Wiemy, że nieładnie jest skarżyć, a uczniowie donoszący na kolegów nie są w szkole lubiani, ale wierzcie nam, nie mieliśmy innego wyjścia. Szkoły nie chciały odpowiadać na nasze wnioski i byliśmy zmuszeni poskarżyć się do WSA.
Jak zwykle zaczęło się od złożenia wniosku o informację publiczną, o czym pisaliśmy na naszej stronie: Szkoła chętnie pyta, lecz nie lubi odpowiadać.
Wnioski poszły do 24 szkół, pytaliśmy o dokumenty, które każda szkoła powinna posiadać. Szkoły, jako instytucje realizujące zadania publiczne, mają obowiązek odpowiadać na wnioski o informację publiczną.
Niestety dostaliśmy jedynie odpowiedzi z siedmiu placówek. Pozostałe szkoły zignorowały nasz wniosek, z dwóch szkół zadzwoniono z pretensją, że wniosek przyszedł w czasie ferii, a w jednym przypadku uznano, że musimy podać podstawę prawną i wtedy rozważą, czy nam odpowiedzieć. Niczego nie zamierzaliśmy podawać, ponieważ nie mamy takiego obowiązku, postanowiliśmy natomiast złożyć skargi do sądu. Wybraliśmy trzy szkoły, nie mogąc pozwolić sobie na zaskarżenie wszystkich (każda skarga to opłata w wysokości 100 zł, która przy wygranej sprawie jest zwrócona). Napisaliśmy skargę na trzy licea – XIII Liceum Ogólnokształcące w Szczecinie – według rankingu Perspektyw – najlepsze liceum w Polsce. Uważamy, że taki tytuł zobowiązuje. Kolejna szkoła jest druga na liście najlepszych, to XIV Liceum Ogólnokształcące im. St. Staszica. Trzecie liceum to szkoła społeczna z Warszawy, tzw. Bednarska, która zażądała podania podstawy prawnej. Teraz czekamy, aż sprawą zajmie się sąd administracyjny.
Tak się złożyło, że w tym samy czasie do wielu szkół w Polsce trafił inny wniosek o informację publiczną, wysłany z adresu mailowego ewunia.gie. Żadna szkoła nie odpowiedziała na niego, ponieważ nie był podpisany, a dyrektorowie szkół tłumaczyli dziennikarce Gazety Wyborczej (490 złotych za brak odpowiedzi. Nowy sposób łatwego i legalnego zarobku), że przecież nie powinno się wysyłać wniosków z takich niepoważnych adresów, poza tym wniosek często wpadał do spamu.. Zainteresowali się sprawą dopiero wtedy, kiedy dostali zawiadomienie o skierowaniu sprawy do sądu administracyjnego.
Dyrektorzy są oburzeni i zastanawiają się, po co tej pani takie informacje, a radca prawny obsługujący łódzkie szkoły mówi Wyborczej, że to nadużywanie prawa do informacji. Jeśli mówić tu o jakimś nadużyciu, to dopuścili się go dyrektorzy szkół, którzy ignorują anonimowe wnioski i chcą wiedzieć, jakie są intencje pytającej. Zgodnie z ustawą o dostępnie do informacji publicznej, nie mają prawa tego robić.
Niestety szkoły oblały test na jawność, bo na nasz wniosek odpowiedziało niecałe 30%, a w szkolnym systemie oceniania to 1.
Komentarze