Wyroku nie podważam, ale się z nim nie zgadzam, a to wolno w demokratycznym państwie prawa – felieton Szymona Osowskiego

Nie myślałem, że sprawa związana z brakiem udostępnienia informacji przez Fundację Lux Veritatis przerodzi się w dyskusję o kondycji prawa do informacji w Polsce.

Wczorajszy wyrok, uzasadnienie, pokazuje, że prawo do informacji jest utożsamiane z dobrem publicznym – czymkolwiek ono nie jest. Warto przeczytać transkrypcję z uzasadnienia ustnego i powoływane tam wyroki sądów administracyjnych.
Teraz w punktach:
1.
Sąd miał skąd czerpać takie myślenie, ponieważ nie jest ono nowe w orzecznictwie i doktrynie. Tu mi się nasuwa Postanowienie Trybunału Konstytucyjnego z 2 grudnia 2015 r., SK 36/14:
Prawo dostępu do informacji publicznej przewidziane tylko dla obywateli jawi się zatem jako instrument umożliwiający korzystanie z pozostałych, zastrzeżonych dla tej grupy osób, praw politycznych, np. praw wyborczych. Nie oznacza to, że ustawodawca nie może rozszerzyć zakresu podmiotowego tego prawa na wszystkie zainteresowane podmioty, niemniej jednak przepis Konstytucji pełni w tym zakresie funkcję gwarancyjną, wyznaczając minimalny standard ochrony praw politycznych obywateli. Trybunał stwierdza zatem, że konstytucyjne prawo dostępu do informacji publicznej przysługuje wyłącznie “obywatelom”, a zatem osobom fizycznym legitymującym się obywatelstwem polskim. Oznacza to, że stowarzyszenie nie ma legitymacji do wniesienia skargi konstytucyjnej, dotyczącej tego prawa.
Było zdanie odrębne sędziego TK Piotra Tulei do uzasadnienia:
W przypadku prawa dostępu do informacji publicznej efektywność realizacji tego prawa może uzasadniać wykonywanie go nie tylko osobiście przez obywatela, lecz także przez zrzeszenie złożone z obywateli. Obywatele mogą realizować przysługującą im wolność zrzeszania (art. 58 ust. 1 Konstytucji) w celu uzyskania dostępu do informacji publicznej (art. 61 ust. 1 Konstytucji). Zrzeszenie takie mieści się w zakresie podmiotowym art. 61 ust. 1 Konstytucji, o ile składa się z obywateli polskich, a jego celem jest realizacja ich dostępu do informacji publicznej.
Zaprezentowana argumentacja znajduje dodatkowe uzasadnienie w art. 5 Konstytucji, z którego wynika dyrektywa rozstrzygania wątpliwości interpretacyjnych w sposób wzmacniający konstytucyjną ochronę wolności i praw.
Z powyższych względów uważam, że Trybunał przyjął zbyt wąskie rozumienie zakresu podmiotowego art. 61 ust. 1 Konstytucji. Pośrednio prowadzi to do ograniczenia możliwości korzystania z wolności zrzeszania wyrażonej w art. 58 ust. 1 Konstytucji.
2.
Jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ organizacje społeczne (w tym media) wielokrotnie pilnują władzy i bez nich demokratyczne państwo prawa nie będzie działało. Bez nich nie ma demokratycznego państwa prawa.
3.
Skoro organizacje nie mają “prawa” do skargi konstytucyjnej, nie mogą dochodzić naruszenia swojego prawa do informacji na drodze karnej. Obawiam się efektu domina – za chwilę możemy być również pozbawieni możliwości dochodzenia jako organizacja naruszenia prawa do informacji przed sądem administracyjnym.
Ktoś może pomyśleć, że straszę, może, ale nie wpadłbym na to, że orzecznictwo sądów administracyjnych wymyśli i w zasadzie zaakceptuje m.in.: dokument wewnętrzny, techniczny, nadużywanie jawności. Polecam tekst o sprawie z 2016 r. ( Możliwe ograniczenia prawa do sądu?) – Sędziowie Naczelnego Sądu Administracyjnego zastanawiają się, czy można ograniczyć prawo do sądowej ochrony jawności. Ich zdaniem może to być sprawa „oczywiście i rażąco błaha”.
4.
Przypomnieć należy, że w TK czeka na rozstrzygnięcie wniosek Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego, aby w zasadzie “obalić” ustawę o dostępie do informacji publicznej. Nie wierzycie, to polecam mały fragment:
Analiza tego judykatu wskazuje zatem, że dysfunkcjonalne jest przyjęcie bezwzględnego braku możliwości weryfikacji przez organ celu wykorzystana informacji publicznej, szczególnie w sytuacjach, gdy trudno jest ustalić, czy dany wniosek odpowiada ustawowym i konstytucyjnym przesłankom do udzielenia informacji publicznej.
5.
Ale co ma wyrok w sprawie karnej do systemu jawności? Też myślałem, że nic. Jednak, jak napisałem, pokazuje, jak postrzegana jest rola prawa od informacji: mityczna transparentność państwa.

Nie czuję się bezpiecznie w państwie, w którym z roku na rok jest mniej jawności.

A dwa, po prostu zawęża prawo do informacji. Skoro nie będzie odpowiedzialności za brak jawności, to już widzę, jak władze chętnie nam nie odpowiadają, bo wiedzą, że w sądzie administracyjnym możemy spędzić lata, bijąc się o informację.
6.
Nie czuję się bezpiecznie w państwie, w którym z roku na rok jest mniej jawności i co ważniejsze, mniej mogę jej wyegzekwować.
7.
Wyroku nie podważam, ale się z nim nie zgadzam, a to wolno w demokratycznym państwie prawa.
8.
Myślę, że to jeden z ostatnich momentów, w jakich możemy protestować.

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

  1. zaniepokojona

    “Nie czuję się bezpiecznie w państwie, w którym z roku na rok jest mniej jawności.”

    Ja również nie czuję się bezpiecznie w naszym Państwie, ale nie z powodu tego, że jest w nim coraz mniej jawności (bo to tylko rezultat przestrzegania wynikającego z samej godności istoty ludzkiej prawa do informacji), tylko właśnie dlatego, że RP zaczyna przestawać chronić jedno z praw człowieka, ośmielę się powiedzieć nawet, że jedno z podstawowych praw, bo czy wiedzielibyśmy bez niego o istnieniu innych praw?

    Ale prawo do informacji nie dotyczy wyłącznie informacji z podmiotów tzw. zobowiązanych w rozumieniu ustawy uoddip. Dotyczy dostępu do informacji całego dorobku ludzkości, bo “wiedza to władza”. Kiedy mamy mniejszą wiedzę (w każdej dziedzinie, także wiedzy ogólnej, np. o tym, że to Ziemia kręci się wokół Słońca, a nie na odwrót) niż inni ludzie chcący nad nami panować, prosta droga do manipulacji. Ludzkość potrzebowała dopiero II wojny światowej żeby to zrozumieć; jak wielką cenę musieliśmy zapłacić, żeby tę wiedzę zdobyć. Skoro władza usiłuje nam zabrać prawo do informacji, a już zabrała (przynajmniej w mojej opinii) prawo do niezawisłej ochrony sądowej, które też jest prawem człowieka, czego najlepszym dowodem jest wyrok w Państwa sprawie, to moim zdaniem blisko już do unieważnienia, tak jak ma unieważnić prawo do informacji “publicznej” TK na żądanie pierwszej prezeski sądu najwyższego, innych praw człowieka. Nie zapominajmy, że sędziowie i sędziny nie są żadnymi kapłanami i kapłankami, w których słowo mamy ślepo wierzyć, lecz naszymi pracownikami wypowiadającymi się w imieniu “najjaśniejszej” Rzeczypospolitej Polskiej (czyli nas wszystkich) i mamy prawo pewnych rzeczy także od nich wymagać. Nawet jeśli wymaga to może interwencji odpowiednich instytucji zagranicznych, na ingerencję których RP się zgodziła.

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *