Rządzenie napędzane przez popyt

W ramach wizyty Liderów PAFW byliśmy także w Banku Światowym. Zajmujemy się rozwojem lokalnym, część z nas – w tym niżej podpisana – uważa, że musi on obejmować sposób rządzenia na poziomie lokalnym. Nie dziwne zatem, że trafiliśmy do Departamentu Rozwoju Społecznego, której hasłem przewodnim w działaniu jest Popyt na dobre rządzenie.

W Polsce dużo się o tym mówi – hasła składowe dobrego rządzenia są odmieniane przez przypadki przez rząd centralny, szkoleniowców i lokalne władze. Któż z nas nie słyszał, jak ważna jest przejrzystość, spójność społeczna, partycypacja, zaangażowanie obywatelskie i dobre prawo. A jednak jakoś to w Polsce słabo wychodzi. Jeśli chodzi o przejrzystość to wystarczy poczytać naszą stronę www.informacjapubliczna.org.pl (a to i tak czubek góry lodowej), jeśli chodzi o partycypację i zaangażowanie obywatelskie też nie jest różowo – mamy tu swoje spostrzeżenia, ale powołam się na otrzymany dziś list otwarty z Gdańska. Inne obszary też pozostawiają wiele do życzenia.

Moim zdaniem, jakkolwiek jest to tylko jeden z możliwych sposobów widzenia, wszystkie te czynniki muszą zagrać razem, a co więcej muszą być zorganizowane wokół faktycznie danego obywatelom głosu. Bank Światowy wybija kwestię dania obywatelom głosu. I to GŁOSU faktycznego. GŁOSU, który uczestniczy w planowaniu, korygowaniu i rozliczaniu. GŁOSU, który pokazuje możliwą alternatywę dla rozwiązań proponowanych przez rządzących.

I tu jak wszyscy wiemy jest najtrudniej – jak to zrobić? Przecież obywatele słabo się angażują. Bank Światowy jest tu jednak nieustępliwy i pracuje również z władzami, zachęcając je do podejścia do rządzenia nazwanego demand driven, czyli napędzanego przez popyt. To jest chyba najtrudniejsza mentalna bariera do pokonania w polskim społeczeństwie. Moim zdaniem my wciąż myślimy o rządzeniu jako o supply driven – czyli zarządzanemu przez podaż. Władze dostarczają usługi dla obywateli. To po ich stronie leży przygotowanie polityki gminy, bo to one są rozliczane z realizacji zadań własnych. Miejsce na przejrzystość czy konsultacje społeczne musi być wygospodarowane w tych wąsko zakrojonych ramach. Udzielanie informacji publicznej jest uważane za dodatkowy obowiązek urzędników, na który muszą wykroić czas obok swoich prawdziwych obowiązków (sic!). Ludzie są niezorganizowani – trzeba im dać konkret. No więc pisze się gotowe dokumenty – te których wymaga prawo, i czasem konsultuje. Oczywiście ludzie nie przychodzą, ludzie nie mają pojęcia i przedstawiają listy życzeń, ludzie się kłócą, bo przecież Polacy nie mogą się zgodzić.

Jak przerwać to błędne koło? Odpowiedź naszych rozmówców:

  • Pracować z władzami nad faktycznym dostarczaniem informacji, bo bez niej nic się nie zadzieje.
  • Doprowadzić do tego, aby mieszkańcy mieli kompetencje do brania udziału w procesie, ale też do rozliczania decyzji podejmowanych przez rządzących.
  • Strukturalizować proces dawania ludziom głosu.
  • Ćwiczyć dawanie ludziom głosu.

Brzmi znajomo? Dla członków Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich aż za bardzo. Dla zainteresowanych czytelniczek i czytelników polecam wybrane artykuły na ten temat:

 

 

Pomóż jawności i naszej niezależności!

Komentarze

Dodaj komentarz

Przed wysłaniem komentarza przeczytaj "Zasady dodawania i publikowania komentarzy".

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *