Coraz bardziej podziwiam PPSN Małgorzatę Manowską za chęć pogrzebania przepisów dotyczących jawności życia publicznego. Po co nam ustawa o dostępie do informacji publicznej czy przepisy dotyczące jawności oświadczeń majątkowych, skoro w najlepszym razie możne powiedzieć, że działają „mocno średnio”? Skoro ta jawność i tak jest pozorna, to może faktycznie lepiej nie udawać, że wszystko gra i rękami Trybunału kiedyś Konstytucyjnego „uwalić’ fasadowe regulacje prawne?
Po wniesieniu w 2021 r. do Trybunału wniosku o uznanie za niezgodne z Konstytucją wybranych (szeroko) przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej przyszedł czas na walkę z jawnością oświadczeń majątkowych sędziów.
Jak stwierdzono w informacji na stronie Sądu Najwyższego, Małgorzata Manowska chciała już od dłuższego czasu ratować sędziów wszelkich sądów przed tym, by opinia publiczna mogła zapoznać się z ich stanem majątkowym. Śmiałości dodał jej ponoć wyrok TK również z 2021 r., w którym tenże uznał, że ujawnianie majątków rodzin polityków (w tym dzieci), jest niezgodne z Konstytucją.
W międzyczasie jeszcze część sędziów TK dała jasno do zrozumienia, że ta jawność – szczególnie jeśli dotyczy ich samych – też jest dla nich nieprzyjemna. Wnieśli więc wnioski – moim zdaniem na bardzo, ale to bardzo wątpliwych podstawach prawnych – o utajnienie ich oświadczeń majątkowych. Nawet burza medialna i zarzuty hipokryzji (bo przecież jawność majątków sędziów to flagowy projekt obozu politycznego rozdającego miejsca w Trybunale) nie zmieniły ich zdania.
A teraz na poważnie
Oczywiście sobie z tego wszystkiego żartuję. I to przez krokodyle łzy. To kolejny niepokojący sygnał od osób z kręgów związanych z władzą, że jawność ich uwiera. Przypomnę, że wniosek Prezes Manowskiej z 2021 r. – jeśli zawarte w nim argumenty podzieli Trybunał – doprowadzi do tego, że cała ustawa o dostępie do informacji publicznej zostanie wyrzucona do kosza. Jeśli natomiast Trybunał przychyliłby się do najnowszego wniosku Małgorzaty Manowskiej, to w rezultacie do kosza zostanie wyrzucony cały system oświadczeń majątkowych. Nie tylko w zakresie ujawniania majątków przez sędziów.
I ja się w sumie zgadzam, że powinniśmy tę sferę zaorać. Ale nie z tych, co we wniosków Prezes Sądu Najwyższego, powodów i po to, by równolegle budować i natychmiastowo wdrożyć nowy system oświadczeń majątkowych.
Problemem nie jest bowiem, jak wskazuje w swoim wniosku Prezes Manowska, naruszenie przepisów Konstytucji chroniących prywatność i życie rodzinne. Jestem przekonany, że mamy do czynienia z proporcjonalnym wyważeniem tych wartości z potrzebą jawności życia publicznego. Sprawą zresztą zajmował się już Trybunał Konstytucyjny. Co prawda w nieco innym kontekście. W sprawie, która zakończyła się wydaniem wyroku 6 grudnia 2005 r. (Sygn. akt SK 7/05) uznał, że powszechny dostęp do oświadczeń majątkowych radnych jest zgodny z Konstytucją. Podkreślał przy tym, że jednym z argumentów na rzecz ingerencji w prywatność reprezentantów i reprezentantek społeczności lokalnej jest to, że pochodzą oni z powszechnych wyborów, a więc m.in. mogą świadomie decydować o tym, czy godzą się w konsekwencji na ujawnienie informacji o majątku swoim i swoich współmałżonków.
Dlaczego akurat sędziowie?
Ale przecież ustawodawca nie tylko w takich przypadkach uznał, że oświadczenia majątkowe powinny być powszechnie dostępne. Za przykład może służyć chociażby oświadczenie majątkowe skarbnika gminy. Co ciekawe, we wniosku Prezes Manowskiej mowa jest tylko o oświadczeniach majątkowych sędziów. Na początku tego dokumentu możemy przeczytać, że „przedmiotem kontroli inicjowanej niniejszym wnioskiem Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego uczynił dwie grupy przepisów odnoszących się do obowiązku składania oświadczeń majątkowych przez sędziów sądów powszechnych, administracyjnych i wojskowych, sędziów Sądu Najwyższego, sędziów Trybunału Konstytucyjnego oraz asesorów sądowych.” Tymczasem kwestionowany przez nią art. 86 § 6 ustawy o ustroju sądów powszechnych przewiduje również jawność oświadczeń dyrektorów sądów. Ci również, bez wątpienia, nie pochodzą z powszechnych wyborów. Co więcej, ich wpływ na rozstrzyganie o sytuacji obywateli jest z pewnością o wiele większy niż sędziów. Zresztą należy sobie zadać pytanie, czy pochodzący z powszechnych wyborów, ale działający w pojedynkę, radny ma rzeczywiście większy wpływa na sytuację mieszkańców niż sędzia, wybrany w zupełnie innej procedurze.
Świadomie lub nie, konsekwencje uznania argumentów PPSN przez Trybunał kiedyś Konstytucyjny będą miały wpływ na jawność oświadczeń wszystkich grup zawodowych. Bo jeśli akurat sędziowie mają być wyłączeni spod reżimu przejrzystości oświadczeń, to dlaczego nie skarbnicy, dyrektorzy czy wreszcie radni?
Co zmienić?
Przede wszystkim potrzebujemy jednej ustawy określającej obowiązki w zakresie tworzenia i publikowania oświadczeń majątkowych. Obecne przepisy są rozrzucone po co najmniej kilkunastu ustawach. Dobrym dowodem potwierdzającym istnienie tego problemu jest właśnie sam wniosek PPSN. Kwestionując jawność oświadczeń majątkowych, sędziów odwołuje się do stosownych przepisów aż pięciu ustaw. W dalszym ciągu nie jest rozwiązana sprawa ujednolicenia formularzy. Mamy ponad dwadzieścia wzorów oświadczeń majątkowych. Nie mówiąc już o tym, że są one rozsiane po tysiącach stron internetowych i wciąż wypełniane ręcznie, gdy tymczasem nawet samo Centralne Biuro Antykorupcyjne przyznaje, że przez to jest w stanie dokonywać kontroli zaledwie promila złożonych dokumentów.
Krzysztof Izdebski – prawnik, członek Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, ekspert Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition. Specjalizuje się w dostępie do informacji publicznej, ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego oraz wpływie technologii na demokrację.
Komentarze