda z nich kontrolowała inne obszary komunikacji – odpowiednio radio i telewizję, publikacje i wydawnictwa, wydawanie prasy, zaplecze materiałowe Ta trójca budzi dziś oczywiste skojarzenia z propagandą i cenzurą.  

Zastanówmy się,  dokąd obecnie zmierzamy. Przekaz radiowo-telewizyjny został już podporządkowany władzy za sprawą przejęcia mediów publicznych. Wydawaniem prasy zajmie się niebawem państwowy Orlen, który przejmuje Polska Press. Dwa z trzech obszarów są już częściowo podporządkowane władzy. Dostęp do surowców takich jak papier czy druk nie jest już tak ważny jaki kiedyś. Dziś publikujemy głównie cyfrowo. Do przejęcia zostają więc media społecznościowe – i o nie władza będzie walczyć. 

Czytając opublikowany projekt ustawy, nietrudno zauważyć, że władza czyha na kolejną sferę wolności wypowiedzi, dostępu do informacji, wolności debaty publicznej. I choćby w każdym zdaniu tego projektu dopisać, jak ważna jest wolność słowa i jak bardzo będzie chroniona, powstanie Rady Wolności Słowa to kolejny krok w stronę tego, co już kiedyś było – zastąpienia wolności słowa cenzurą i propagandą. 

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

  1. Bełkot i tępa propaganda

    Ciekawe, czy nie ocenzurujecie mojego komentarza. To co wsypuje tu autor pseudofelietonu Marzena Błaszczyk jest przykładem tępej propagandy.
    ***
    Z zapisu, że organ miałby “stać na straży przestrzegania przez internetowe serwisy społecznościowe wolności do wyrażania poglądów, pozyskiwania informacji, rozpowszechniania informacji, wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych oraz wolności komunikowania się”
    ***
    w żaden sposób nie wynika propagandowy bełkot który publicznie tu zamieściliście, tzn. że rzekomo “Organ będzie regulował przepływ informacji i sterował debatą publiczną, będzie decydował o tym, co jest zgodne z dobrymi obyczajami lub wprowadza w błąd opinię publiczną”.
    ***
    Z tego, że ktoś będzie stać na straży WOLNOŚCI wyrażania poglądów, pozyskiwania informacji, rozpowszechniania informacji, w żaden sposób nie można wyprowadzić tego bełkotu, że będzie to regulowanie przepływu informacji, sterowanie debata publiczną itd.
    ***
    Zaiste że w tej swojej tępej propagandzie nie zająknęliście się (piszę w liczbie mnogiej, bo ktoś zezwolił na publikację tego bełkotu i opublikował to na waszym Facebooku) ani słowem na temat skandalicznych cenzorskich praktyk portali społecznościowych a także właścicieli profili, w tym profili władzy np. rządowych i samorządowych, nie wspominając o cenzorskich praktykach firm, prasy, brukowców i celebrantów.
    ***
    Zamiast przyjrzeniu się temu problemowi swój bełkot ograniczyliście do absurdalnych wywodów na temat PRL.
    ***
    Co więcej w swojej hipokryzji i zakłamaniu nie wspomnieliście nic o waszych własnych pretensjach i żalach że profile burmistrzów, gmin, prezydentów miast itd, cenzurują obywateli.
    ***
    Milczeliście o tym, bo inaczej wasza tępa propaganda nie nabrała by takiego skrajnie stronniczego i negatywnego wybrzmienia.
    ***
    To, że sami poza tępa i bezmyślna krytyką nie jesteście zaproponować nic w zamian, żadnej poprawki, alternatywy – mimo, że wcześniej sami mieliście tu pretensje do cenzury – dowodzi tym dobitniej, ze nie o żadne dobro wam chodzi, nie o żadną sprawiedliwą krytykę, o konstruktywnych postulatach nie wspominając. Chodzi wam wyłącznie o dezinformację i tępą propagandę.
    ***
    Na marginesie macie chyba ludzi za idiotów, jeżeli myślicie, że łykną jak pelikany te propagandową papkę, którą ich tu raczycie.

  2. mosiek

    belkot i zdradziecka obca Polsce peopaganda

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *