O dostępie do informacji w Parlamencie Europejskim

domena publiczna, CC0 1.0

W lipcu w Parlamencie Europejskim odbyła się debata dotycząca dostępu do informacji. Przyczynkiem do dyskusji było przedstawienie sprawozdania o dostępie do informacji w unijnych instytucjach w latach 2019-2021. 

Warto odnotować tę dyskusję z kilku względów. Po pierwsze widzimy, że organy unijne muszą sprawozdawać się z jawności. Zbierają dane dotyczące liczby wniosków, wydanych decyzji odmownych, czasu odpowiedzi. Pod tym linkiem można zobaczyć raport za 2022 rok dotyczący dostępu do informacji w Parlamencie Europejskim. Po drugie dane te są analizowane, powstają rekomendacje i zalecenia. W Polsce nie widać, by organy władzy czy instytucje państwowe analizowały kwestie związane z dostępem do informacji. Choć nie ma takich zapisów w naszej ustawie, to znajdują się one w rekomendacjach UNESCO, które co roku przeprowadza ankietę kierowaną do państw i instytucji publicznych. Jedno z pytań dotyczy zbierania przez kraj danych na temat liczby złożonych wniosków o udostępnienie informacji oraz liczby wniesionych odwołań (skarg). Pisaliśmy więcej o tym w tekście Metody mierzenia jakości prawa do informacji — Sieć Obywatelska Watchdog. Po trzecie — w tego typu sprawozdaniach widać, jak ważną rolę pełni w tym systemie Europejski Rzecznik Praw Obywatelskich (ERPO), do którego poza sądem można się poskarżyć. Choć jego decyzje mają charakter opinii, a jego głos traktowany jest doradczo, realnie może wpływać na działania organów unijnych — co znajduje odzwierciedlenie zarówno w sprawozdaniu, jak i debacie. 

Klincz w kwestii dostępu

Na tym jednak podobieństwa się kończą, gdyż co najmniej od 2011 roku organy unijne trwają w impasie dotyczącym tego, co powinno się wydarzyć dalej w kwestii dostępu do informacji. Za koniecznymi zmianami rozporządzenia 1049/2001 i łatwiejszym dostępem opowiada się Parlament Europejski. Konieczność zmian widzi też Vera Jourova — wiceprzewdonicząca Komisji Europejskiej, komisarz ds. wartości i transparentności, ale z drugiej strony KE odmawia dostępu do SMS-ów wymienianych między przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen a dyrektorem firmy Pfizer. W tej sprawie ERPO stwierdziła niewłaściwe administrowanie. 

Przeciwnikiem dalszych prac nad nowymi zasadami dotyczącymi dostępu jest natomiast Rada UE. Takie stanowisko było widać już w 2021 roku, kiedy Europejska Rzecznik Praw Obywatelskich — Emily O’Reilly — zaprosiła do dyskusji o dostępie do informacji przedstawicieli tych trzech organów. Pisaliśmy o tym w tekście — Co nas czeka w 2022? Możliwe zmiany w dostępie do informacji UE

O gołębiach pocztowych i dostępie do informacji

W otwierającym debatę o dostępie do informacji wystąpieniu Evin Incir — posłanka sprawozdawczyni — poruszyła główne problemy zdiagnozowane w raporcie. Całość jej wystąpienia przeczytacie pod tym linkiem. Najważniejsze przesłanie można zawrzeć w następujących punktach:

  • Przejrzystość jest istotną częścią kultury demokratycznej i ważnym narzędziem walki z korupcją. 
  • Obywatele UE mają prawo do maksymalnej przejrzystości, a co za tym idzie, maksymalnej dostępności do dokumentów publicznych, aby zapewnić rozliczalność polityków.
  • Medium nie ma znaczenia; to treść przekazu decyduje o charakterze dokumentu. Niezależnie od tego, czy komunikacja odbywa się za pomocą wiadomości tekstowych, e-maili, listów, a nawet gołębi, to nie medium decyduje o charakterze dokumentu, a jego treść. 
  • Zasady otwartości i przejrzystości powinny dotyczyć nie tylko procesu decyzyjnego, ale także sposobu, w jaki akt prawny jest opracowywany i gwarantowany w odniesieniu do sposobu wdrażania polityk UE na wszystkich szczeblach i wykorzystywania funduszy UE. 
  • Opóźniony dostęp jest w rzeczywistości odmową dostępu, przejrzystość z założenia powinna być zatem gwarantowana.

O jawności i liczbach

W sprawozdaniu podano szczegółowe dane dla poszczególnych organów UE. Komisja Europejska otrzymała największą liczbę wniosków o dostęp do dokumentów (7445 w 2019 r., 8001 w 2020 r., 8420 w 2021 r.). Następna w kolejności jest Rada UE (2567 w 2019 r., 2321 w 2020 r., 2083 w 2021 r.), a za nią Parlament (645 w 2019 r., 442 w 2020 r., 499 w 2021 r.). Podano też, na ile wniosków udzielono odpowiedzi — i tak: w 2019 r. Komisja Europejska odpowiedziała na 78 % wniosków, Rada UE na 74,7 %, a Parlament UE na 93 % ; w 2020 r. – 81 % dla Komisji, 84,1 % dla Rady i 93 % dla Parlamentu; i 2021 r. – 73,7 % dla Komisji, 83,3 % dla Rady i 95 % dla Parlamentu. 

W sprawozdaniu odnotowano, że wnioskujący o informacje spotykają się regularnie z opóźnieniami i bezpodstawnymi odmowami. W przypadku Komisji opóźnienia sięgają nawet 75% wniosków. Biuro Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich uznało, że w przypadku Komisji Europejskiej można uznać, że jest to problem systemowy i w marcu 2023 r. wezwało komisję do podjęcia działań naprawczych. 

Podczas debaty część parlamentarzystów przyjęła z zadowoleniem dane dotyczące udostępniania informacji przez poszczególne instytucje. Dla niektórych z kolei liczby te nie odzwierciedlają faktycznego stanu jawności w UE, ponieważ Komisja Europejska często udostępnia dokumenty, które w części zostały zanonimizowane i z których nic nie wynika dla pytającego. Tego typu odpowiedź jest odnotowywana w rubryce udzielonych odpowiedzi. Na ten problem wskazał w debacie Anders Vistisen (ID):  Jeśli w przekazywanych dokumentach, wycina się większość informacji, tak że nie można ich odczytać, nie możemy tego zaakceptować.  Nieważne, że przekazujemy wszystko, skoro przekazujemy tylko to, co nieszkodliwe, co stawia UE w lepszym świetle. Powyższych liczb nie mamy z czym porównać w Polsce, ponieważ nasze instytucje nie publikują podobnych informacji.

W cieniu afery SMS-owej i Qatargate

Podczas debaty można było zaobserwować zgodę wśród europosłów prawicy i lewicy co do wagi jawności. Padały hasła dotyczące istotności dostępu do informacji dla demokracji, rozliczalności polityków, przeciwdziałania korupcji. Duża część dyskusji została zdominowana przez wątek dotyczący nieujawnienia korespondencji SMS-owej Ursuli von der Leyen z dyrektorem Pfizera — firmy, która dostarczyła UE szczepionki w trakcie pandemii covid. Wymowny był też brak udziału przewodniczącej KE w debacie, choć została na nią zaproszona. SMS-y i dokumenty związane  z zakupem szczepionek są cały czas niedostępne, co różni posłowie i posłanki podkreślali podczas debaty. Pojawiała się też kwestia skandalu korupcyjnego, który doprowadził do zatrzymania w grudniu 2022 r. europosłów mających przyjmować łapówki od przedstawicieli Kataru w zamian za lobbowanie na rzecz tego państwa podczas podejmowania rozstrzygnięć dotyczących praw człowieka. Jak podsumował Cyrus Engerer (S&D): Widoczność naszej pracy to coś więcej niż posty w mediach społecznościowych z bardzo ładnymi zdjęciami. Ale ludzie troszczą się i powinni wiedzieć o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, ponieważ to tam podejmowane są decyzje, które mają wpływ na ich codzienne życie. I myślę, że skandal w Katarze powinien był być dla nas wszystkich wielką pobudką. I jeśli naszą odpowiedzią nie będą prawdziwe ambicje, tego rodzaju skandale będą się pojawiać. Część posłów właśnie w jawności i zmianie obowiązującego rozporządzenia dostrzega szansę na uniknięcie tego typu afer w przyszłości.

Znikające protokoły

W sprawozdaniu odnotowano także inne problemy. Organy unijne zbyt często powołują się na wyjątki wskazane w art. 4 rozporządzenia i w ten sposób odmawiają dostępu do informacji. Podkreślono, że ograniczenia dostępu do dokumentów, w tym dotyczących prac legislacyjnych, powinny być wyjątkiem i mieć miejsce tylko wtedy, kiedy jest to bezwzględnie konieczne. Wskazano, że wewnętrzna polityka Komisji nie przewiduje rejestrowania wiadomości tekstowych, które są traktowane jako „krótkotrwałe oraz niezawierające ważnych informacji dotyczących polityki, działalności i decyzji Komisji”, a w praktyce są one wykorzystywane do tego celu. W związku z tym wezwano KE do dostosowania wewnętrznych wytycznych dotyczących rejestracji dokumentów do rozporządzenia (WE) nr 1049/2001 i do rejestrowania wiadomości tekstowych dotyczących jej polityki, działalności i decyzji. W sprawozdaniu możemy też przeczytać, że Komisja Europejska usuwa dokumenty, w tym protokoły zamkniętych posiedzeń, sprawozdania i dokumenty robocze. Praktyka ta doprowadziła do zniknięcia ważnej korespondencji mającej znaczenie dla podejmowanych decyzji politycznych. W związku z powyższym wezwano Komisję do systematycznego rejestrowania i archiwizacji korespondencji nieprywatnej związanej z kluczowymi decyzjami politycznymi.

Konsensus tajności

Podczas obecnej kadencji pewnie nie uda się przełamać istniejącego impasu dotyczącego dostępu do informacji. Na nic zdadzą się deklaracje i wezwania Very Jourovej, jeżeli w tej kwestii nie będzie woli politycznej. Póki co widać, że to właśnie politykom najmniej zależy na jawności. Dopóki Rada UE, tworzona przez ministrów rządów wszystkich krajów UE, nie zmieni stanowiska, nie uda się przeforsować nowych rozwiązań. Możemy spodziewać się jedynie małych kroków w postaci kolejnych rejestrów i portali. I choć europosłowie opowiadają się głośno za jawnością Komisji i Rady, widzą w niej „kamień węgielny” demokracji, to niewiele się zmieni, jeżeli wygłaszanych tam poglądów nie przeniosą do swoich krajów. Podczas debaty w parlamencie za jawnością opowiadali się Joachim Brudziński (PiS/ECR), Andrzej Halicki (PO/CD), Leszek Miller (niezależny/S&D). W trakcie prac nad sprawozdaniem w komisjach poparli je Beata Kempa (Suwerenna Polska/ECR) czy Włodzimierz Cimoszewicz (Nowa Lewica/ S&D), choć podczas głosowania w komisji opiniującej raport przeciwni byli Zdzisław Krasnodębski (PIS/ECR) i Jacek Saryusz-Wolski (PIS/ECR). Bez jawności i lepszego dostępu do informacji UE nie poradzi sobie z kryzysem praworządności, a zamiast upowszechniania demokracji, możemy spodziewać się kolejnych skandali i kryzysów, które z lubością zostaną wykorzystane przez autokratów przeciwko UE. 

Pod tym linkiem można zapoznać się z zapisem debaty.  Obrady można obejrzeć na stronie Parlamentu Europejskiego (wersja angielska).

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

  1. lingwista

    ” wkładu UNESCO wynika wprost, że ,,prawo dostępu do informacji publicznej nie jest wystarczająco wdrażane w praktyce’’.”
    ” Pisaliśmy więcej o tym w tekście Metody mierzenia jakości prawa do informacji — Sieć Obywatelska Watchdog”
    ————————————————————————————————————
    Jeśli wkład UNESCO polega na wymyślaniu NIEISTNIEJĄCEGO prawa człowieka, to nic dziwnego że RP a szczególnie jej władza sadownicza wzięła z niej przykład i postanowiła nadać w RP, terminowi informacja publiczna, inny zakres pojęciowy niż to, co przyjmuje się powszechnie w świecie a mianowicie, że tak nazywa się informację znajdująca się w ZASOBACH PUBLICZNYCH ( public information).

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *