Sprawy związane z nagrodami przyznawanymi bytomskim urzędnikom wreszcie się zakończyły, nowy wniosek obejmujący lata 2016-2019 został wzorowo, choć z lekkim poślizgiem, rozpatrzony. A niemal jednocześnie trafiło do Stowarzyszenia pismo związane z poprzednim wnioskiem: postanowienie z sądu karnego.
W 2016 roku Stowarzyszenie zawnioskowało do Urzędu Miejskiego w Bytomiu o nagrody z 2015 r. W toku sprawy wymieniliśmy się z Ratuszem blisko 40 pismami, a w październiku 2018 Stowarzyszenie postanowiło złożyć również zawiadomienie o możliwości popełnienia przez prezydenta miasta przestępstwa opisanego w artykule 23, to jest:
Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
W momencie składania zawiadomienia obowiązek realizacji wniosku potwierdzały już dwa wyroki sądów administracyjnych (IV SAB/Gl 129/17; IV SAB/Gl 373/17) oraz decyzja samorządowego kolegium odwoławczego (decyzja SKO w Katowicach). Tymczasem organ nadal produkował kolejne decyzje, często z błędami, rozbieżnościami między sentencją a uzasadnieniem, niezałatwiające całości sprawy, wymijające.
O samym przepisie
Stowarzyszenie już wiele razy próbowało powoływać się na przepis karny zawarty w u.d.i.p. Sądy jednak bardzo ostrożnie podchodzą do możliwości jego stosowania. Znane są głośne sprawy, kiedy ten artykuł został zastosowany przeciwko włodarzom miast rażąco naruszającym porządek prawny, jak w przypadku burmistrza Rabki czy Przedborza. Tam jednak działania organu w oczywisty sposób były ukierunkowane na ukrywanie pewnych faktów, nie były to też pojedyncze przypadki, a stały model działania. Sprawy z naszych poszczególnych wniosków, czy to dotyczące organów gminy czy szpitali, kończyły się najdalej umorzeniem dochodzenia przez prokuraturę i wydaniem przez sąd rejonowy postanowienia, w którym podtrzymywał decyzję prokuratury.
O postanowieniu
Tak było i w tym przypadku – prokuratura rejonowa umorzyła dochodzenie (postanowienie o umorzeniu postępowania). Złożyliśmy zażalenie na to postanowienie do Sądu Rejonowego w Bytomiu. Sąd zaskoczył nas, ale niestety tylko zwoływaniem trzy razy posiedzenia, zanim w końcu udało mu się wydać wyrok. Niestety, tak jak podejrzewaliśmy, podtrzymał stanowisko prokuratury.
Sąd chyba nie mógł zdecydować się jak właściwie powinno się pisać i deklinować naszą nazwę, stąd raz byliśmy „Watchdogiem” raz „WatchDogiem”, a w wersji odmienionej sprawa dotyczyła „Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polskiej”. Sąd Rejonowy zgodził się wprawdzie z nami co do tego, że według WSA w Gliwicach dopuszczono się na kanwie sprawy bezczynności, ale nie dopatrzył się w działaniach organu bezpośredniego zamiaru dokonania czynu opisanego w art. 23. Podniesiono również, że zabrakło stwierdzenia przez sąd administracyjny, że Prezydent działał z rażącym naruszeniem prawa.
Wnioski
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że ostrożność sądów w ocenie, czy zachowanie organu wypełnia wszystkie przesłanki czynu zabronionego i czy można przypisać organowi winę jest jak najbardziej uzasadnione. Wyrok skazujący, nawet jeżeli tylko na grzywnę, to w końcu nie mandat, może, zwłaszcza w przypadku pracownika samorządowego, bardzo skomplikować sytuację życiową i zawodową. Nie może to jednak oznaczać, że nawet wielokrotne i rażące naruszenia prawa będą kwitowane wzruszeniem ramionami. Historia z Bytomia zakończyła się wprawdzie happy endem, ale wyłącznie dzięki zmianie nastawienia drugiej strony. Przepis karny powinien umożliwiać reakcję w sytuacjach, gdy organ ewidentnie unika nałożonego na siebie obowiązku – bo sprawa przed sądem administracyjnym to często za mało, nawet jeżeli zakończy się korzystnym wyrokiem.
Czy Ci sędziowie od tego wyroku, też w marszu Tysiaca tóg wzięli udział?
A Ci z innych wyroków identycznych w treści (przestępstwa nie ma) też szli?
Głosili że prawa człowieka chronią i dlatego, ludzie ich bronić winni?