Jednym z największych zagrożeń dla jawności w Polsce jest posługiwanie się przez sądy pojęciem, którego na próżno szukać w ustawie. „Dokument wewnętrzny” wytworzyło orzecznictwo sądowe i tam też próbuje się to pojęcie zdefiniować.
To właśnie ono ogranicza dostępność kluczowych informacji w procesie tworzenia prawa (np. ekspertyz w sprawie OFE, czy też korespondencji mailowej osób przygotowujących propozycje zmiany prawa). W związku z tym pojęciem będą problemy z dostępem do ekspertyz (opinii) prawnych w sprawie m.in. reprywatyzacji.
Szymon Osowski w przygotowanej ekspertyzie odwołuje się do innych polskich aktów prawnych i prawa międzynarodowego, jasno wskazując, że gdyby polski ustawodawca chciał ograniczyć prawo do informacji ze względu na ochronę „sfery wewnętrznej”, to zapewne by to uczynił. Ba, nawet podjęto takie próby w 2011 r. (tzw. poprawka Rockiego podczas prac legislacyjnych nad nowelizacją ustawy o dostępie do informacji publicznej). W ekspertyzie można znaleźć także wypowiedzi doktryny prawa krytycznie odnoszące się do tworu orzeczniczego, jakim jest „dokument wewnętrzny”.
Pomimo tego, że ustawa o dostępie do informacji publicznej nie pozwala na ograniczanie prawa do informacji ze względu na jakkolwiek pojmowaną sferę wewnętrzną, to w praktyce sądy coraz częściej to czynią. Jest to poważny problem, z którym coraz więcej osób zgłasza się do naszej poradni.
Dokument wewnętrzny to twór zapożyczony z ustawy o rachunkowości.
I według niej dotyczy dokumentowania operacji wewnątrz jednostki.
Jeśli przyjmiemy tę definicję, to mógłby dotyczyć co najwyżej przekazania komputera przypisanego pani A do pani B.