Czy gminne social media to tuby władzy? Możemy to szybko wspólnie ustalić dzięki wyjątkowemu serwisowi do publicznej analizy danych stworzonemu dzięki współpracy Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska i Gerere.
Miesiąc temu głośno było o blokowaniu użytkowników i masowym kasowaniu komentarzy na oficjalnym profilu facebookowym minister Anny Zalewskiej czy Twitterze Roberta Biedronia. Czy na poziomie lokalnym też stosuje się takie praktyki? Wygląda na to, że tak. Media donosiły o podobnych sytuacjach w Białej Podlaskiej czy Katowicach, gdzie użytkowników niepochwalających decyzji prezydentów spotkał ban. Czy gminne social media to tuby propagandowe władzy, czy też mieszkańcy mają możliwość krytykowania na oficjalnym profilu urzędu poczynań wójta czy burmistrza? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Wybraliśmy 4 województwa – dolnośląskie, kujawsko-pomorskie, lubelskie i lubuskie – w których każdy urząd gminy otrzymał wniosek o informację publiczną. Zapytaliśmy w nim, kto prowadzi urzędowe social media, czy publikowanie wpisów i komentarzy określa regulamin i czy praktykuje się blokowanie użytkowników i kasowanie komentarzy (treść wniosku). Jak urzędy odpowiedziały? Możemy się o tym przekonać, wspólnie czytając dokumenty przesłane przez urzędników.
Jest to możliwe dzięki nowatorskiemu serwisowi do społecznościowego analizowania danych publicznych – Sprawdzamy Jak jest – który powstał we współpracy Sieci Watchdog i Gerere. Każdy użytkownik, odpowiadając na pytania związane z dokumentami, pomaga uporządkować wydobyte przez nas z urzędów dane.
Pomóżcie nam ustalić fakty! Czytając dokumenty i oznaczając właściwe odpowiedzi nie tylko dowiecie się ciekawych rzeczy i będziecie się dobrze bawić (nie myślcie sobie, są nagrody dla najlepszych), ale też pomożecie nam w przygotowaniu danych i wywołaniu publicznej debaty wokół tematu.
Jak ktoś zauważa problem, ma zasoby i uznanie, to mógłby zrobić jakąś platformę, która umożliwiłaby urzędom rejestrować ich aktywność w mediach społecznościowych. Tj. tak żeby w BIPie mógł się pojawiać ich każdy post, tak żeby obywatel mógł się zapoznać z informacją bez obowiązku z korzystania z Facebooka. Bo ogólnie od samego zadawania pytań nie wiele się zmienia 😉
Może i od zadawania pytań nie zawsze coś się zmienia, ale trudno zmieniać nie wiedząc co trzeba zmieniać. Trudno też zmieniać nie mając prawa, na którym można się oprzeć i ludzi za sobą. Taka platforma, o której Pan mówi, to może i fajny przyszłościowy pomysł, ale proszę powiedzieć dlaczego dziś urzędy miałyby z niej korzystać? Jak je przekonać?
Zamęczając je wnioskami o udzielenie informacji z wykazem postów na FB. A jak powiedzą, że jest to informacja upubliczniona, to walczyć o to, że nie. Bo jest to informacja udostępniona tylko użytkownikom platformy i urząd nie powinien naganiać klientów prywatnej firmie.
Ale w takim razie jest w tym logiczna sprzeczność. Bo albo jesteśmy przeciwni w ogóle by coś było w mediach społecznościowych, bo to naganianie klienteli prywatnej platformie, albo szukamy sposobów na obejście. Z pierwszym w sumie mogę się zgodzić, ale wydaje się, że sprawa nie jest do wygrania społecznego dziś. Jeśli z kolei uznajemy fakty, to powstaje pytanie co ma sens i jest możliwe. Nam na dziś wydaje się możliwe cywilizowanie tego, wprowadzenie zasad. Prawdopodobnie tak nam wyjdzie, po to pytamy. Zamęczania wnioskami? Hmmm. My podobno zamęczamy – choć ja tak nie uważam, ale słyszałam tak o nas więc skoro przyjął Pan tę konwencję, to w takiej odpowiem – i niestety widać, że to nie wystarczy do zmiany. Trzeba szukać innych strategii. W tej chwili sądzimy, że najlepszą strategią jest budowanie nacisku społecznego i pokazywanie w debacie publicznej na czym polega problem. Być może też postępowania sądowe, które pojawią się w wyniku debaty publicznej. A jak przyjdzie czas – być może rozwiązanie prawne. Robienie kosztownych rozwiązań i bicie głową w mur (bo tak się kończą strategie, w które nikt nie wierzy i które nie pozwalają na skuteczną egzekucję) wydaje się mało sensowne. Ale każdy pracuje nad jakąś strategią i czas pokaże czy i jak udaje się zmieniać rzeczywistość.
Nie chodzi mi żeby być przeciw mediom społecznościowym. Ale żeby nie zmuszać ludzi do korzystania z nich, ani do korzystania z konkretnego z nich. Przykładowo ktoś kto by chciał otworzyć swojego facebooka, powinien móc ściągnąć społecznościowe posty urzędu tak żeby u niego też one były. W końcu to chyba jest informacja publiczna i powinna być dostępna na ustawowych zasadach a nie na podstawie regulaminu facebooka.
A co do zamęczania, to nie jest tak, że powiązana w watchdogiem akcja rejestrów umów trochę na tym polegała? W każdym razie stworzenie logu aktywności urzędu w mediach społecznościowych, nie wydaje się być bezsensownym i kosztownym przedsięwzięciem.
Szanowni Państwo,
z całym szacunkiem, ale trzeba chyba być naiwnym, żeby sądzić, że media (strony internetowe, społecznościowe itd itp) jednostek samorządowych, czy też innych jednostek publicznych/państwowych, a także partyjnych nie są tubami!
Tak samo jest z mediami prywatnymi, które mają określone w tym interesy, aby popierać jedną, czy też drugą stronę!
Przepraszam, ale przecież nie będą o sobie mówić źle i w negatywie!
Retorycznie: czy na Waszej stronie można znaleźć jakąś negatywną informację o Was?
Sprawdzanie tego jest zbędne i stratą czasu dla obu stron!
Fakt trzeba być tego świadomym i do każdej dzisiejszej informacji mieć dystans – uwzględniając przy tym falę fejków i hejtów, niesprawdzonych “informacji”, a i dodatkowo też nieodpowiedzialnej “wolności słowa”!
Z poważaniem
Różnica między prywatnymi a publicznymi mediami jest taka, że te drugie są finansowane z naszych pieniędzy i mamy prawo mieć wpływ na to, jakie treści oferują. I nie chodzi nam wcale o to, że mają pisać o sobie negatywnie, tylko by dopuścić do głosu opinię publiczną, która nie zawsze musi być im przychylna, nie kasując an przykład komentarzy pod tekstami czy postami. My nie kasujemy negatywnych komentarzy na nasz temat, usuwamy jedynie te, które łamią regulamin, a regulamin nie zabrania krytykowania nas, a jedynie wyklucza publikację wpisów nawołujących do nienawiści czy zawierających sformułowania powszechnie uznane za obraźliwe.
Dziękuję za odpowiedź..
Hmm, różnice? .. a za prywatne to kto płaci?
Jak przedstawię rachunek, że kupiłem dany produkt, który reklamował się w mediach, to będzie można uznać, że też za nie płacę?
Czym jest w tym przypadku opinia publiczna biorąc pod uwagę demokrację?
Może to trochę teraz spłycę – wielokrotnie, chyba wszyscy byli świadkami sytuacji, kiedy to nieliczna “opinia publiczna” mająca większą “siłę przebicia”, próbowała narzucać swoje zasady większości. Ba czasami te działania tej “opinii publicznej” przeobrażały się w jakąś np. nieczystą walkę polityczną i efektem są tu bany, popularne na Twitterze (bardziej anonimowy niż Facebook).
Nie bronię tu tub i działań, tylko powtarzam, że należy być świadomym informacji, a jak już człowiek się wypowiada, to po prostu trzeba być przyzwoitym i czasami się ugryźć się w jęzor!
P.S.
Pani która dostała bana, bo wrzuciła obdartego ze skóry jelonka, bo włodarz chodziła w skórze – to normalne, czy nie?
Od razu przychodzi mi dodatkowo na myśl aborcja, ciekawe, czy zbanowana jest za, czy przeciw?
.. i najważniejsze jaki to ma związek z działaniami samorządowymi?
Ciekawy materiał, sporo można wywnioskować 😉
Szanowni Państwo!
Prosicie o finansowe wsparcie, zachęcacie ludzi, aby zadawali decydentom pytania w ramach udostępniania tzw. “informacji publicznej”.
Ale, dlaczego nie przedstawiacie żadnej propozycji, jak praktycznie można pomóc ludziom, indywidualnym osobom wygrać w sporach, np. z gminą łamiącą prawne przepisy, lokalną władzą?
Ostatnio byłem uczestnikiem kilku wydarzeń, spraw dotyczących tzw. wojewódzkiej a szczególnie samorządowej, gminnej władzy, które to sprawy nieco podłamały mnie psychicznie. Bezsilność…
Urzędnicy, którzy wyraźnie przekraczają przepisy prawa mogą być bezkarni.
Adwokat, u którego byłem po poradę mówi filozoficznie, że tzw. “prawo” może być powiązane z jakąś “literą” albo “duchem prawa” a prawo może być niekiedy – “martwe”.
Wygrana w sądzie to w zasadzie, jak mówi tenże prawnik – pół na pół. Cóż z tego, że jakaś ustawa zawiera jasny przekaz, wyraźny przepis, skoro wg tegoż prawnika, nie daje to żadnej gwarancji wygrania sprawy w sądzie!
Mijają lata – sąd okręgowy, sąd apelacyjny, niekiedy ten najwyższy, ale to już zazwyczaj sporo kosztuje zwykłego obywatela….
Ależ wspieramy egzekwowanie prawa. Obecnie trafia do nas ponad 1000 osób rocznie. Robimy to od 2007 roku. Tu link do podsumowania poradnictwa w 2022 roku. A że w sądzie nie zawsze się udaje? Też nad tym ubolewamy, ale nie poddajemy się. Obecnie pracujemy nad propozycją zmian prawnych.