Orka na partyjnym ugorze: rewolucja?

Od ponad pół roku partie mają obowiązek na bieżąco publikować informacje o dużych wpłatach i zawieranych umowach. Wynika to z tzw. ustawy antykorupcyjnej wprowadzonej na jesieni 2021 roku. Co prawda możliwość uzyskania takich informacji w drodze ustawy o dostępie do informacji publicznej już istniała, ale tzw. proaktywne publikowanie to zupełnie inna jakość. Szumnie zapowiadane otwarcie finansów partii miało przeciwdziałać korupcji i pozwolić obywatelom łatwiej kontrolować wydatki partii. 

Historia tego artykułu zaczyna się pod koniec czerwca ubiegłego roku. Po kilku tekstach na stronie  Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska czekałem niecierpliwie na lipiec, żeby na własne oczy zobaczyć, co tam partie robią między wyborami. Można zapytać – po co? Po pierwsze, otrzymują ogromne dotacje z naszych pieniędzy. Partie poza możliwością delegowania swoich w różne miejsca mają też wpływ na nasze życie. Partie sprawują władzę w naszym imieniu, decydują o tym, jak wygląda obowiązujące nas prawo i jak są  wydawane nasze pieniądze z podatków, wiedzą wiele o naszym codziennym życiu. 

Dlatego jest wiele pytań o finansowanie polityków, na które, jak inni, szukam odpowiedzi. Na ile ma miejsce proceder nominacji przyjaznego kandydata z sowitą wypłatą, by ten odpalał procent? A może majętni biznesmeni chcą wpływać na partie, by proponowały tylko im wygodne rozwiązania? Czy partia wszystkie środki przekazuje na propagandę, a postulaty nie są oparte na żadnej rzetelnej ocenie sytuacji? Skoro jako obywatel mam władzę w postaci głosu, to muszę mieć możliwość zbudowania racjonalnego poglądu na gospodarność ugrupowań i tego, jak dochodzą do władzy. A jeśli sam nawet nie mogę wszystkiego znaleźć, to chciałbym, żeby eksperci, dziennikarze… każdy, komu leży na sercu uczciwość polityki, mógł za mnie sprawdzać i bić w dzwon, gdy dzieje się coś złego.

Uzbrojony w tak wiele pytań i do tej pory jedyną drogę – ustawę o dostępie do informacji publicznej – z nadzieją patrzyłem na te nowe przepisy. Mają szereg mankamentów, ale chyba już jaśniej się nie da wprowadzić postulatu “Partio, pokaż, co masz w kieszeniach”.

Sprawdzam!

Plan na wakacje – mówię sprawdzam. W Polsce jest ponad 100 zarejestrowanych partii politycznych. O większości z nich nigdy nawet pewnie nie usłyszycie, nie tylko dlatego, że nigdy u władzy nie były, ale nawet nie zarejestrowały pojedynczej listy w wyborach. Obowiązek prowadzenia rejestrów dotyczy jednak wszystkich.

Tak więc 1 lipca przeżyłem szok – większość partii nie prowadzi strony ani BIP. No dobra, prawdę mówiąc nie była to żadna nowina – moim zdaniem BIP jest archaizmem i odstaje od obecnych możliwości technicznych i współczesnej formy komunikacji. Jedynie ok. 30 partii prowadzi jakikolwiek BIP (przyjmując bardzo liberalną definicję, że każda strona nazwana “BIP” nim jest) i ta liczba w ostatnim półroczu się podwoiła.

Pierwszego dnia obowiązywania ustawy znalazłem tylko jedną partię z rejestrami…, które były puste. Przynajmniej miałem czas na zrobienie listy wszystkich stron partii, by potem do tej listy wracać kilkadziesiąt razy.

Mijają kolejne dni, rejestry zaczynają się pojawiać, wszystkie puste. I gdy tak zastanawiam się, jak to możliwe, ładuje się rejestr z pierwszym wpisem – wpłata 2000 zł na rzecz Prawa i Sprawiedliwości.

Tu pojawiają się mankamenty – czy osoba w rejestrze to na pewno ta, którą znalazłem w Google. I czy znalazła się na liście omyłkowo, bo wpłata jest niższa niż 10 tys.? Ustawa stanowi, że w rejestrze ujawnia się wpłaty tylko od osób, które w danym roku wpłaciły co najmniej 10 tys. złotych (i że powinny znaleźć się tam w ciągu 2 tygodni od dokonania wpłaty). Czy oznacza to, że obywatel wpłacił wcześniej co najmniej 8000 zł i teraz już musiał się tam znaleźć? Dalsze miesiące rozwiewają jednak moje wątpliwości – wpłaty są co miesiąc na stałą kwotę.

Pojawiły się też umowy i po kolejnych tygodniach można znaleźć np. zamówienia partii na badania społeczne, wynajem biur i hoteli, sprzątanie, transmisje. Dalej mam jednak niedosyt – tylko kilka partii sejmowych i jeszcze mniej pozasejmowych ujawniło swoje finanse. Czy czas już coś z tym zrobić? Czy cokolwiek się poprawi?

Sięgam po telefon, obdzwaniam, wyjaśniam, proszę. Kilka partii reaguje, jak należy – rejestry pojawiają się w parę dni i są uzupełnione od początku lipca. Nie obdzwonię przecież jednak 100 partii. Co mogę z tym zrobić?

Wnioski do partii

Wniosek o informację publiczną – kilkadziesiąt partii… od prawa do lewa, od ław rządowych po partie sprawozdające zerowe wpływy. Cóż, to chyba i tak szybciej niż telefony. Wniosłem o dane, które powinny być w rejestrze i adresy rejestrów. Co na to partie? Kilka odpowiedziało, kilka się wzbraniało (np. twierdząc, że sprawozdają się PKW, nie mają obsługi prawnej albo nie są u władzy), by w końcu naprawić błąd, ale większość zignorowała wniosek. Jak się później niektóre tłumaczyły – e-mail trafił do spamu. Z ostrożności procesowej nie skomentuję tego twierdzenia.

Zaraz… jest jakiś proces? Jest! Na bezczynność partii złożyłem skargi. 3/4 zapytanych partii politycznych w żaden sposób nie odpowiedziało na wniosek o informację publiczną. Niektóre partie chyba jednak nie rozumieją otrzymywanych pism lub uciekają przed Temidą: skargi na bezczynność partii składa się za jej pośrednictwem, a to ona ma obowiązek dostarczyć wszystkie dokumenty w sprawie ze skargą. W przypadku części partii skończyło się wnioskiem o wymierzenie grzywny za niewywiązanie się z tego obowiązku.

Co na to Państwowa Komisja Wyborcza?

Historia nie ma jeszcze końca i praca nad partyjnymi finansami potrwa pewnie jeszcze długo, ale co na to PKW? Administracja wyborcza o ignorowaniu przepisów wie, ale niewiele może, bo przepisy zostały sformułowane wadliwie. Mówi o braku trybu, w jakim miałaby stosować kary, a także podnosi, że nie ma kompetencji do oceny działania partii.

Czy przepisy można było napisać inaczej, lepiej? Marzyłbym o jednym serwisie prowadzonym przez PKW z czytelną strukturą i z wszystkimi informacjami. Nie potrzebujemy raczej imiennej listy przedstawicieli stron zawierających umowy, ale ważne jest, która z nich występuje w jakiej relacji (kupujący, zamawiający, wynajmujący itd.). Czy nie prościej dla partii byłoby, gdyby wypełniały formularz elektroniczny z opcjami do wyboru (i ewentualnym polem “inne”)? Może wręcz raportowanie czymś na kształt Jednolitego Pliku Kontrolnego? Łatwiej dla nas też byłoby porównywać informacje i opracowywać je statystycznie. Kwota progowa wpłat – 10 tys. zł. – jest dość wysoka, powinna być nie tylko niższa, ale też zależna od jakiegoś wskaźnika np. wysokości płacy minimalnej. Identyfikacja wpłacającego nie powinna być w oparciu o imię ojca (zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami w rejestrze powinny zostać podane imię i nazwisko wpłacającego oraz imię ojca i miejscowość zamieszkania), a np. datę i miejsce urodzenia. Należałoby uzależnić prawidłowość przyjęcia wpłaty od ujawnienia darczyńcy, który przekroczył próg – obecnie czasem brakuje części danych. Dlaczego też musimy czekać aż 2 tygodnie na wpisy – która z pośrednich czynności wymaga aż tak długiego czasu? Może w ogóle powinno się do tego inaczej podejść: Słowackie partie posiadają konta, których wszystkie transakcje są jawne i to banki mają zadanie je publikować i aktualizować.

Im dłużej korzystam z tych przepisów, tym bardziej muszę się zgodzić z PKW, że wymagają zmian, ale nie zamierzam przestać przypominać partiom, że obywatele patrzą. Możesz w tym pomóc: sprawdź czy partia, która Cię interesuje, ma rejestry i przeczytaj, co w nich jest, a jeśli partia nie ma rejestrów – złóż wniosek o informację publiczną. Zrób to, póki jeszcze możesz.

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *