Białoruś – rok prześladowań

Na zdjęciu Jekaterina Andrejewa i Daria Czulcowa. Źródło: Radio Svoboda.

Według danych Freedom House poziom wolności w Białorusi wynosi 11 punktów na 100. Plasuje ją to na równi z Uzbekistanem, Jemenem czy Strefą Gazy, tyle że w tych dwóch ostatnich miejscach trwa wojna. Praworządność jest oceniana na 2 punkty z 40, a prawa obywatelskie na 9 punktów z 60. Niezależność i niezawisłość sądów ma ocenę 0.

Podczas noworocznego przemówienia Łukaszenko nazwał 2021 rokiem Zjednoczenia Narodowego. Natomiast faktycznie ten rok już stał się rokiem prześladowań. Prześladowań zwykłych obywateli, prawników i dziennikarzy.

To nie jest kraj dla dziennikarzy i dziennikarek

Ze wszystkich krajów postradzieckich Białoruś jest najmniej bezpiecznym miejscem pracy dla dziennikarzy. W tej chwili bycie dziennikarzem to jak bycie zwierzyną łowną. I to nawet nie w znaczeniu przenośnym – 11 dziennikarek dostało rany postrzałowe, uległo wstrząsom wywołanym przez granaty hukowe lub zostało pobitych podczas zatrzymań. Na szczycie listy są: Larysa Szczyrakowa (Belsat) – 26 razy zaatakowana, 10 mandatów, 2 zatrzymania, 2 areszty i konfiskata komputera; Alina Skrabunowa (Belsat) – 14 razy zaatakowana, 4 mandaty, 3 zatrzymania i 1 areszt; Jekaterina Andrejewa (Belsat) – 16 razy zaatakowana, 2 mandaty, 2 areszty, konfiskata sprzętu elektronicznego. Niestety to nie wszystko, co spotkało Jekaterinę, razem ze swoją koleżanką, również dziennikarką, Darią Czulcową 18 lutego po quazi procesie, została skazana na 2 lata więzienia.

Śmierć na placu Zmian

Jekaterina Andrejewa i Daria Czulcowa zostały zatrzymane 15 listopada 2020 r. podczas prowadzenia transmisji na żywo. Wydarzenie, które relacjonowały, miało upamiętniać tragiczną śmierć Romana Bondarenki, który został zamordowany trzy dni wcześniej na placu Zmian przez białoruskie służby. Brutalność i kompletne wyzucie z człowieczeństwa napastników, którzy mienią się być stróżami prawa, uczyniły to tragiczne zdarzenie symbolem oporu wobec brutalnej władzy. 

Pierwsze kroki prawne przeciwko dziennikarkom sprowadziły się do przedstawienia im zarzutów udziału w nielegalnym zgromadzeniu i niestosowania się do poleceń milicji. Następnym krokiem władzy było wszczęcie postępowania karnego. Prokurator oparła akt oskarżenia na subiektywnej dedukcji. Znalazły się w nim enigmatyczne sformułowania o «egoistycznych pobudkach» i «konspiracyjnej zmowie», było też coś o rażącym naruszeniu porządku publicznego. Przedstawiciel prokuratury twierdzi, że prowadzona przez Jekaterinę i Darię transmisja spowodowała zatrzymanie ruchu 13 linii autobusowych, trzech trolejbusowych i trzech tramwajowych (choć większość z tych linii nie przebiega nawet w pobliżu placu Zmian). Prokurator Alina Kasjanczik stwierdziła również, że Jekaterina i Daria były aktywnymi uczestniczkami zgromadzenia, argument w postaci legitymacji dziennikarskiej nie był brany pod uwagę. Materiały oskarżenia były na tak niskim poziomie merytorycznym, że klaskanie w dłonie czy głośne skandowanie haseł wyczerpały ciężar dowodowy. Przedstawicielka prokuratury, Alina Kasjanczik, nie odniosła się do niczego i niczym nie uzasadniła swoich wniosków. Żaden z siedmiu przesłuchanych świadków nie powiedział niczego, co miałoby bezpośredni związek z zarzutami postawionymi dziennikarkom. Niestety, wystarczyło to jednak, aby pozbawić dziennikarki wolności na 2 lata.

Kolejna głośna rozprawa odbyła się 2 marca. Moskiewski Sąd Rejonowy w Mińsku wydał wyrok w sprawie karnej przeciwko więźniom politycznym – dziennikarce Jekaterinie Borisewicz i lekarzowi Artemowi Sorokinowi – uznano ich za winnych wyjawienia tajemnicy lekarskiej. Po tragicznej śmierci Romana Bondarenki media rządowe robiły sporo, aby zbagatelizować to zdarzenie. Jednym z elementów było notoryczne powtarzanie, że Bondarenko był pod wpływem alkoholu, a interwencja milicji była spowodowana bójką, która miała tam miejsce. Cały misterny plan jednak rozbił się o ludzką przyzwoitość. Doktor Sorokin przekazał wyniki badań Romana Bondarenki dziennikarce Jekaterinie Borisewicz, za co oboje zostali skazani. Jekaterina Borisewicz na 6 miesięcy więzienia i grzywnę w wysokości 2900 rubli, doktor Artem Sorokin na 2 lata więzienia w zawieszeniu na rok i grzywnę w wysokości 1450 rubli. 

Według danych centrum obrony praw «Wiesna» w miejscach pozbawienia wolności przebywa 258 więźniów politycznych, a ich liczba stale rośnie. Łączna liczba spraw karnych wszczętych w okresie powyborczym wyniosła ponad 2300. W lutym 2021 r. władze nadal aktywnie ścigały obywateli z powodów politycznych, «Wiesna» wie o co najmniej 102 wyrokach wydanych w ciągu miesiąca, 49 oskarżonych zostało skazanych na karę pozbawienia wolności. 

Obrońcy praw człowieka na celowniku

Bardzo niepokojąca jest tendencja nasilania się nacisków i prześladowań obrońców praw człowieka: 2 lutego prezes Biura Ochrony Praw Osób Niepełnosprawnych Siergiej Drozdowski dostał areszt domowy (zarzut oszustwo), a prawnik biura Oleg Grablewski został aresztowany i mimo że nie postawiono mu zarzutów, wciąż przebywa w areszcie. Represje władz nie ominęły również COP «Wiesna» – 16 lutego w Mińsku i innych miastach na terenie kraju doszło do przeszukań w biurach organizacji oraz w mieszkaniach obrońców praw człowieka, dziennikarzy i działaczy publicznych. W sumie przeprowadzono 90 przeszukań. 

Dmitrij Sołowjow, członek Rady „Wiesny”, został aresztowany na 12 dni na podstawie art. 23.34 Kodeksu Administracyjnego za zorganizowanie pikiety. 12 lutego okazało się, że koordynatorka wolontariatu „Wiesny”, Marfa Rabkowa, otrzymała od Komitetu Śledczego nowe zarzuty, na podstawie jednego z nich Marfie grozi do 12 lat więzienia. 

Prawnicy bez praw

Oprócz obrońców praw człowieka prześladowań doświadczają także adwokaci. 3 marca Komisja Kwalifikacyjna do Spraw Adwokackich przy Ministerstwie Sprawiedliwości Republiki Białorusi przeprowadziła nadzwyczajną certyfikację adwokatów. Według Ministerstwa Sprawiedliwości na siedmiu prawników tylko jeden uzyskał certyfikat. Prawnicy Andriej Bartaszewicz, Nikolaj Jotka i Elena Szynkarewicz nie przeszli certyfikacji, w związku z czym są pozbawieni możliwości wykonywania obowiązków zawodowych „z powodu niewystarczających kwalifikacji”.

Trzem kolejnym prawnikom – Darii Gorokhowik, Swietłanie Konowej i Elenie Meisene, z powodu „niepełnej zgodności z wymogami prawa”, został wyznaczony nowy termin certyfikacji za pół roku „z zastrzeżeniem zaleceń komisji kwalifikacyjnej, w tym przejścia zaawansowanego szkolenia przez prawników”, pisze gazeta «Nasza Niwa». Oczywiście warto przypomnieć, że w poprzednich miesiącach Ministerstwo Sprawiedliwości cofnęło licencje adwokatom Marii Kolesnikowej, Aleksandrowi Pyłczenko i Ludmile Kazak. Wszczęto sprawy karne przeciwko dwóm innym obrońcom Kolesnikowej – Ilii Salejowi i Maximowi Znakowi. Ponadto prawnicy – Julia Lewanczuk, Konstantin Mikhel, Michaił Kirilyuk, Maxim Konon zostali pozbawieni licencji. Teraz próbują odebrać licencję Władimirowi Sazonczukowi, który broni polityka Nikołaja Statkiewicza.

Zastrzelony i skazany

Nieustannie trwają prześladowania obywateli za udział w pokojowych manifestacjach i pikietach. W niektórych miastach ludzie są zatrzymani w swoich mieszkaniach i domach, na ulicach. Protesty są tłumione z taką brutalnością, że przypadki śmierci wśród demonstrantów stają się faktem. 25 lutego zapadł najostrzejszy wyrok od początku protestów. Sąd Okręgowy w Brześciu ogłosił wyrok w sprawie karnej, w której oskarżonymi byli Aleksander Kordiukow i jego przyjaciel Giennadij Szutow, który zmarł w wyniku postrzału z broni palnej. W rezultacie Szutow został uznany za winnego bez kary, a Kordiukow, który był świadkiem postrzelenia przyjaciela, został skazany na 10 lat więzienia w kolonii o zaostrzonym rygorze. Poszkodowanymi w sprawie byli żołnierze sił specjalnych – Roman Gawrilow i Arsenij Golitsin. Podczas procesu okazało się, że to Gawrilow oddał śmiertelny strzał w stronę Szutowa. 

Opisując wydarzenia tego dnia, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi stwierdziło, że Giennadij Szutow odniósł ranę postrzałową w starciu z milicjantami, których zaatakował z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Jednak w trakcie rozprawy okazało się, że Szutow nic ze sobą nie miał, a jego przyjaciel, Aleksander Kordiukow, trzymał kawałek metalowej rury. Ponadto z materiałów sprawy wynika, że do starcia Szutowa i Kordiukowa doszło nie z milicją, ale z żołnierzami – kapitanem sił specjalnych Romanem Gawrilowem i chorążym Arsenijem Galitsinem. Warto przypomnieć, że od początku protestów w Białorusi nie wszczęto żadnej sprawy karnej w sprawie nadużycia władzy przez milicję i oddziały specjalne OMON.

W taki sposób zaczął się rok Zjednoczenia Narodowego. Pozostaje tylko pytanie, czy Łukaszenko zdaje sobie sprawę z niesłychanej ironii, która niemal uderza przy zestawieniu wydarzeń ostatnich miesięcy z hasłem określającym rok 2021.

*ukończyła studia dziennikarskie w Mińsku w Białorusi w 2016 roku. W tej chwili kontynuuje studia na wydziale socjologii w Warszawie i jest działaczką polityczną i obywatelską. 

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

  1. czytacz

    Spójny treściowo tekst.
    Dobry warsztat.
    Warto go rozwijać.
    Watchdog jak widać, pozyskuje nowych autorów.

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *