Felieton: Same szlagiery. Afera w Trójce a Jawność

Afera w Trójce pokazuje w mikrokosmosie, jak brak jawności i przejrzystości procedur prowadzi do nadużyć.

 Miejsce 3. – Gra o Trójkowy Tron

Cała awantura zaczęła się od piosenki, na którą głos oddało – jeśli wierzyć danym przedstawionym przez Program 3 Polskiego Radia – niewiele ponad tysiąc osób. Skończyło się na odejściu ze stacji czołowych dziennikarzy, oskarżeniach korupcyjnych (zupełnie jakby pierwsze miejsce na liście przebojów radia, mimo kultowości, niszowego, było warte politycznych intryg) i zapowiedziach audytów, a do sprawy zdążyli odnieść się m.in. minister kultury, wiceminister aktywów państwowych, i sam Prezes Rady Ministrów.

 Przypomnijmy – 1998 notowanie listy przebojów Trójki wygrał utwór Kazika „Twój ból jest lepszy niż mój”, krytyczny wobec lidera partii rządzącej. Notowanie to zostało zdjęte ze strony internetowej stacji, a Dyrekcja wydała oświadczenie, że doszło do manipulacji w głosowaniu. Szczegóły tej „manipulacji” zostały wyjaśnione w kolejnym artykule.

Inną wersję prezentują opuszczający Trójkowy pokład dziennikarze. Otóż miało dojść do nacisków ze strony Dyrekcji, by nieprzychylną względem wpływowego posła piosenkę usunąć z notowania, praktyką przypominającą najlepsze zwyczaje Głównego Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk. Piotr Metz, (były już) szef redakcji muzycznej Trójki, na dowód pokazał esemesa od dyrektora Trójki, o treści: „Piotrze, dopilnuj aby piosenka o której rozmawialiśmy nie była na antenie”.

Nie mówimy tu o prywatnej lecz publicznej rozgłośni radiowej, części spółki akcyjnej Polskie Radio. Więc nawet jeśli w aferze nie chodzi o duże pieniądze i wysokie stanowiska, to wysyłanie esemesów o takiej treści do dziennikarza radiowego świadczy przynajmniej o niepokojących tendencjach. Czy w publicznym radiu na pewno w ten sposób powinno się przekazywać polecenia służbowe? A jeśli to nie było polecenie służbowe, to co to było?

Miejsce 2. – Premiera głowy komfort, sfera wewnętrzna Ministra

Przyglądając się odpowiedziom na nasze wnioski dotyczące działań administracji państwowej w czasie pandemii, trudno oprzeć się wrażeniu, że przykład idzie z góry i nie tylko szef Polskiego Radia komunikuje się z podwładnymi w mało transparentny sposób. Na topie jest przekazywanie sobie informacji ustnie lub w tzw. dokumentach wewnętrznych, dzięki czemu żaden wścibski obywatel nie będzie miał do nich dostępu. Przykład? . Zapytaliśmy KPRM, w jaki sposób ustalono, że 99,5% osób trzyma się zasad kwarantanny, o czym informował premier Morawiecki. Dowiedzieliśmy się że dane zostały przekazane Premierowi ustnie przez Ministra Zdrowia. Sam Minister Zdrowia (odpowiedź KPRM), zapytany o to samo, odesłał nasz wniosek do Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Może oni wiedzą. Nam pozostało czekanie, do kogo odeśle nas GIS – może do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji? Może z powrotem do premiera? Nie wiemy. Najwidoczniej nie istnieją żadne uporządkowane kanały komunikacji dla administracji rządowej, a premier, przekazując społeczeństwu jakieś informacje, po prostu powtarza to, co powiedział mu kolega z rządu, któremu z kolei powiedział ktoś z GIS-u. Albo po prostu opowiada „z głowy”.

Podobne podejście prezentuje Minister Cyfryzacji. Zapytany o korespondencję z ambasadą chińską, dotyczącą sprzedaży maseczek higienicznych przez serwis Aliexpress (chodziło nam o słynną sprawę zablokowania sprzedaży przez wyżej wymieniony serwis), powołał się na to, że wnioskowane informacje stanowią dokument wewnętrzny. To oznacza, że mają charakter wewnętrznych, roboczych ustaleń. W jaki sposób korespondencja ministra rządu polskiego z ambasadą obcego kraju może mieć charakter wewnętrznych ustaleń? Nie wiemy. Wydawałoby się, że taka informacja tak czy owak dotyczy spraw publicznych, a zatem stanowi informację publiczną (zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej). Minister jest jednak innego zdania. 

Miejsce 1. – Antyjawność jak zdarta płyta

Nie ma co się łudzić, że tego typu „jakośtobędzizm” to skutek pandemii. COVID-19 pokazał w pełnej okazałości to, z czym od lat mierzyli się wszyscy walczący o dostęp do informacji publicznej. W ramach naszej poradni regularnie mamy do czynienia ze sprawami, w których organy władz publicznych uparcie odmawiają dzielenia się z obywatelami informacjami o tym, jak działają, jak wydają pieniądze, jakie zawierają umowy. Bo dokument wewnętrzny, bo informacja przetworzona, bo sami nie wiemy, bo nadużywacie prawa do informacji, bo po co się tak interesujecie?

O tym, jak rządzący traktują prawo do informacji, najlepiej świadczą uregulowania o przeciwdziałaniu COVID-19, które zwyczajnie wyłączyły bieg terminów, a więc dały podmiotom zobowiązanym wolną rękę w ignorowaniu wniosków o informację publiczną. Dopiero podpisana niedawno nowelizacja ustawy ponownie ruszyła terminy – widać jednak, że w ocenie rządzących prawo do informacji jest na tyle nieistotne, że w chwili kryzysu (nawet nie stanu klęski żywiołowej) można je po prostu zawiesić. Bo czemu nie, skoro nawet sądy dopuszczają pozaustawowe ograniczenie prawa do informacji? Najwidoczniej nie jest to jakieś ważne prawo…

Podsumowanie listy przebojów

 I nie jest to zarzut w stronę obecnie rządzącej ekipy – niewyłącznie. Te problemy nie pojawiły się wczoraj – były obecne przed obecnym rządem, i wszystko wskazuje na to, że nie znikną wraz ze zmianą na szczycie władzy. Nasze prawo do informacji jest naruszane w taki sposób od lat – a nawet jeśli pokusa naruszenia prawa istnieje od zawsze, to im mniej przejrzystości, tym łatwiej to może ujść na sucho. Czy powinniśmy więc być w jakikolwiek sposób zdziwieni, że dochodzi do nadużyć?

Czy doszło więc do próby ręcznego sterowania listą, by zapobiec zwycięstwu „nieprawomyślnej” piosenki? Trudno orzec – najgorsze jest jednak to, że szeroko rozumiana administracja wytworzyła sobie (z pomocą orzecznictwa) zestaw narzędzi, dzięki którym może nie informować obywateli o swoich działaniach. Jak można wyczytać w linkowanym w tekście artykule, nie ma formalnego regulaminu listy przebojów Trójki, więc i tak trudno powiedzieć, gdzie zaczynają się nadużycia. W takich warunkach nieuniknione jest, że ktoś postanowi wykorzystać brak jawności dla własnych celów. A nawet jeśli ktoś postanowi o coś zapytać – zawsze można liczyć na to, że sąd stanie po stronie organu, a nie obywatela.

Transparentność stanowi gwarancję naszych praw – dostęp do wiedzy o tym, kto jakie podejmuje decyzje, i za co odpowiada, jest niezbędnym warunkiem kontroli władzy. Obrona demokracji nie polega wyłącznie na wielkich demonstracjach i wzniosłych ideach, lecz też na dbałości o to, by władza dzieliła się z obywatelem informacją o tym, co robi. I póki organy będą mogły z łatwością zachowywać informacje dla siebie, póty jest pole do niegospodarności w najlepszym przypadku, a korupcji w najgorszym.

 W sprawie radiowej Trójki złożyliśmy wniosek o udostępnienie informacji publicznej – pytaliśmy m.in. o treść esemesów, które Dyrektor Programowy przesyłał dziennikarzom stacji w sprawie 1998 listy przebojów, a także o udostępnienie decyzji unieważniającej głosowanie. Nawet jeśli Trójka jest niszowa, to bynajmniej cenzura nie jest – a tylko rzetelne informowanie obywateli zapobiega nadużyciom (link do wniosku).

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

  1. Dorota

    Dziękuję za ten tekst. Oświetla sprawę z bardzo ważnej strony. Naprawdę trudno wytłumaczyć fakt, że szef programu publicznego radia odmawia odpowiedzi na pytanie podczas senackiej komisji, skąd wzięły się wątpliwości w sprawie LP3. A odpowiedź na to pytanie jest kluczowa. Obywatele zaś, których własnością są media publiczne, mają prawo do przejrzystości. Jeszcze bardziej kuriozalne jest powoływanie się na prawo do ochrony źródeł przy zatajaniu tej kwestii, tak jakby rządzący radiem nie rozumieli różnicy między materiałem dziennikarskim a zarządzaniem publiczną firmą. Wszystko to można usłyszeć podczas obrad komisji.

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *