
Zapraszamy do przeczytania tekstu, który chcieliśmy umieścić w gazecie finansowanej z podatków mieszkańców gminy Ścinawa. Dotyczy ich praw. Nie znalazł on jednak uznania w oczach redakcji. Dlatego wysłaliśmy do wydawcy pytanie o możliwość publikacji tekstu sponsorowanego. Może uda się za pieniądze?
Władza teoretyczna?
Do czego służy strona gminy? Czy za zadawanie pytań władzy można zostać zniesławionym? Czy w Polsce obywatele wciąż mogą korzystać ze swoich praw, czy też władza uważa inaczej?
Jesteśmy z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Nasza organizacja to stowarzyszenie osób, które chcą, by w ich gminach przestrzegane było prawo, władze służyły mieszkańcom, a pieniądze z budżetów gmin były wydawane przejrzyście i zgodnie z interesem publicznym. Zaczęliśmy działać 17 lat temu i przez te lata nasza grupa rozrosła się nie tylko o nowych członków i członkinie, ale też zdobyliśmy ogromną wiedzę o tym, jak w Polsce sprawuje się władzę – lokalnie i centralnie. Wiemy to, ponieważ sami pytamy władzę i pomagamy tysiącom ludzi – udzielając porad prawnych i ucząc korzystania z prawa. Pomimo tego rzeczywistość wciąż nas zadziwia. Jedną z takich zadziwiających sytuacji napotkaliśmy ostatnio w gminie Ścinawa.
W Ścinawie ma się odbyć referendum odwołujące radę miejską. Prawo do referendum zawarte jest w Konstytucji RP (art. 62), która również mówi o tym, iż władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu (art. 4). W tejże samej Konstytucji wpisano ograniczenia władzy – Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa (art. 7). A zatem jedyną legalną postawą władzy, gdy Naród (mieszkanki i mieszkańcy) chce ją odwołać, jest przedstawianie rzetelnych informacji o tym, jak działa (art. 61 Konstytucji) i czekanie na to, co postanowi Naród.
Tymczasem 4 czerwca 2020 roku (cóż za ironicznie symboliczna data), na stronie gminy Ścinawa oraz w lokalnym dodatku do Wiadomości Lubińskich, opłacanym z pieniędzy gminnych, ukazał się artykuł Przewodniczącego Rady Miejskiej, Marka Szopy, szkalujący inicjatorów referendum lokalnego. To niedopuszczalne wykorzystanie środków, którymi władza dysponuje, przeciw prawom zapisanym w Konstytucji. I choć nie naruszono przepisów ustawy o referendum lokalnym, gdyż wykorzystano czas na chwilę przed rozpoczęciem procedury referendalnej i formalnego zakazu angażowania się w kampanię, to wykorzystano stronę gminną. A nie jest to prywatna strona do wykładania swoich przemyśleń przez Przewodniczącego Rady, nie jest nią również lokalna gazeta opłacana przez władzę.
Ciekawe są też same przemyślenia zawarte w artykule. Odniesiemy się do kilku z nich.
Po pierwsze władza – w osobie Przewodniczącego Rady Miejskiej – ma pretensje, że jeden z inicjatorów referendum, będący też radnym – zadaje pytania. Przewodniczący postuluje publikowanie tych pytań przez władze gminy. To jest bardzo dobry postulat. 1 lipca 2020 r. zaproponowaliśmy, by władze go zrealizowały. Zwłaszcza ważne jest publikowanie odpowiedzi. By każda mieszkanka i mieszkaniec też mogli wiedzieć, co w gminie piszczy. To ich prawo. Napisaliśmy też do Przewodniczącego Rady, by następnym razem takie propozycje składał burmistrzowi oficjalną drogą i nie narażał na koszt podatników, publikując swoje postulaty w gazecie przez nich opłacanej.
Po drugie, Przewodniczący Rady Miejskiej ma pomysły na racjonalizację wydatków. To zabawne, zważywszy że właśnie zrealizował swoją prywatną potrzebę wyrażenia opinii w gminnej gazecie, za co zapłacić musieli podatnicy. No i pretensje te powinien skierować do Konstytucji, która nadała Narodowi szerokie uprawnienia.
(…) Inicjatorzy referendum w naszej gminie nie są pierwszymi w kraju, którzy traktują tą instytucję jako narzędzie do rozprawienia się z wyimaginowanym, a właściwie wymyślonym od początku do końca wrogiem, jakim jest obecny skład Rady Miejskiej w Ścinawie. Ponoć do grupy inicjatywnej w sprawie przeprowadzenia referendum należy jeden z radnych opozycyjnych, to dziwne, że chce doprowadzić do odwołania samego siebie, łatwiej i taniej byłoby jakby po prostu złożył mandat, do czego go zachęcam (…).
[podkreślenia autorów tekstu]
Po trzecie, autor tekstu pozwala sobie na niewybredne uwagi, prawdopodobnie pod adresem tego samego radnego, które trudno nawet skomentować. Przypominamy więc tylko po raz kolejny, że owe wynurzenia opłacane są z pieniędzy mieszkańców – czy na pewno wszyscy mają ochotę się na to zrzucać? Oto przykładowe cytaty:
- Wyobrażenie o samym sobie, że jest się najmądrzejszym, to nie jest zjawisko wyjątkowe.
- (…) w polityce i w życiu pojawiają się „żebracy” z pełną świadomością oszukujący, wyciągający rękę po jałmużnę, nie dlatego, że im czegoś brakuje, ale dlatego, że mają charakter zwykłego oszusta. (…).
Taki tekst nie powinien pojawić się na stronie gminy. Dlaczego? Dlatego, że jest ona stroną mieszkańców, na której powinni znaleźć rzetelne informacje, nie tubą do prezentowania poglądów władzy. Dlatego jedyne, co powinno ukazać się na stronie w kontekście referendum, to informacja na temat dotychczasowych działań organu stanowiącego gminy.
Rolą naszego Stowarzyszenia nie jest wykazywanie, że istnieje uzasadnienie dla odwołania Rady Miejskiej w Ścinawie. Jak jednak pisaliśmy we wstępie, powstaliśmy po to, by reagować na nadużycie władzy. Co czynimy niniejszym tekstem oraz skierowanymi do Burmistrza i Przewodniczącego Rady Miejskiej pismami. A wynik referendum i tak zależy od mieszkańców. Pamiętajmy – władza zwierzchnia w RP należy do Narodu.
Katarzyna Batko-Tołuć i Szymon Osowski
***
Komentarz do odpowiedzi redakcji
Odnawiając nam publikacji, redakcja gazety stwierdza, że wypowiedzi Przewodniczącego Rady Gminy dotyczyły działalności Rady Miejskiej w Ścinawie. Próbkę tych przemyśleń można odnaleźć w naszym tekście. A całość przeczytać w materiale źródłowym.
Z odpowiedzi dowiadujemy się też, że Wiadomości Ścinawskie nie są finansowane z budżetu samorządu ścinawskiego. Musimy przyznać. Rzeczywiście, pieniądze – zanim dotrą do gazety – przechodzą przez dwie inne instytucje. Ale czy to oznacza, że już nie są pieniędzmi mieszkańców?
Co roku Rada Miejska w Ścinawie przeznacza 100 tys. złotych dla Gminy Miejskiej Lubin. Gmina Lubin prowadzi Centrum Innowacji Audiowizualnych i na nie przeznaczana jest dotacja. W umowie zapisana jest m. in. współpraca z prasą. Tą prasą jest m. in. TVL Sp. z o. o., w której Gmina Lubin posiada około 1/5 udziałów. Spółka otrzymuje sporo pieniędzy od Ścinawian, skoro w uzasadnieniu do uchwały o przekazaniu jej 100 tys. złotych pojawia się informacja o “promocji” gminy właśnie na łamach gazety w mijającym roku: „wydano blisko 50 tygodników Wiadomości Lubińskich oraz kilka egzemplarzy „Wiadomości Ścinawskich”. Gazety były kolportowane do wszystkich miejscowości gminy Ścinawa, regularnie informowano mieszkańców o bieżących działaniach samorządu lokalnego, wydarzeniach społecznych i kulturalnych (jednorazowe wykupienie strony w „Wiadomościach Lubińskich to wydatek rzędu 1500 zł netto.” Na 2020 roku planuje się 12 numerów Wiadomości Ścinawskich [Uchwała, umowa i uzasadnienie do uchwały].
Redaktor naczelna, uzasadniając odmowę publikacji naszego artykułu, napisała, iż “redakcja nie zamierza stanowić narzędzia w walce pomiędzy stronami powstałego w Ścinawie konfliktu”, a “celem, jaki przyświeca dziennikarzom, jest przedstawianie zdarzeń w jak najbardziej obiektywnym świetle”. Czy przedstawienie relacji jedynie jednej ze stron konfliktu to obiektywne dziennikarstwo? Rzetelność dziennikarska nakazuje coś zupełnie odwrotnego – przedstawienie racji obu stron, by czytelnik mógł sam wyrobić sobie zdanie. Czytelnik, który wbrew temu, co napisała redaktor naczelna, finansuje periodyk Wiadomości Ścinawskie, chciałby zapewne z gazety dowiedzieć się czegoś więcej, niż to, co o swoich oponentach politycznych myśli Przewodniczący Rady Miejskiej.
Co ciekawe, długa wypowiedź przewodniczącego opublikowana została w dziale “Rozmowa” i tak o tej publikacji napisała nam redaktor naczelna – “Wskazać pragniemy, że przedstawione w wywiadzie wypowiedzi stanowią jedynie opinie i oceny przedstawione przez Pana Marka Szopę”. Tymczasem tekst nie jest wywiadem, nie ma w nim pytań dziennikarza, które mogłyby choć w niewielkim stopniu wpłynąć na kształt materiału – pytania przecież nie zawsze muszą być dla rozmówcy wygodne. Jednak Marek Szopa nie odpowiada na żadne pytania, odnosi się jedynie do wybranych zarzutów, przedstawionych przez inicjatorów referendum, nie stroniąc od ataków personalnych.
“Przewodniczący postuluje publikowanie tych pytań przez władze gminy. To jest bardzo dobry postulat. ”
I zgodny z prawem.
W BIP-e gminy mogą.
Już od 2001 roku uchwalenia ustawy o dostępie do informacji publicznej i wykonawczego rozporządzenia o BIP-ie, mogą tak robić.
Dlaczego tego, przez lat prawie 20-cia nie robiły, tajemnicza sprawa.
Może przewodniczący ścinawskiej rady ją zna i tylko udaje że dopiero teraz, eurekę swą odkrył.