Nie(jawne) komisje etyczne

pxhere.com

Doświadczenia na zwierzętach to temat, który budzi skrajne emocje w opinii publicznej. Niewiele osób wie, że w Polsce powołane zostały organy, które mają czuwać nad ochroną zwierząt wykorzystywanych w takich doświadczeniach. Być może dlatego, że same bronią się one przed transparentnością swoich działań.

Organami, o których mowa, są lokalne komisje etyczne ds. doświadczeń na zwierzętach wraz z Krajową Komisją Etyczną ds. Doświadczeń na Zwierzętach, które mają czuwać nad ochroną zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych.

Obecnie działa w Polsce 11 lokalnych komisji etycznych, które zlokalizowane są w 9 miastach. W 2019 roku na ich finansowanie przeznaczono z budżetu państwa kwotę 762 353,20 zł. Głównym zadaniem tych komisji jest rozpoznawanie wniosków o udzielenie zgody na przeprowadzenie doświadczeń na zwierzętach, które mogą być związane z testowaniem nowych leków, szczepionek, substancji leczniczych, które mają być wprowadzone na rynek, bądź przeprowadzaniem doświadczeń w innych naukowo uzasadnionych celach. Z wnioskami takimi zwracają się zwykle uczelnie publiczne lub inne jednostki naukowe, które działają w imieniu własnym albo na zlecenie podmiotów trzecich.

Komisje etyczne pracują na posiedzeniach, które odbywają się zwykle raz w miesiącu. Członkowie lokalnych komisji etycznych otrzymują wynagrodzenie w wysokości 250 zł za udział w posiedzeniu. W skład komisji wchodzą przedstawiciele różnych dyscyplin naukowych, przedstawiciele organizacji praw pacjenta oraz organizacji ochrony zwierząt. Wśród członków komisji znajdują się też osoby, które są jednocześnie zatrudnione u wnioskodawców zwracających się o udzielenie zgody na przeprowadzenie doświadczeń na zwierzętach do konkretnej komisji. Osoby takie niejednokrotnie są też same odpowiedzialne za zaplanowanie lub przeprowadzenie doświadczenia, które oceniane jest przez komisję etyczną.

O co zapytałem?

Zasady działania komisji wzbudziły moje wątpliwości. Korzystając z prawa do informacji, postanowiłem zgłębić ten temat i skierowałem do 10 z 11 lokalnych komisji etycznych dwa wnioski o udostępnienie informacji publicznej.

W pierwszym wniosku zapytałem o skany uchwał wydawanych przez lokalne komisje etyczne między 02.01.2020 r. a 25.05.2020 r. W drugim poprosiłem o udostępnienie: 1) skanów protokołów z posiedzeń komisji za okres od 02.01.2020 r. do 10.06.2020 r. 2) informacji na temat funkcjonowania komisji w okresie stanu epidemii, w tym: czy obradują one w formie zdalnej, jakich rozwiązań używają do przeprowadzania wideokonferencji i czy zapewniają swoim członkom dostęp do komputerów, 3) informacji na temat postępowania przez komisje z danymi osobowymi, w tym: czy członkowie komisji posiadają służbowe adresy e-mail i czy prowadzą one rejestr czynności przetwarzania danych osobowych.

Czego się dowiedziałem?

Dowiedziałem się, że szybko się niczego nie dowiem. Działające dotychczas w ciszy i spokoju, bez zewnętrznego zainteresowania, lokalne komisje etyczne zostały wytrącone ze strefy komfortu. Wkrótce po otrzymaniu moich wniosków wszystkie lokalne komisje etyczne poinformowały mnie o braku możliwości rozpatrzenia ich w ustawowym, czternastodniowym terminie. Powodem miał być szeroki zakres wniosków i czasochłonność przygotowania żądanych przeze mnie informacji. Później powody te uzupełniono o powstanie po stronie komisji poważnych wątpliwości prawnych związanych z tym, czy w ogóle muszą one rozpoznawać moje wnioski, a jeżeli tak, to w jakim zakresie. Terminy przedłużane były oczywiście do maksymalnego, dwumiesięcznego okresu, przy czym niektóre z komisji w ogóle zrezygnowały ze wskazania konkretnego terminu rozpoznania wniosku, wskazując, że uczynią to niezwłocznie po otrzymaniu: „ekspertyzy prawnej”. Przewodniczący lokalnych komisji etycznych zaangażowali w sprawę rozpoznania moich wniosków Krajową Komisję Etyczną, która jest organem wyższego stopnia wobec komisji lokalnych, czyli takim, do którego trafiają ewentualne odwołania od negatywnych rozstrzygnięć lokalnych komisji etycznych.

Krajowa Komisja Etyczna wcielając się w role doradcy prawnego lokalnych komisji etycznych, podjęła uchwałę nr 26/2020 z 23.06.2020 r. w sprawie udostępnienia informacji publicznej przez komisje etyczne. Zdaniem Krajowej Komisji Etycznej duża liczna wniosków (trzy!) wymagała uzyskania wyczerpującej i wszechstronnej ekspertyzy stanu prawnego umożliwiającej rozstrzygnięcie czy i na jakich zasadach komisje zobowiązane są do ujawniania informacji. O wydanie takiej opinii Przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej zwrócił się do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W ten sposób w sprawę zaangażowany został kolejny podmiot, a wnioski, które powinny być rozpatrzone bez zbędnej zwłoki, oczekiwały na zajęcie stanowiska przez organ, którego zdanie w tej sprawie nie miało absolutnie wiążącego charakteru.

W swoim piśmie do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej wkleił m.in. treść mojego wniosku o udostępnienie informacji publicznej. We wstępie do swoich rozważań wskazał on, że pismo to jest związane:

Z wyjątkowym wzrostem liczby zgłaszanych do Krajowej Komisji Etycznej do Spraw Doświadczeń na Zwierzętach (KKE) oraz lokalnych komisji etycznych do spraw doświadczeń na zwierzętach (LKE) wniosków o udostepnienie informacji publicznej (…)”. Dalej przeczytać można, że: „KKE ustaliła, że do LKE wpłynęły dotychczas 3 wniosku o udostępnienie informacji publicznej.

Tutaj komentarz jest niezbędny. Wyjątkowy wzrost liczby zgłaszanych wniosków, to zgłoszenie aż 3 (trzech!) takich wniosków w krótkim odstępie czasu. Skoro trzy wnioski stanowią „wyjątkowy wzrost”, który wymaga zajęcia przez Ministra stanowiska w sprawie, to budzi to moje zaniepokojenie.

Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego w odpowiedzi na pismo Przewodniczącego Krajowej Komisji Etycznej przedstawił swoje stanowisko w sprawie, które opracował Departament Legislacyjno-Prawny Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jego poglądy, podobnie jak poglądy lokalnych komisji etycznych i Krajowej Komisji Etycznej przedstawiam w odniesieniu do poszczególnych moich pytań z wniosków.

Uchwały

Uchwały lokalnych komisji etycznych nie są niczym innym, jak decyzjami administracyjnymi, które kończą postępowanie w indywidualnych i konkretnych sprawach. O tym, że stanowią one informację publiczną, przesądza sam ustawodawca wskazując w art. 6 ust. 1 pkt 4 lit. a tiret pierwszy ustawy o dostępnie do informacji publicznej. Również orzecznictwo sądów administracyjnych nie pozostawia w tym zakresie cienia wątpliwości:

Decyzja administracyjna, wydana w indywidualnej sprawie jest informacją publiczną w rozumieniu art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej.

wyrok NSA z 21.05.2020 r. sygn. I OSK 1/20

Dla lokalnych komisji etycznych sprawa okazała się nie być jednak taka jasna. Przykładowo II Lokalna Komisja Etyczna w Krakowie w odpowiedzi na złożoną przeze mnie skargę na bezczynność tej komisji, stwierdziła, że: „wnioskodawca nie podał także żadnego utrwalonego orzecznictwa, jakoby uchwały LKE ds. Doświadczeń na Zwierzętach stanowiły informacje publiczne”. Inne komisje w nieco rozsądniejszy sposób odmawiały udostępnienia uchwał, wskazując na potrzebę ochrony prywatności oraz tajemnicy przedsiębiorcy. Problem polega jednak na tym, że wszystkie te komisje zgodnie nadinterpretowały moje wnioski, utożsamiając moje żądanie udostępnienia uchwał z żądaniem udostępnienia wniosków o wyrażenie zgody na przeprowadzenie doświadczeń, które stanowiły powód wydania takich uchwał, a które składane były przez wnioskodawców (strony postępowania).

Zasadniczym problemem, który obnażyły moje wnioski, jest fakt, że komisje samodzielnie, bez podstawy prawnej, postanowiły, że integralną częścią ich uchwał są wnioski o udzielenie zgody na przeprowadzenie doświadczeń na zwierzętach. To właśnie w takich dokumentach mogą znajdować się informacje stanowiące tajemnicę przedsiębiorcy. Trudno jednak zgodzić się na to, aby ograniczenie prawa do informacji wynikało z nadgorliwości komisji etycznych.

Krajowa Komisja Etyczna w uchwale 26/2020 odniosła się m.in. do mojego wniosku o udostępnienie skanów uchwał przez lokalne komisje etyczne, wskazując:

Zasady i zakres zastosowania do dokumentów posiadanych przez LKE przepisów ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (…) budzi poważne wątpliwości prawne (…). Ustawodawca, w art. 36 ust. 1 pkt 5 ustawy z dnia 15 stycznia 2015 roku o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych (…) przesądził, że publikacji
w Biuletynie Informacji Publicznej podlegają wyłącznie tzw. nietechniczne streszczenia projektów. (…). Stanowi to istotny argument za twierdzeniem, że art. 36 ust. 1 pkt 5 ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych i edukacyjnych wyłącza stosowanie postanowień ustawy o dostępie do informacji publicznej w zakresie pozostałej dokumentacji projektu składanego i ocenianego przez komisje etyczne.

Stanowisko Krajowej Komisji Etycznej dziwi szczególnie, ponieważ jest ona organem odwoławczym od rozstrzygnięć lokalnych komisji etycznej, a zatem powinna dysponować większą wiedzą. Tymczasem nie ulega wątpliwości, że lokalne komisje etyczne są organami administracji publicznej. Nie może zatem budzić wątpliwości, że są zobowiązane do stosowania przepisów UDIP. Tym bardziej nieuprawniona jest teza, że obowiązek publikacji pewnych informacji w BIP wyłącza stosowanie prawa do informacji w stosunku do innych informacji. Teza taka świadczy o lekceważeniu art. 10 ust. 1 UDIP, który jednoznacznie przesądza, że – informacja publiczna, która nie została udostępniona w BIP lub centralnym repozytorium, jest udostępniana na wniosek.

Na szczęście odmienne stanowisko znalazło się już w opinii Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wskazał on, że:

Zgodnie z ugruntowanym już orzecznictwem sądów administracyjnych decyzje administracyjne stanowią informację publiczną podlegającą udostępnieniu w trybie i na zasadach określonych w udip (…). Warto odnotować, że kwestię tę rozstrzyga – wyjątkowo jednoznacznie, jak na przepisy udip – art. 6 ust. 1 pkt 4 lit. a tiret pierwszy udip, toteż co do zasady nie powinno budzić wątpliwości to, czy tego rodzaju akty należy udostępniać zgodnie z udip.

Podobne stanowisko zajął Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie, który rozpatrując moją skargę na bezczynność I Lokalnej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach w Krakowie, orzekł, że moje żądanie udostępnienia uchwał z posiedzeń komisji: „dotyczyło informacji publicznej, a lokalna komisja etyczna była zobowiązana do jego rozpatrzenia” (sygn. akt: II SAB/Kr 123/20).

Dlaczego jawność uchwał wydawanych przez lokalne komisje etyczne jest ważna? Dlatego, że po pierwsze pozwoli przyjrzeć się statystyce – jaki procent uchwał wyraża zgodę na przeprowadzenie doświadczeń na zwierzętach, a po drugie pozwoli ocenić, czy komisje wydając takie uchwały, stosują się do wymogów przewidzianych w KPA oraz przepisach ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych. Trzeba pamiętać, że w komisjach nie powinien funkcjonować automatyzm, który prowadzi do tego, że we wszystkich sprawach, które do nich wpływają, udzielają zgód na przeprowadzenie doświadczenia. Mimo że formalnie w sprawie występuję tylko jedna strona, to lokalne komisje etyczne powinny pamiętać, że decydują o sprawach, w których po drugiej stronie występują żywe istotny, którymi są zwierzęta.

Protokoły z posiedzeń

Komisje etyczne działają na posiedzeniach. Sporządza się z nich protokoły, które zawierają informację na temat przyjętego porządku obrad, przebiegu posiedzenia, podjętych ustaleniach, rozstrzygnięcia, wyniku głosowań oraz informacje o zgłoszonych do protokołu przez członków komisji stanowiskach odrębnych. Zakres protokołu w formie enumeratywnej wskazuje § 12 ust. 2 rozporządzenia MNiSW w sprawie Krajowej Komisji Etycznej do Spraw Doświadczeń na Zwierzętach oraz lokalnych komisji etycznych do spraw doświadczeń na zwierzętach.

Z powyższego wynika, że protokół ma charakter techniczny i obrazuje on, czym zajmują się komisje na poszczególnych posiedzeniach. Informacja o zgłoszonych do protokołu stanowiskach odrębnych pozwala z kolei stwierdzić, czy członkowie zasiadający w komisji mieli wątpliwości co do zgodności z prawem sposobu działania komisji na konkretnym posiedzeniu. Nie powinno budzić wątpliwości, że są to informacje publiczne. Komisje etyczne to specyficzne organy, które pracują tylko na posiedzeniach, a których członkowie otrzymują wynagrodzenie, które pozwala stwierdzić, że nie pełnią oni tych funkcji charytatywnie. Biorąc pod uwagę tryb pracy, wynagrodzenie oraz to, że wśród członków komisji znajdują się osoby, które mają bezpośredno lub pośredni interes w uzyskaniu zgody komisji na przeprowadzenie doświadczenia na zwierzętach, jawność działania tych organów powinna być priorytetem.

Tymczasem zdaniem lokalnych komisji etycznych protokoły nie mogą zostać ujawnione. Kolejny raz powodem jest ochrona prywatności i tajemnicy przedsiębiorcy. Gdyby trudno było zgadnąć, czyją prywatność chcą chronić komisje, to można sięgnąć do uzasadnienia decyzji, którą wydała II Lokalna Komisja Etyczna w Krakowie, gdzie wskazano:

Protokoły zawierają dane osobowe w postaci imienia i nazwiska osób, których dotyczą rozpatrywane na posiedzeniach wnioski, jak i dane osobowe członków komisji. Nie ulega wątpliwości, iż osobom tym przysługuje prawo do prywatności.

Twierdzenia te wymagają słowa wyjaśnienia. Członkowie komisji etycznych w zakresie związanym z wykonywaniem funkcji nie korzystają z prawa do prywatności, co wynika wprost z przepisów UDIP. Wątpliwe jest też wskazywanie, że podanie imienia i nazwiska osób, których dotyczą rozpatrywane na posiedzeniach wnioski, może naruszać ich prywatność, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę, że wnioskodawcami w tych sprawach są zwykle osoby prawne – uczelnie i jednostki naukowe finansowane z publicznych środków. Przedstawiciele takich podmiotów również rozpatrywani powinni być w kategorii osób pełniących funkcje publiczne, które nie korzystają z prawa do prywatności, o którym mowa w UDIP.

Uzasadniając odmowę udostępnienia protokołów z powodu tajemnicy przedsiębiorcy, ww. komisja etyczna napisała:

Protokół jest odzwierciedleniem informacji zawartych we wnioskach oraz prowadzonej przez członków (…) dyskusji ich dotyczącej.

Kolejny raz okazuje się, że komisje nadinterpretują zakres mojego wniosku. Odwołują się one do wniosków stron o udzielenie zgody na przeprowadzenie doświadczenia na zwierzętach, podczas gdy przedmiotem moich pytań nie są owe wnioski. Po raz kolejny problemem jest fakt, że komisje wbrew przepisowi § 12 ust. 2 rozporządzenia zawierają w protokole elementy, które nie powinny się tam znaleźć. Zaniedbania organu nie mogą jednak stanowić podstawy do ograniczenia mojego prawa do informacji.

Krajowa Komisja Etyczna stanęła zasadniczo na takim samym stanowisku, jak w przypadku udostępnienia uchwał, uznając, że protokoły nie powinny stanowić informacji publicznej.
W swoim piśmie skierowanym do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej wskazuje, że:

Argumenty o potrzebie zapewnienia członkom komisji etycznych możliwości niczym nieskrępowanej dyskusji i swobodnej wymiany poglądów wydają się niezaprzeczalnie przemawiać za tym, iż protokoły z ich posiedzeń nie stanowią informacji publicznej.

Powyższej tezy nie zakwestionował Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, który w swoim stanowisku wskazał, że:

Mając bowiem na uwadze przywołane w piśmie tezy judykatury stanowisko o możliwości podjęcia skutecznej obrony decyzji odmawiających udostępnienia protokołu posiedzenia w ewentualnych sporach toczonych przed sądami administracyjnymi wydaje się uprawnione.

W tym samym stanowisku wskazał:

Mając na względzie mieszane orzecznictwo dotyczące udostępniania protokołów posiedzeń organów, a także szczególnie doniosły charakter zadań realizowanych przez KKE i LKE nie można a priori wykluczyć odmiennego podejścia sądów administracyjnych do protokołów z posiedzeń tych podmiotów.

Powyższe stanowiska są ciekawe. Rozporządzenie reguluje konkretnie, co ma obejmować protokół z posiedzenia komisji i są to kwestie techniczne i ściśle związane z działalnością komisji. Konstytucja ani UDIP nie przewidują, aby prawo do informacji mogło zostać ograniczone z uwagi na konieczność zapewnienia swobody dyskusji członkom kolegialnego organu administracji publicznej. Trzeba też odróżnić sytuacje, w której protokół dotyczy posiedzeń organów, na których nie są podejmowane akty administracyjne, które ma jedynie charakter konsultacyjny, od posiedzeń organów administracji publicznej, które na posiedzeniach obradują, wydając wiążące dla stron rozstrzygnięcia administracyjne. Strzeżenie protokołów z takich posiedzeń rodzi pytanie – czy komisje mają coś do ukrycia?

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie rozpatrując moją skargę na bezczynność Lokalnej Komisji Etycznej w Olsztynie, przesądził, że protokoły z posiedzeń komisji mają charakter informacji publicznej (sygn. III SAB/Ol 71/20). Co ciekawe, Lokalna Komisja Etyczna w Olsztynie mimo tego wyroku nie udostępniła żądanych przeze mnie protokołów. Zamiast tego w dwustronicowej uchwale wskazuje ona na to, że informacje zawarte w protokołach „mogą stanowić tajemnicę przedsiębiorcy” oraz że: „wskazać należy na potencjalną konieczność ochrony praw autorskich lub pokrewnych”. Tym samym komisja ta ogranicza prawo do informacji na podstawie przypuszczeń nie fatygując się nawet do dokonania właściwej oceny faktów, a tym bardziej nie wskazując jakie konkretnie wartości chroni odmawiając udostępnienia informacji.

Informacje o działalności w okresie epidemii i postępowaniu z danymi

Wybuch epidemii wirusa SARS-CoV-2 wywołał wiele zmian we wszystkich obszarach życia, w tym w działalności administracji publicznej. Organy administracji ograniczały liczbę przyjmowanych klientów, inne przechodziły na pracę w trybie hybrydowym lub zdalnym.

Specyfika działalności lokalnych komisji etycznych, które nie pracują we własnych budynkach, lecz wynajmują zazwyczaj pokoje lub nieco większą powierzchnię na uczelniach publicznych (lub w podobnych podmiotach), które w okresie epidemii w większości pozostają nieczynne, skłoniła mnie do zadania kolejnych pytań. Poprosiłem o informację, czy w czasie pandemii komisje pracują w formie zdalnej, jakich rozwiązań informatycznych używają do prowadzenia posiedzeń w takiej formie, a także czy zapewniają swoim członkom dostęp do komputerów umożliwiających udział w posiedzeniach online.

Zapytałem również o to, w jaki sposób komisje etyczne postępują z danymi osobowymi: czy członkowie lokalnych komisji etycznych posiadają służbowe adresy e-mail w zakresie prac w komisji oraz czy komisje prowadza rejestr czynności przetwarzania danych osobowych.

Część komisji bez problemu udzieliła odpowiedzi na moje pytania. Inne, o zgrozo, uznały, że żądane przeze mnie informacje nie stanowią informacji publicznej lub ich udostępnienie stanowiłoby zagrożenie dla komisji. Jako przykład znowu posłużyć może uzasadnienie decyzji II Lokalnej Komisji Etycznej w Krakowie, która wskazała, że informacje o działalności komisji w okresie epidemii i informacje o zasadach przetwarzania danych osobowych: „nie stanowią informacji publicznej w rozumieniu u.d.i.p., a wręcz ich przekazanie stanowiłoby naruszenie przez Komisję podstawowych standardów dotyczących ochrony danych osobowych”.

Co dziwi szczególnie, również Krajowa Komisja Etyczna miała w tym zakresie wątpliwości. Przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej w piśmie skierowanym do Ministra Nauki
i Szkolnictwa Wyższego wskazał, że: „odpowiedź na co najmniej niektóre z zadanych pytań (w szczególności dotyczące stosowanych urządzeń i rozwiązań informatycznych, w kontekście ryzyka ewentualnych ataków hakerskich) może godzić w bezpieczeństwo informacji przechowywanych i wykorzystywanych przez LKE do realizacji zadań”.

Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego zajął w tej sprawie na szczęście jednoznaczny i właściwy pogląd: „informacje na temat zasad funkcjonowania LKE w okresie stanu epidemii stanowią informację publiczną wskazaną w art. 6 ust. 1 pkt 3 udip, toteż powinność udzielenia informacji w tym zakresie nie powinna być przedmiotem przesadnych wątpliwości”. Minister zarekomendował wręcz udostępnienie takich informacji w Biuletynach Informacji Publicznej komisji.

O tym, że żądane przeze mnie informacje na temat funkcjonowania komisji w okresie epidemii i postępowania z danymi osobowymi wypowiedział się też Wojewódzki Sąd Administracyjny
w Olsztynie w cytowanym już wyżej wyroku, którym stwierdził bezczynność Lokalnej Komisji Etycznej w Olsztynie. Stanowisko Krajowej Komisji Etycznej i tych lokalnych komisji etycznych, które nie udostępniły żądanych przeze mnie informacji w zakresie ich pracy w okresie epidemii i zasad postępowania z danymi osobowymi, jest ciekawe w kontekście odpowiedzi, które otrzymałem od pozostałych komisji. Z odpowiedzi tych wynika właściwie zgodnie, że członkowie lokalnych komisji etycznych nie dysponują służbowymi adresami e-mail udostępnionymi im przez komisje etyczne, jak również nie zapewniają swoim członkom służbowym komputerów.

Powyższe stawia pod dużym znakiem zapytania wartości, którymi kierują się komisje w swojej działalności. W decyzjach o odmowie udostępnienia informacji publicznej wskazują one wszak, że czynią to, aby chronić dane osobowe oraz tajemnicę przedsiębiorcy. Tymczasem skoro członkowie lokalnych komisji etycznych nie dysponują służbowymi adresami e-mail, które byłyby administrowane przez lokalne komisje etyczne, to wyprowadzić można z tego wniosek, że wszystkie dokumenty związane z pracą w komisji kierowane są na prywatne adresy e-mail ich członków. Wśród takich dokumentów są również wnioski użytkowników o udzielenie zgody na przeprowadzenie doświadczenia czy też protokoły z posiedzeń. Skoro bowiem komisje pracują w trybie online, to ich członkowie muszą zapoznawać się z takimi dokumentami przesłanymi za pomocą poczty elektronicznej.

Dlaczego stawia to pod znakiem zapytania ochronę danych osobowych i tajemnicy przedsiębiorcy? Po pierwsze z pewnością co najmniej część spośród członków komisji korzysta z bezpłatnych skrzynek e-mail, które nie zapewniają odpowiednich gwarancji bezpieczeństwa danych osobowych. Po drugie w momencie przesłania e-maila na prywatny adres członka komisji, komisja traci nad nim jakąkolwiek kontrolę. Brak jest gwarancji, że do danego adresu e-mail członka komisji dostęp ma tylko ta osoba. Wymienić można też masę innych zagrożeń, jak chociażby używanie niezabezpieczonych komputerów, które mogą być zainfekowane szkodliwym oprogramowaniem – żadna z komisji nie wskazała bowiem, że jej członkowie dysponują służbowymi komputerami.

Również udostępnienie informacji o prowadzeniu rejestru czynności przetwarzania danych osobowych przysporzyło niektórym komisjom problemu. Odpowiedź na to pytanie powinna być jednak bardzo prosta – prowadzimy albo nie prowadzimy. Tymczasem Krajowa Komisja Etyczna w piśmie do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeprowadziła wywód na temat tego,
że w jej ocenie lokalne komisje etyczne, takiego rejestru prowadzić nie muszą. Zdaje się, że i tym razem Krajowa Komisja Etyczna nie zajrzała wystarczająco głęboko w przepisy. W przeciwnym razie wyciągnęłaby jedyny słuszny wniosek – skoro lokalne komisje etyczne są organami administracji publicznej, które pracują na danych osobowych, wydając rozstrzygnięcia administracyjne i rozpoznając wnioski, to przetwarzanie przez nie danych osobowych nie ma charakteru sporadycznego. Są one więc zobowiązane prowadzić rejestr czynności przetwarzania. 

Czy dostałem w końcu oczekiwane informacje?

Nie. Nadal zdecydowana większość komisji nie udostępniła kompletu żądanych przeze mnie informacji. Niektóre komisje udostępniły np. skany uchwał, ale odmówiły udostępnienia skanów protokołów, inne udostępniły jedynie znikomą część żądanych przeze mnie danych, a większość komisji milczy.

Do sądów wniosłem dotychczas 5 skarg na bezczynność lokalnych komisji etycznych, z których 4 zostały rozpoznane, a sądy stwierdziły bezczynność tych organów.

Do Krajowej Komisji Etycznej – na dzień pisania tego artykułu – skierowałem łącznie 12 odwołań od negatywnych decyzji lokalnych komisji etycznych, które odmówiły udostępnienia żądanych przeze mnie informacji. Wszystkie dotychczas rozpatrzone przez Krajową Komisje Etyczne odwołania zostały uznane za zasadne, a decyzje zostały uchylone z powodu szeregu błędów proceduralnych.

Co ciekawe, Krajowa Komisja Etyczna, rozpatrując wniesione przeze mnie odwołania, przychyla się do przedstawionej przeze mnie argumentacji, a tym samym odrzuca część z własnych twierdzeń zaprezentowanych w uchwale 26/2020. Niestety również, rozpatrując odwołania, Krajowa Komisja Etyczna wciela się w rolę doradcy prawnego lokalnych komisji etycznych
i zamiast skupić się na uchybieniach tych komisji, uchylając ich decyzje, jednocześnie rekomenduje im rozwiązania, które mogą wykorzystać, aby nie udostępnić żądanej przeze mnie informacji lub utrudnić taki dostęp. Wskazuje ona lokalnym komisjom etycznym między innymi na zasadność rozważenia, czy żądane przeze mnie informacje nie stanowią informacji przetworzonej, czy nie należy pobrać ode mnie opłaty za udostępnienie informacji publicznej.

Już teraz wiadomo, że lokalne komisje etyczne wsłuchując się w rady Krajowej Komisji Etycznej i ponownie rozpatrując moje wnioski (po uchyleniu poprzednich decyzji przez Krajową Komisję Etyczną), żądają ode mnie wykazania szczególnie istotnego interesu publicznego, kwalifikując żądane przeze mnie informacje jako przetworzone.

I taka zabawa nadal trwa. Komisje etyczne nadal nieugięcie bronią się przed jawnością, a ja nie odpuszczam. Mam bowiem cały czas przekonanie, że prawo do informacji służy nie tylko zaspokajaniu wiedzy i gromadzeniu informacji, ale też kontroli społecznej administracji publicznej. W najbliższym czasie kolejne skargi na bezczynność trafią do sądów administracyjnych, kolejne odwołania trafią do Krajowej Komisji Etycznej, a pierwsze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa trafią do prokuratury – mam bowiem wrażenie, że lokalne komisje etyczne w sposób wyrachowany uchylają się od obowiązku udostępnienia informacji publicznej.

Zmiana ustawy

O tym, że jawność jest niewygodna dla komisji etycznych świadczą też projektowane zmiany w prawie, które mają dać im jeszcze więcej argumentów za odmową udostępnienia informacji. W sprawę tę zaangażowane jest Stowarzyszenie, a więcej przeczytać można o tym na stronie internetowej: Doświadczenia na zwierzętach – mniej jawności.

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *