Burmistrz Ryglic na jednym ze spotkań z mieszkańcami przedstawił przejmującą opowieść o tym, jak urząd jest zalewany wnioskami o informację publiczną. Wnioski wysyłane przez anonimową osobę nie tylko paraliżują pracę urzędników, ale narażają miasto na koszty – przygotowanie odpowiedzi burmistrz wycenił na 20 tys. zł. Z naszych ustaleń wynika, że trudno mówić o zarzucaniu urzędu pytaniami. Nie przeszkadza to burmistrzowi nawoływać mieszkańców do dokonania swoistego samosądu na wnioskującym mieszkańcu.
Zgłosiła się do nas osoba, która miała problem z uzyskaniem od ryglickiego urzędu odpowiedzi na wnioski o informację publiczną. Jednocześnie podesłała nam nagranie z jednego ze spotkań Burmistrza Ryglic z mieszkańcami, w którym adresat wniosków odniósł się do całej sytuacji. Paweł Augustyn objął urząd po wyborach samorządowych jesienią 2018 r.
Mieszkaniec nękający wnioskami?
Pierwszą część nagrania, które możemy znaleźć w Internecie, Burmistrz Ryglic poświęca na przedstawienie swoich zmagań z jednym z mieszkańców, który ma masowo składać wnioski o informacje, a przez to odciągać urzędników od pracy i utrudniać realizowanie inwestycji. Oto kilka cytatów z nagrania:
Jeżeli dziennie przychodzi 20 zapytań, to ja musiałem zatrudnić prawnika, jeszcze jednego pracownika, jednego stażystę, bo (…) muszę odpowiedzieć, bo jak nie to ja za to karę poniosę. (0:30:-0:42)
Zarządziłem, że każdy z pracowników, łącznie z prawnikami, pisze mi każdą minutę i godzinę ile poświęca czasu na pisanie tych pierdół, odpowiedzi (…) dziś jest to kwota ponad 20 tys. zł. (1:04-1:38)
Dalej obrazowo przedstawia, do czego, jego zdaniem, może doprowadzić składanie wniosków o informacje przez tego mieszkańca:
Jeżeli gdzieś nie zrobimy drogi, jeżeli gdzieś zawalimy, jeżeli nie zrobimy gdzieś jakiejś inwestycji, to (…) będzie nie moja wina, tylko osoby, która po prostu robi se jaja z gminy. (0:50-1:03)
Jak ten pan dalej te głupoty będzie urządzał, to on te gminę naszą wprowadzi do czarnej dziury. (1:48-1:56)
Mamy człowieka, który nam sypie codziennie piach w tryby. (2:32-2:38)
Ile wniosków o udostępnienie informacji publicznej wpłynęło do Ryglic?
Na początku 2017 r. zapytaliśmy wszystkie gminy o liczbę wniosków o udostępnienie informacji publicznej, które otrzymały w latach 2014-2016. Z Ryglic otrzymaliśmy następującą informację:
- W 2014 r. wpłynęło 35 wniosków
- W 2015 r. wpłynęło 35 wniosków
- W 2016 r. wpłynęło 30 wniosków
Ponadto zwróciliśmy się wówczas o udostępnienie rejestru wniosków. Otrzymaliśmy go z informacją, że „ze względu na ochronę danych osobowych została pominięta informacja o nadawcy.”
Po pojawieniu się nagrania i otrzymaniu sygnału od zaniepokojonego mieszkańca, ponownie zawnioskowaliśmy do ryglickiego urzędu m.in. o informację o liczbie wniosków, które urząd otrzymał od 1 stycznia 2017 r. do dnia złożenia wniosku (czyli do 22 marca 2019 r.).
Urząd odpisał, że wpłynęło 87 pisemnych wniosków, dodając, że „niektóre z nich były bardzo rozbudowane i wymagały bardzo dużego zaangażowania pracowników przygotowujących odpowiedzi (…)”. Na pytanie o liczbę decyzji odmownych odpowiedziano, że takowych urząd we wskazanym okresie nie wydał.
Dowiedzieliśmy się także, że „urząd nie prowadzi ewidencji/spisu/rejestru wniosków o udostępnienie informacji publicznej”. Warto przypomnieć, że poprzednik takie zestawienie sporządzał i, co więcej, nie miał problemu z udostępnieniem go na wniosek.
We wniosku z marca 2019 r. zawnioskowaliśmy też o udostępnienie ewidencji czasu pracy pracowników samorządowych, którzy poświęcali na realizowanie wniosków o udostępnienie informacji publicznej.
Urząd nie prowadzi ewidencji czasu pracy pracowników z wyodrębnieniem na realizację wniosków o udostępnienie informacji publicznej. W związku ze znacznym wzrostem wpływu wniosków o dostęp do informacji publicznej Burmistrz obecnie zlecił prowadzenie wewnętrznych rejestrów dla poszczególnych stanowisk dla własnych potrzeb. Ewidencja obejmuje czas poświęcony na przygotowanie odpowiedzi przez pracownika merytorycznego.
Zawnioskowaliśmy też o wyliczenie kosztów, które urząd poniósł na realizację wniosków. Odpowiedziano, że „z uwagi na brak ewidencji czasu pracy pracowników z wyodrębnieniem na realizację wniosków o udostępnienie informacji publicznej nie ma możliwości wyliczenia kosztów”.
W końcu, zapytaliśmy o to, na jakich stanowiskach zatrudniono osoby (lub z którymi zawarto umowy cywilnoprawne) w związku z rozpatrywaniem wniosków o udostępnienie informacji publicznej. Odpowiedziano, że wnioski są rozpatrywane na każdym stanowisku, zgodnie z zakresem merytorycznym i że nie ma jednej osoby, która zajmuje się udostępnianiem informacji publicznej.
Wypowiedzi Burmistrza Ryglic nie znajdują potwierdzenia w dokumentach
Nie sposób potwierdzić, że urząd otrzymuje dziennie 20 wniosków o udostępnienie informacji publicznej, a nawet jeśli tak w istocie było, to dotyczyło to co najwyżej kilku dni. Nie mamy informacji, żeby faktycznie kogoś zatrudniono w związku z potrzebą realizowania wniosków o udostępnienie informacji publicznej. Okazuje się, że urząd nie prowadzi ewidencji czasu pracy pracowników, a wyliczenie kosztów udostępniania informacji publicznej na 20 tys. zł również wygląda na informację wymyśloną na potrzeby debaty publicznej.
Nie znając ewidencji wniosków nie wiemy, o udostępnienie jakich informacji zwracają się mieszkańcy. Oczywiście ciężko z zewnątrz ocenić znaczenie danych informacji dla osób wnioskujących. Jednakże być może mieszkańcy zwracają się o udostępnienie podstawowych danych, które od dawna powinny być w Biuletynie Informacji Publicznej?
Warto demaskować posługiwanie się nieprawdą przez piastunów organów władzy publicznej, zwłaszcza gdy słowa są te wymierzone w mieszkańców czyniących użytek z przysługujących im praw.
Tekst można byłoby na tym zakończyć, jako anegdotę o burmistrzu, który mówił o mieszkańcu jako o szkodniku, ale trzeba tutaj zastanowić się nad innymi aspektami wypowiedzi Burmistrza, jeszcze bardziej niepokojącymi.
Anonimowe wnioskowanie jako gra w bambuko
Burmistrz Ryglic lekceważąco wypowiadał się o tym, że ta osoba, która ma paraliżować pracę urzędu, wnioskuje anonimowo. Na nagraniu możemy usłyszeć:
On się nie chce ujawniać, on będzie z nami grał w bambuko. (0:26-0:30)
Dla osób działających lokalnie, wystąpienie z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej może wiązać się z konsekwencjami, nawet jeśli sam wnioskujący nie jest formalnie zależny od wójta, burmistrza lub prezydenta miasta (np. jako pracownik urzędu), to z dużym prawdopodobieństwem rodzina lub znajomi już znajdują się w tym kręgu. Zresztą okazuje się, że wnioskowanie o informacje z podaniem imienia i nazwiska może być po prostu niebezpieczne. Oddajmy głos Burmistrzowi Ryglic:
Jeżeli się okaże, że państwo będziecie mieć roszczenia, a już dowiemy się oficjalnie kto to jest, bo taka możliwość też jest, to wtedy będę prosił całą gminę, żeby podjechać do tego gościa pod chałupę (…) żebyście poprosili państwo tego gościa, żeby on zrobił tę drogę, bo ja wydaję teraz pieniądze na głupotę. (2:02-2:24)
Paradoksalnie, samo nagranie i poziom dyskusji potwierdza znaczenie anonimowego wnioskowania o informacje. Można te słowa traktować jako sugestię przeprowadzenia samosądu na jednym z mieszkańców. Już to jest bulwersujące, ale nie zapominajmy o kontekście wypowiedzi – Burmistrz przecież sugeruje, że konsekwencją pytania o informacje może być wstrzymanie inwestycji.
Jeżeli napotkaliście na podobne problemy z uzyskiwaniem informacji publicznej, dajcie nam znać.
Identycznie w urzędzie Gmina Ożarowice (śląskie) http://www.ozarowice.pl/ gdzie wójt gminy p. Grzegorz Czapla czyni podobnie.
Oj, czają się już, czają, żeby nam ograniczyć nasze konstyucyjne prawo do obywatelskiej kontroli 🙁 musimy zasugerować coś mocnego -ja proponuję zgłosić projekt ustawy, która będzie zobowiązywała każdego do publikacji w BIP każdej sporządzonej odpowiedzi na wniosek o informację publiczną. W ten sposób na każde pytanie urzędy odpowiedzą tylko raz. Co myślicie?
Kto im zabrania, czynić to teraz w BIP-e gminy?
Skoro takich osobników na włodarzy (jak nazywają ich przymilne jurnalisty) wybirają mieszkańcy gminy to widocznie takich właśnie chcą.
Nalezy szanować oczekiwania mieszkańców.Nawet takie aby nieświadobymi być.
Zapewne są wielbicielami bajek. Mają do tego prawo.
Hm, to może złożyć wniosek do radnych o przygotowanie i przyjęcie uchwały aby odpowiedzi na kwestie nie zawarte w BIP przed złożeniem wniosku o informacje, były na nim publikowane automatycznie (w końcu to kopia a/a która już teraz jest tworzona)?
Taka właśnie jest koncepcja. Nie chodzi o to, że nikt tego nie zabrania – oczywiście mogą robić to już teraz, pomysł polega na tym, by przymusić instytucje i w ten sposób odebrać im argument o “zalewaniu” urzędów wnioskami. W końcu istnieje skończona ilość nieprzetworzonej informacji publicznej. Jeśli wszystko będzie w BIP-ie, koniec problemu – nie ma już o co pytać.
DOBRY POMYSŁ
Takie problemy są praktycznie w każdym samorządzie. Tutaj przykład burmistrza Mrągowa, który podkreślając swoje prawne wykształcenie, odrzuca wnioski o dostęp do informacji publicznej jeśli nie są podpisane z imienia i nazwiska: https://www.facebook.com/Mragowo.WartoWiedziec/posts/603308363476719?__tn__=K-R