Marzę o lepszym kraju dla każdej i każdego z nas

Wiktor Chęciński

Wiktor Chęciński, uczestnik ostatniej edycji Szkoły Inicjatyw Strażniczych (SIS), działa aktywistycznie i angażuje się w projekty i akcje społeczne, głównie dotyczące klimatu oraz równości. Prowadzi Fundację Kaczuchy Dziennikarskie, jest także aktywistą w Inicjatywie Wschód, Greenpeace Polska i Fundacji Impuls dla Młodych. Walczy o zmianę i marzy o lepszym kraju dla każdej i każdego z nas. 

Jak to się stało, że zostałeś aktywistą?

Zaczęło się od tego, że dwa lata temu, mając 16 lat, pojechałem na Erasmusa i tam poznałem osobę, młodszą ode mnie, która działała w Greenpeace. Wówczas nie sądziłem, że mnie to zainteresuje, ale już w pociągu w drodze powrotnej do Polski zacząłem przeglądać w telefonie informacje o tej organizacji i wysłałem swoje zgłoszenie. Niedługo potem zgłosiłem się do organizacji Impuls, a za jakiś czas aplikowałem na obóz aktywistyczny organizowany przez organizację Wschód.

A jak trafiłeś na ten wyjazd erasmusowy?

 To był Erasmus Youth Exchange, czyli taki dziesięciodniowy wakacyjny wyjazd, o którym informacje znalazłem w internecie i wysłałem swoje zgłoszenie.

Gdzie pojechałeś?

Do Słowenii. To była taka mała wioseczka w górach trochę pośrodku niczego, licząca ok. 300 mieszkańców. Ale to było fajne przeżycie – rozpoczęcie działań aktywistycznych i przełamanie bariery językowej. Tematem przewodnim tego wyjazdu była ekologia i to też zapewne wpłynęło na wybór organizacji, do których się po wyjeździe zgłosiłem.

I nadal działasz w tych trzech organizacjach?

Tak, plus jeszcze prowadzę swoją organizację, więc jest to spore wyzwanie. Staram się jednak w tym wszystkim zachować balans między życiem prywatnym a tym aktywistycznym, społecznym. Nie w każdej z tych organizacji jestem zaangażowany w stu procentach, po prostu angażuję się w to, co mogę i na co mam ochotę, tak jak czuję, że będzie okej.

Mógłbyś mi coś więcej powiedzieć na temat organizacji Wschód? Wasz temat przewodni to ekologia?

To są działania nie tyle na rzecz ekologii, co sprawiedliwej transformacji całego systemu, który mamy, bo jednak odchodząc od węgla czy gazu, mamy obszary, które zostaną dotknięte i tego nie unikniemy, ale możemy to zrobić jak najmniej boleśnie. Walczymy o tę lepszą transformację,  jednocześnie skupiając się na różnych obszarach, o które po prostu ona zahacza. Ostatnio na przykład Wschód zaangażował się w kampanię, która jest europejską inicjatywą i dotyczy bezpiecznej i darmowej aborcji. Akcję koordynuje organizacja ze Słowenii, zebrano już ponad pół miliona podpisów, potrzebne jest milion. Mamy w organizacji wiele zaangażowanych osób, które chcą coś robić, więc jeśli coś się dzieje, wystarczy sygnał, by skrzyknąć ekipę.

Jesteście młodymi osobami z całej Polski i działacie właśnie na zasadzie takiego skrzykiwania się wokół jakiegoś tematu?

Tak, dokładnie, oczywiście z przestrzenią na planowanie też własnych działań.

 A czy masz poczucie, że jako osoby młode, jesteście słuchani przez władzę, polityków, czyli, jak by nie było, przedstawicieli innego pokolenia?

Na pewno mam poczucie, że nas słyszą, ale czy słuchają, nie powiedziałbym. To ich słuchanie przeważnie opiera się na złożeniu obietnic, których nie dotrzymują albo mówieniu o czymś, co ma być zrobione, a ostatecznie nie jest. Zjawisko to jest opisywane jako youthwashing, czyli wykorzystywanie głosu młodzieży do swoich celów i potem przedstawianie go w kampaniach w taki sposób, by działał na korzyść polityków.

A czy w czasie kampanii wyborczej politycy bardziej interesują się tym, co macie do powiedzenia?

Pojawiło się coś takiego nawet przy tej kampanii inicjatywy europejskiej dotyczącej aborcji – partie pro-choice’owe, pro-aborcyjne odezwały się i chciały tę akcję wesprzeć, ale nie na zasadzie rzeczywistego włączenia się w zbieranie podpisów, tylko bardziej na zasadzie zrobienia z nami zdjęcia. A działo się to w okolicy wyborów do europarlamentu.

 Mieliśmy oczywiście przy okazji tej akcji spotkania z przedstawicielami różnych partii – w Polsce i w Europie i uważam, że to jest ważne, ponieważ w takiej sprawie trzeba wykorzystać wszystkie zasoby i możliwości, by zbierać głosy poparcia i nagłaśniać temat.

Zapewne też do jednych partii jest wam bliżej, do innych dalej. Ale czy nie boicie się, że ludzie mogą uznać, że jesteście po prostu młodzieżówkę jakiejś formacji politycznej?

Rzeczywiście czasem w mediach społecznościowych ludzie pytają nas, czy jesteśmy partią i czy można na nas głosować. I choć jesteśmy polityczni, bo te wszystkie tematy są polityczne, to nie jesteśmy partyjni i to jest ta różnica. Obracamy się wokół polityki, a ona obraca się wokół nas, ale nie identyfikujemy się jako jedna, druga czy trzecia partia, tylko jako ktoś, kto chce po prostu wprowadzenia dobrych rozwiązań w interesujących nas sprawach.

A jak widzisz zainteresowanie młodych osób waszą działalnością? Z jednej strony statystyki mówią, że młodzi stosunkowo rzadko chodzą na wybory, z drugiej przed wyborami 15 października było widać ich duże zaangażowanie w kampanie profrekwencyjne.

Zainteresowanie jest i nie dziwi mnie to, w Polsce nie mamy dużej ilości organizacji, ruchów budowanych przez młodych, a młode osoby chcą działać, mieć swoją przestrzeń. Co do samego zaangażowania w wyborach parlamentarnych młodych osób i nie tylko młodych, bo frekwencja po prostu była wysoka, jest to bardzo dużą zasługą organizacji społecznych i realizowanych przez nie kampanii.

Wasza organizacja też zachęcała do głosowania?

Tak, mieliśmy głośną kampanię „Cicho Już Byłyśmy”, która była skierowana do kobiet, szczególnie młodych i poruszała m.in. temat aborcji czy dyskryminacji w życiu społecznym. Wypuściliśmy spot, który miał wielomilionowe odsłony, i pojawiał się dosłownie wszędzie, bardzo wiele osób go udostępniało.

Widziałam też cię w jednej ze stacji telewizyjnych, jak opowiadasz z inną osobą z twojej organizacji o wyborach.

To było nagrane w czasie Open’era, staliśmy tam z taką wielką urną, do której można było wrzucać głosy, ale nie na polityków, tylko na postulaty z przedstawionej przez nas listy. Zainteresowanie tym głosowaniem było ogromne.

Mógłbyś powiedzieć coś o twojej Fundacji Kaczuchy Dziennikarskie?

Działamy w pięcioro, organizację zarejestrowaliśmy w lutym tego roku, ale jako projekt funkcjonuje już ponad rok. Skupiamy się głównie na dezinformacji, bo jest jej coraz więcej. Mówi się, że dezinformacja to obecnie jedno z największych zagrożeń dla naszego społeczeństwa. Ma na to wpływ wykorzystywanie sztucznej inteligencji, technologii i po prostu mediów, które dają tę przestrzeń na pompowanie wszystkiego, co wzbudza emocje.

Prowadzicie stronę o tej samej nazwie co nazwa fundacji – Kaczuchy dziennikarskie. Widziałam tam sporo różnych wywiadów. Chcecie walczyć z dezinformacją, dostarczając rzetelne informacje? Do jakiej grupy chcecie dotrzeć?

Myślę, że nie mamy aż tak skonkretyzowanej grupy, chcemy dotrzeć do jak największej liczby odbiorców, bo wszyscy jesteśmy narażeni na dezinformację.Teraz w ramach Miesiąca Dumy przeprowadziliśmy dziewięć wywiadów z osobami, które obracają się w środowisku osób LGBTQIAP+, są osobami sojuszniczymi. Przedstawiliśmy ich historie, doświadczenia, chcieliśmy, by to był prawdziwy obraz, a nie jakieś  historie zasłyszane od kolegi, wujka czy babci. Nasze wywiady cieszyły się dużą popularnością – myślę, że opowiadanie prawdziwych historii jest teraz bardzo ważne.

Chcecie po prostu pokazywać, jak jest, czy też tropić dezinformację?

Jedno i drugie, niestety dezinformacja dotyka praktycznie każdego obszaru, wystarczy przypomnieć sobie, co się działo w czasie pandemii z tematem szczepień i noszenia maseczek.

A czy zdarzało ci się już korzystać z prawa do informacji?

Tak, wysyłałem wnioski o informację w sprawach szkolnych, żeby coś zweryfikować, czy po prostu gdy byłem czegoś ciekaw. Jest to przydatne narzędzie i warto umieć go używać, dlatego zgłosiłem się do Szkoły Inicjatyw Strażniczych.

W SIS-ie pracujecie w grupach, kontrolując różne instytucje, czym wasza grupa się zajmowała?

Porównywaliśmy programy wsparcia organizacji pozarządowych, społecznych w miastach, z których pochodzimy – Gdańsku, Szczecinku, Olsztynie i Bydgoszczy. Monitoring jeszcze trwa,  chcemy zobaczyć, czy te programy rzeczywiście są realizowane rzetelnie, czy to jest po prostu kopiuj, wklej z roku na rok.

Wracając jeszcze do tematu twojej organizacji – jak wygląda wasza działalność od takiej praktycznej strony? Czy jest ona oparta na wolontariacie, czy macie jakieś finansowanie?

Sam jeszcze się uczę, jestem w szkole średniej, został mi ostatni rok technikum i na razie działam w organizacjach na zasadzie wolontariatu, ale w samych Kaczuchach nie wykluczamy, że będziemy się starać o dofinansowania, projekty czy granty, by mieć jakieś zaplecze finansowe. Ale jeśli się na to zdecydujemy, to na pewno wszystkie informacje na ten temat znajdą się na naszej stronie, bo chcemy działać transparentnie.

Z tego, co do tej pory mówiłeś, to twoja działalność ma raczej charakter ogólnopolski, a nie lokalny, ale w twoich mediach społecznościowych widziałam, że również w Szczecinku angażujesz się w działalność społeczną i byłeś na przykład jednym z inicjatorów akcji Roślinna szkoła.

Roślinna szkoła była inicjatywą, którą w Szczecinku zapoczątkowaliśmy razem z  GreenRev Institute i koalicją Future Food for Climate. Stwierdziliśmy, że to rzeczywiście może być coś nowego u nas w mieście, bo w mniejszych ośrodkach temat roślinnej diety jest mniej obecny niż na przykład w Warszawie, gdzie bez problemu można zjeść coś wegetariańskiego czy wegańskiego. Zaprosiliśmy 4 osoby eksperckie z doświadczeniem. Podyskutowaliśmy, popytaliśmy o mity dotyczące roślinnej diety, które pojawiają się w przestrzeni publicznej. Zorganizowaliśmy też pokaz filmu „Katastrofa na Talerzu”, który opowiada o tym, jak wygląda żywienie oparte na produktach mięsnych.

Czy to spotkanie było zorganizowane w szkole?

Spotkanie odbywało się w Centrum Edukacji Ekologicznej, które nam udostępniono.

A czy Kaczuchy Dziennikarskie zrzeszają osoby tylko ze Szczecinka?

 Nie wszyscy jesteśmy ze Szczecinka, choć nasza trójka, która założyła Fundację, mieszka tutaj, ale mamy osoby wolontariackie, które są spoza naszego miasta i na pewno nie będziemy ograniczać naszej działalności tylko do miejsca, w którym mieszkamy, ponieważ i tak w najbliższym czasie będziemy stąd się ruszać.

A czy czujesz, że trochę inaczej jest być aktywistą w małym mieście niż w dużej metropolii?

Teraz większość spotkań jest online, więc dzięki temu można się zaangażować w działania organizacji z drugiego końca Polski, a co do mieszkania w mniejszym mieście, to widzę po prostu, ile jeszcze jest do zmiany i że jak zmienimy Warszawę, to nie jest wszystko. Te małe miasta, wsie, miejscowości, powiaty, gminy też potrzebują zmian i tam też są ludzie, którzy by ich chcieli, tylko może niekoniecznie sami są gotowi działać.

A czy w czasie tych dwóch lat doświadczyłeś już wypalenia aktywistycznego? Działasz bardzo intensywnie w 4 organizacjach.

Były takie momenty, kiedy chciałem się zaangażować we wszystko naraz, ale nauczyłem się odpuszczać niektórych rzeczy i je priorytetyzować, bo przecież jest jeszcze to normalne życie, na które trzeba mieć czas. Wiem też, że nie oprę całego swojego życia na działaniu stricte społecznym.

 

Szkoła Inicjatyw Strażniczych – edycja VIII, 2023/2024 – realizowana jest dzięki wsparciu The German Marshall Fund, Dexis, U.S. Agency for International Development.

 

 

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *