Jak zapewne wiele i wielu z Was, cały weekend spędziłam na śledzeniu tego, co dzieje się w Ukrainie. Tym, co zajęło mi sporo czasu, było weryfikowanie odpowiedzi na pytanie zadane mi przez zaprzyjaźnioną osobę z zagranicy.
Pytanie brzmiało: „Czy możesz potwierdzić, że afrykańscy studenci z Ukrainy są odsyłani z polsko-ukraińskiej granicy albo co najmniej każe im się stawać na końcu kolejki?”. Źródłem tej informacji miał być Twitter. Nie było mi trudno uwierzyć, że tak może być, biorąc pod uwagę sposób postępowania straży granicznej na granicy z Białorusią.
Jednak pytanie było konkretne, więc zaczęłam szukać potwierdzenia. Zapytałam urzędnika, z którym miałam wcześniej kontakt. Odpowiedział, że wytyczne są, by wpuszczać wszystkich i żebym weryfikowała informacje. Jednocześnie zapytałam organizacje pomagające na granicy. Organizacje zdecydowanie to zdementowały. Wprawdzie też widziały te same informacje na Twitterze, ale, jak twierdziły, ta informacja nie ma potwierdzenia w doświadczeniu. W tym samym momencie wpadł mi w oko post znajomej na FB, że w sobotę wiozła z granicy dwie studentki z Nigerii i Konga. Studentki były zdezorientowane, nie wiedziały gdzie są. Żadna z tych informacji nie potwierdzała jednak, że coś jest nie w porządku w zachowaniu polskiej strony. Co więcej, Słowacy i Węgrzy zajmujący się sprawą, mówili, że także u nich wpuszcza się wszystkich, niezależnie od posiadanych dokumentów. I że nikt jeszcze nie wie co dalej, jaki będzie status osób wpuszczonych, co z nimi dalej ma się dziać. Te informacje zgadzały się z podanymi przez polskie organizacje. Budujące było, że państwa stanęły na wysokości zadania.
Uspokoiłam się i uznałam, że pogłoski są nieprawdziwe. Ale dziś rano uderzyły mnie posty znajomych. Rasizm! Polska znów zawiodła! I potoczyła się fala nieprzychylnych dla Polski komentarzy. Moim zdaniem to wciąż dezinformacja. Podstawowym problemem jest, że afrykańscy studenci nie wiedzą, co się dzieje. Są przerażeni i zagubieni. Brakuje informacji zarówno od ich rządów, jak i prawdopodobnie ze strony Ukrainy – czemu trudno się dziwić – i Polski – co wciąż można poprawić. Decyzje są podejmowany z godziny na godzinę i przez ostatnie cztery dni wszyscy ciężko pracowali nad opanowaniem sytuacji.
Inną rzeczą jest, że ta perspektywa może być odosobniona w moim środowisku. Zarówno ja, jak i wiele osób, które mnie otaczają, jesteśmy wściekli i rozczarowani różnicą między ciepłym przyjęciem osób z Ukrainy, a łatwością odrzucenia tragedii osób sprowadzanych i wypychanych przez reżim Łukaszenki na śmierć. Nie wyczyścimy sumień obecnymi działaniami. Jednak dla mnie zobaczenie, gdzie tkwi realny problem, to okazja do zrozumienia, gdzie jest luka, co można zrobić, by pomóc. W tym wypadku chodzi przecież o dostarczenie afrykańskim studentom informacji o tym, co się dzieje.
Dezinformacja karmi się naszymi emocjami. Emocje, choć mobilizują nas do działania, powodują także kłótnie, niechęć, etykietowanie i podziały. Wspólny wróg – Władimir Putin – tego właśnie chce. Więc choćby jemu na złość, nie dajmy się!
Organizacje zajmujące się dezinformacją mają ręce pełne roboty. Warto korzystać z ich doświadczenia i weryfikować informacje podawane w mediach społecznościowych i internecie. Polecamy:
Komentarze