Europejskie standardy na polskim podwórku

Polska opinia publiczna od prawie czterech lat karmiona jest żalami administracji na obywateli. To takie mrugnięcie okiem – „my chcemy być dobrzy, dobrze wam służyć, ale wiecie, są ci obrzydliwcy, którzy zabierają nam czas i nie możemy tego robić”. To ci, którzy ciągle wnioskują o informację.

To „ciągle wnioskują” udało się kilka lat temu obalić, sprawdzając fakty. Najbardziej poszkodowane miały być te „biedne, małe urzędy gminy”. Jak się okazało, wiele z nich „radzi sobie”, po prostu nie odpowiadając na wniosek, a znacząca większość tych, które odpowiedziały, nie otrzymała więcej niż 50 wniosków w ciągu roku. Skarżący się urzędnicy nie podnoszą też kwestii własnej organizacji pracy i tego jak zarządza się informacją wewnątrz ich instytucji.

Innym tematem, który pojawia się w dyskusji o prawie do informacji jest kwestia dokumentów wewnętrznych. Właśnie opublikowaliśmy wyniki międzynarodowego porównania przejrzystości procesu legislacyjnego.  W Polsce mamy warunki, by był on w pełni przejrzysty, jednak część orzecznictwa sądowego pozwala na ukrywanie tego, z kim spotykają się ministrowie, jakie opinie zostały przygotowane, o czym rozmawiano w służbowej korespondencji. Mają to być zdaniem sędziów „dokumenty wewnętrzne”.

Oba pojęcia nie są polskim wynalazkiem. Krzysztof Izdebski przygotował publikację zatytułowaną „Międzynarodowe standardy jawności”. Przygląda się propozycjom różnych środowisk, które postulują regulację prawa do informacji w Polsce. Pisze zarówno o koncepcji “nadużywania prawa do informacji”, jak też o „dokumencie wewnętrznym”, doprecyzowaniu definicji informacji publicznej (czyt. zawężaniu) i wprowadzaniu opłat za jej udostępnienie.

Czytając, jak administracja na całym świecie zabezpieczała się przed ingerencją obywateli, zaczynamy zachodzić w głowę, dlaczego podążamy Polsce tym samym utartym sposobem myślenia. Wszak mamy kryzys demokracji na całym świecie. Im bardziej elity będą odgradzały się od ludzi, tym większy ten kryzys będzie. Im mniej wiemy, tym łatwiejszym żerem dla demagogów się stajemy. Im więcej mamy mediów społecznościowych, tym szybciej wymieniamy się informacją, w tym także tą niewiarygodną. Im bardziej informację się ukrywa, tym atrakcyjniejsze stają się wycieki. Czy nie nadszedł zatem czas, by elity szukały nowych rozwiązań? Czy poważnie brzmi dziś argument, że informowanie zabiera dużo czasu? Czy Polska i świat nie stoją w obliczu wielkich wyzwań, wobec których to, co opisuje Krzysztof Izdebski, należy po prostu do starego świata, którego już nie ma?

Przeczytajcie i pomyślcie nad tym, jak sprawdziły się te rozwiązania na świecie i jak to wszystko ma się do rzeczywistości 2016 roku i dalszej!

 

 

miedz-nar

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *