Zadawanie pytań przez Fundację Życie i Rodzina nie powinno nikogo dziwić. Każdy z nas ma prawo do wiedzy, a odmowa odpowiedzi ze strony instytucji publicznych stanowi naruszenie art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
„Gazeta Wyborcza” w tekście Tworzą listę podejrzanych o nauczanie gender. Kaja Godek chce znać nazwiska wykładowców poinformowała o tym, że Fundacja Życie i Rodzina wysłała do uczelni wyższych wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Fundacja zapytała o:
liczbę pracowników naukowych prowadzących wykłady, seminaria lub inne zajęcia z zakresu gender studies oraz tytuły naukowe i nazwiska tych pracowników, kryteria, według których dokonano wyboru ww. pracowników naukowych do kadry prowadzącej zajęcia z zakresu gender studies oraz całkowity koszt prowadzenia zajęć z zakresu gender studies od początku ich wprowadzenia, z rozbiciem na poszczególne lata.
W tekście tym przedstawiono także obawy związane z tworzeniem listy wykładowców prowadzących zajęcia z zakresu gender, co miałoby stanowić początek nagonki.
Podobne kwestie poruszone zostały w tekstach Co z listą genderystów? Uniwersytet odpowiada Fundacji Życie i Rodzina oraz Prof. Inga Iwasiów: Pismo Fundacji Życie i Rodzina to rodzaj nagonki [ROZMOWA] .
W naszej ocenie w opisywanej sprawie należy odróżnić dwie rzeczy.
I. Fundacja pyta, uczelnie mają obowiązek odpowiedzieć
Wysłane przez Fundację wnioski dotyczą informacji publicznych. Dane, które Fundacja próbuje uzyskać, dotyczą działalności uczelni wyższych oraz realizowanych treści programowych w ramach prowadzonych zajęć. Ponadto, wniosek dotyczył wydatkowania środków publicznych. Bezwzględnie uczelnie mają obowiązek udzielenia odpowiedzi.
Prawo do informacji to prawo człowieka, które gwarantuje art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz art. 61 Konstytucji RP. Może być ono realizowane przez składanie wniosków o udostępnienie informacji publicznej. Z takimi wnioskami wystąpiła Fundacja Życie i Rodzina.
Ważną ustawową gwarancją realizacji prawa do informacji jest to, że od osoby wykonującej prawo do informacji publicznej nie wolno żądać wykazania interesu prawnego lub faktycznego (art. 2 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej).
Wobec tego dla realizacji prawa do informacji nie ma znaczenia w jakim celu ktoś składa wnioski o udostępnienie informacji publicznej oraz w jaki sposób zamierza wykorzystać uzyskane informacje.
Nie ma prawa tego ustalać uniwersytet, do którego wpłynie wniosek. Nie można dzielić intencji wnioskujących na „lepsze” i „gorsze”. Wnikanie w intencje pytających, w tym w te dotyczące planowanego rozpowszechniania informacji, byłoby zbyt daleko idącą barierą, naruszającą prawa człowieka – prawo do informacji.
II. Fundacja ma prawo krytykować. Inni mają prawo krytykować Fundację
Każdy ma wolność wyrażania opinii, która zapewnia zarówno art. 10 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka, jak i art. 54 ust. 1 Konstytucji RP. Z tej wolności tej korzysta zarówno Fundacja, jak i Gazeta Wyborcza, przedstawiając obawy wobec możliwego wykorzystywania informacji o wykładowcach z zakresu gender studies.
Jeśli w istocie miałoby dojść do tworzenia listy wykładowców i wykładowczyń oraz prób ideologicznych ataków, byłby to stan wysoce niepokojące. Jest to jednak element demokratycznej debaty, w której świat nauki może przypomnieć o tym, czym są teorie naukowe i jakie są do nich podstawy. Z tą krytyką będzie musiała się zmierzyć organizacja Kai Godek.
Udostępnianie informacji o wykładowcach, prowadzonych zajęciach i możliwość obliczenia kosztów zajęć to wykonanie prawa.
Komentarze